Trawers Grenlandii: dieta na wyprawę polarną

Jedzenie to paliwo. Na długiej, arktycznej wyprawie właściwe jedzenie to warunek przetrwania. Trawers Grenlandii był testem na dobranie właściwego menu na 35 dni marszu poza cywilizacją, bez możliwości uzupełnienia. Dobierając produkty korzystałem z doświadczeń poprzednich wypraw, w tym zimowego trawersu Islandii, zimowego przejścia gór Polski i wypraw wysokogórskich. Dieta podczas tego przejścia była dobrze zbilansowana i dostarczająca właściwej dawki kalorii.

Arktyczna dieta kojarzy się z tłuszcze, ale nie doszedłem jeszcze do punktu w którym mój organizm potrafi przetrwać głównie na tłuszczu. Moja dieta zawierała sporo węglowodanów. Podwyższyło to wagę zabranego bagażu, gdyż węglowodany są mniej „upakowane energią” niż tłuszcze. Z drugiej strony zapobiegło to osłabieniu podczas marszu i poprawiło regenerację powysiłkową.

Duża część jedzenia pochodziła z Polski. Przed wylotem poporcjowałem produkty sypkie za pomocą małej wagi kuchennej. W trakcie marszu zapasy podzielone były na dzienne racje. Każda z nich, spakowana w 3-litrową torbę strunową, zawierała komplet posiłków na kolejny dzień. Ułatwiało to organizację bagażu i kontrole posiadanych zapasów. Część patentów była nowa, część wypracowałem na poprzednich wyprawach oraz dzięki współpracy z Martą Naczyk z „Formy na Szczyt”.

1. Trawers Grenlandii: Śniadania

Puree ziemniaczane z masłem i serem – 25 porcji. Na trawersie Grenlandii opracowałem finalną wersję tego dania. Stało się ono moim podstawowym porannym posiłkiem podczas zimowych wypraw i wyjść wysokogórskich. składa się z porcji 120-150 g puree w proszku, które zalewam wrzątkiem i dodaję ok. 30 g sera żółtego oraz 20-25 g masła. Po kilku minutach oba te dodatki roztapiają się. Danie jest pozbawione jakiegoś wyrazistego smaku, dlatego na koniec dodaję do niego duża szczyptę soli. Bardzo lekkostrawne, gdyż półpłynna konsystencja nie wymaga gryzienia. Działające szybko, gdyż składa się w dużej mierze z węglowodanów. Jednocześnie sycące, dzięki dodatkowi białka i tłuszczu. Trzymało mój głód na wodzy przez pierwsze 3 godziny każdego dnia, podczas których zwijaliśmy namiot, pakowaliśmy sanie i przechodziliśmy pierwsze kilometry w najniższej temperaturze dnia, sięgającej -30°C.

trawers grenlandii jedzenie
Poranek, najzimniejszy moment dnia.

Kaloryczna owsianka z owocami – 10 porcji. Kiedyś moje podstawowe śniadanie górskie, obecnie zabieram je jedynie jako urozmaicenie. Nie potrafiąc skomponować naprawdę dobrej mieszanki, kupuję owsiankę w saszetkach ok. 50 g dostępną w wielu polskich sklepach. Takie dania zawierają suszone owoce, zwykle maliny, jagody bądź truskawki i mleko w proszku, które czynią owsiankę łatwiejszą do przełknięcia. Moje śniadanie składa się z 2 takich saszetek, do których dosypuję około 100 g drobnych płatków owsianych oraz 10-15 g wiórków kokosowych. Całość zalewam wrzątkiem do otrzymania kremowej konsystencji i dodaję ok. 20 g masła.

2. Posiłki na czas marszu

  • Czekolada – każdego dnia zjadałem 3 tabliczki (300 g czekolady). Łączny jej zapas na moich saniach wynosił 9 kg. Zabrałem różne smaki, aby urozmaicić marsz, choć unikałem czekolady nadziewanej, która ma tendencję do rozpadania się.
  • Chałwa – słodka miazga uzyskana ze zmielonego sezamu, pełna tłuszczów i węglowodanów. Na długich wyprawach prawdziwy skarb i bomba kaloryczna. Sezam to ok. 60% tłuszczu i 23% białka. Ze względu na intensywny smak dość szybko przestaje mi smakować, ale porcja 100 g dziennie stanowi zimą dobry zapas. Na trawersie Grenlandii miałem około 700 g, z czego niewielka ilość dotarła do wschodniego brzegu. Co pokazuje, że mimo dużej wartości przekąska ta nie należy do moich absolutnie ulubionych.
  • Orzechy laskowe, włoskie i migdały. Orzechy i migdały to znakomite źródło tłuszczu i białka, przekąska na szlaku lub pod koniec dnia. Na trawers Grenlandii zabrałem ponad 3 kg.
  • Bób prażony. Od czasu zimowego przejścia gór Polski mój faworyt wśród kalorycznych przekąsek. Intensywny smak urozmaica dietę. Dobre źródła białka i tłuszczu.
  • Orzechy w czekoladzie.
  • Draże czekoladowe – to w zasadzie sam cukier, ale pomogły przetrwać pierwszych kilka dni na lodospadzie. Bez większej wartości poza kaloriami do spalania.
  • Cukierki „krówki”. 2 kg zapas okazał się co najmniej o połowę za mały. Wydzielałem sobie ten przysmak, który dodawał mi energii w najtrudniejszych momentach wyprawy i żałowałem, że zabrałem na sanie tylko 2 opakowania.
  • Cukierki landrynki. W góry wysokie zabieram zawsze niewielką ich ilość. Stanowią niemal w 100% cukier, łatwo przyswajalny nawet w trakcie dużego wysiłku i na znacznych wysokościach, przy ograniczonej podaży tlenu w rozrzedzonym powietrzu. Na Grenlandii były odpowiednikiem żeli energetycznych, źródłem energii na kryzysowe momenty.
  • Ciastka typu stroopwafel. Holenderski wynalazek. Twarde wafle z nadzieniem z syropu, na mrozie nieco trudne w pogryzieniu, ale wyjątkowo smaczne.
  • Batony orzechowe „This-1”. Naturalne batony polskiego producenta, odporne na wysokie i niskie temperatury. Nie zamarzały nawet w najzimniejsze dni wędrówki. Gęste kalorycznie i dające dużo energii. Wybrałem moje ulubione: z guaraną i czekoladowe.
  • Żelki. Małe opakowanie trzymałem w tajemnicy przed Mateuszem między bagażami i w głębi lądolodu niespodziewanie otworzyłem. Od tej pory przez 3 tygodnie zjedzenie kilku było naszym sposobem na uczczenie jakiegoś ważnego momentu lub zakończenie trudnego dnia. Kilka z nich zakopałem na grzbiecie lądolodu Grenlandii, w najwyższym punkcie wyprawy, jako symboliczną ofiarę dla miejscowych duchów.
  • Suszone jabłka. Choć zajmowały sporo miejsca, suszone jabłka w plastrach były jednym z moich faworytów. Chrupałem je zawsze w chwili, gdy po skończonym dniu zwalaliśmy się do wnętrza namiotu, czekając aż topniejący w garnku śnieg zamieni się we wrzątek. Podczas takiego oczekiwania, gdy żołądek zaczynał skręcać się z głodu, 2-3 garście tych owoców zabijały na chwilę głód. Dodatkowo były też źródłem błonnika, którego niewiele mieliśmy w diecie. Ich spożywane zapobiegało zaparciom, niwelowało popołudniowy głód i regulowało wypróżnianie.
  • Suszone mango. Przed wyjazdem z Polski dorzuciłem do bagażu 1 kg opakowanie tych owoców. Były fantastycznym deserem, za którym obaj przepadaliśmy.
  • Gruszki suszone z cukrem. Przekąska wartościowa pod kątem mikroelementów, a przy tym smaczna. Co pewien czas była naszym deserem.

Spora część produktów kupowana była w dużych opakowaniach po 1, 2 i 5 kg. Ich źródłem był wtedy sklep BadaPak, który bardzo polecam (i nie jest to reklama!).

trawers grenlandii jedzenie
W ciągu dnia na trawersie Grenlandii każdy postój oznaczał jedzenie porcji około 500 kcal.

3. Trawers Grenlandii: obiady / główne posiłki

Dania liofilizowane z ryżem instant i masłem. Wraz z Mateuszem korzystaliśmy z gotowych dań polskiego producenta Lyofood. Firma wyposażyła nas w duże porcje o kaloryczności ok. 500 kcal, na Grenlandię poleciało ze mną 40 sztuk. Były to różnorodne dania, które dobierałem po kilka sztuk z każdego rodzaju: farfalle w sosie szpinakowo-serowym, gulasz z kaszą, kurczak tikka masala, kurczak pięć smaków, penne a’la bolognese, danie meksykańskie, schab z ziemniakami, schab z zielonym pieprzem i ziemniakami, strogonow z makaronem. Każde z nich stanowiło podstawę posiłku, jednak nie wyczerpywało całego dania. Na koniec każdego dnia wędrówki przez lądolód potrzebowaliśmy uzupełnić dużą stratę energii. Dania liczące 500 kcal były zbyt małe w tym celu i musiałbym jeść po 2 sztuki każdego popołudnia. Zamiast tego wzbogacałem wszystkie liofilizaty dodatkowymi składnikami.

trawers grenlandii jedzenie
Mateusz uzupełnia kalorie na biwaku.

Pierwszym z nich był ryż instant. Przypomina on zwykły ryż, ale nie wymaga gotowania i jest gotowy zaraz po zalaniu wrzątkiem. Przed wyprawą kupiłem 5 kg zapas i do każdego dania dosypałem 120 g. Aby dodatkowo zmniejszyć wagę jedzenia, większość liofilizatów przesypałem z fabrycznego opakowania do cienkiej torebki foliowej. Do niej także dosypywałem ryż instant, który wzbogacił moje obiady o 350 kcal każdy. Dodawałem też 20-25 g duńskiego masła. Dodatek ryżu instant i masła do oryginalnego posiłku podwyższał jego kaloryczność z 500 do 900-1000 kcal.

Mając tylko kilka posiłków oryginalnie zapakowanych, podczas trawersu Grenlandii korzystałem wielokrotnie z tego samego opakowania. Później przestawiłem się na lepszy sposób: obiady przygotowywałem w izolowanym naczyniu GSI Fairshare Mug. To rodzaj dużego, zakręcanego kubka w neoprenowej osłonie. Przy pojemności 1 litra pozwalało zalać danie odpowiednią ilością wrzątku. Naczynie to oddał mi podczas wyprawy Mateusz. On sam korzystał raczej z oryginalnych opakowań Lyofood.

Zupy. Oprócz dań głównych zabrałem na przejście lądolodu zestaw kilku zup Lyofood. Z żalem stwierdziłem: było ich znacznie za mało! Zupa gulaszowa i krem brokułowo-szpinakowy z mozarellą były świetną przystawką i urozmaiceniem smaku przed obiadami. Zamiast 5 sztuk chciałbym mieć przy sobie 30. Aby zaoszczędzić na wadze, także i je przesypałbym do lekkich torebek, by przygotowywać później w większym naczyniu.

trawers grenlandii jedzenie
Każdorazowe pakowanie sań oznaczało wrzucanie do nich zapasu jedzenia. Z czasem 3 wielkie worki skurczyły się do małego pakunku. Do końca trawersu Grenlandii dotarło 500 gramów z prawie 40 kg jedzenia.

4. Dodatki do posiłków

Ser żółty. Kupiliśmy go na Grenlandii, w Kangerlussuaq, przed startem na trawers lądolodu. Był czasem przekąską samą w sobie, jednak najczęściej wydzielałem go sobie ostrożnie, dodając do posiłków. Głównie wspomnianych wyżej śniadań, ale nie tylko. Szybko dostrzegłem, że zapas 1,5 kg był boleśnie za mały, zmuszając mnie do oszczędzania go niczym cennego zasobu. Na podobną wyprawę chciałbym mieć dziennie około 100 g sera typu gouda. Oprócz niego także zapas sera twardego typu cheddar lub parmezan.

Masło. Uniwersalny dodatek do każdego śniadania i obiadu, źródło tłuszczu, a zatem i kalorii. Na zimowym trawersie Islandii pokusiłem się o zabranie oliwy. Pomysł ten był chybiony, tłuszcz zamarzał w butelce. Od tej pory zabieram masło, łatwiejsze w porcjowaniu nawet gdy zamarznie na kamień. Każdego dnia zjadaliśmy około 50-80 g, ale gdybyśmy mogli, zwiększylibyśmy tę ilość dwukrotnie. Zapas 2 kg okazał się zbyt skromny na nasze apetyty i spokojnie pochłonęlibyśmy na Grenlandii jego dwukrotność.

Wiórki kokosowe. Bardzo kaloryczny dodatek do owsianki, zabrałem 0,5 kg.

Mięso. Choć straciłem na nim kawałek zęba, salami z orzechami i suszona wołowina były wymarzonym urozmaiceniem posiłków i przekąską. Lądowało w śniadaniowym puree i było przez nas podgryzane w oczekiwaniu na obiad. Na co dzień jem niemal wegetariańsko, ale zimowe wyprawy zmieniają to zdecydowanie. Przypuszczam, że taki „zimowy” głód na mięso ma podłoże bardziej psychiczne niż wywołane rzeczywistą potrzebą. Na zimowe i arktyczne wyprawy zabieram jednak zapas.

trawers grenlandii jedzenie
Do wybrzeża około 80 km. Posiłek na postoju w środku dnia.

Boczek. Najweselszy dodatek ze wszystkich. Po 2 tygodniach marszu, w dawnej stacji DYE-2 znaleźliśmy 3 opakowania norweskiego boczku, pozostawione tam przez którąś z poprzednich wypraw. Od tej pory, korzystając z drugiej kuchenki, smażyłem go i dodawałem do naszych obiadów, błogosławiąc naszych anonimowych darczyńców!

5. Suplementy

Moja 35-dniowa dieta była jedną z najlepszych, jakie kiedykolwiek zastosowałem podczas wyprawy. Jasnym było jednak, że nie dostarczy mi wszystkich potrzebnych składników. Stosowałem więc suplementację kilkoma preparatami. Były to:

  • probiotyk (codziennie)
  • witamina D3 (codziennie)
  • witamina C (codziennie)
  • żelazo (co 2-3 dni)
  • multiwitamina (co 1-2 dni)

Takie zestawienie przetestowałem już wcześniej na zimowym trawersie Islandii w 2020 r.

Na Grenlandię zabrałem także kilkanaście opakowań odżywki Runtime, której skuteczność testowałem 2 lata temu, przechodząc góry Polski zimą. Bogata w białko ułatwiała regenerację i wzbogacała dietę o komplet witamin i minerałów, powiększając dzienną dawkę energii o 400 kcal.

6. Elektrolity i napoje

Po wejściu na lądolód cała woda, jaką spożywaliśmy w posiłkach i napojach, powstawała z topienia śniegu na kuchence. Była to więc niemal woda destylowana, pozbawiona minerałów. Jej picie wyjałowiłoby nas, dlatego do każdego posiłku i porcji wody dodawałem niewielką ilość rozpuszczalnych elektrolitów. Był to głównie musujący Isostar Power Tabs w tabletkach, łącznie 40 sztuk. Ilość minerałów, jaką dodawałem do wody była znikoma w porównaniu ze wskazaniem producenta. Zamiast 24 g/0,5 litra było to raczej 1g/2 litry. Taki roztwór nie miał smaku i był bazą do zaparzenia herbaty lub zalania obiadu, ale upodabniał wodę ze śniegu do mineralnej.

Oprócz tego w moich workach z jedzeniem znalazło się ok. 120 torebek herbaty i kilkanaście saszetek kawy instant. Ta ostatnia pośrodku białej pustki smakowała jak najlepsze americano 🙂

trawers grenlandii jedzenie
Rytuał topienia. Każdego dnia potrzebowaliśmy około 9 litrów wody, otrzymując ją w całości ze zbieranego śniegu.

7. Zestawienie zapasów na trawers Grenlandii

Poniżej znajdziesz podsumowanie tego, co znalazło się w moich pulkach na trawersie lądolodu Grenlandii. Łączna waga zapasów wyniosła 38,5 kg, stanowiła więc prawie połowę mojego ładunku (sanie ważyły około 90 kg). Dzienne spożycie sięgnęło 5000 kcal, jednak nie uzupełniło całego wydatku energetycznego wyprawy. Do Isortoq na wschodnim wybrzeżu dotarłem o ok. 4 kg lżejszy, ale ubytek ten nadrobiłem w kilkanaście dni.

PRODUKTYILOŚĆ [KG]WARTOŚĆ KCAL/1 KGWARTOŚĆ ŁĄCZNIE [KCAL]
czekolada - różne rodzaje9501045090
dania liofilizowane - 40 szt.4,5470021150
ryż instant - dodatek do liofilizatów236007200
bób prażony146704670
suszone mango120502050
gruszka suszona2,5276690
cukierki krówki240908180
ciastka stroopwafel145604560
chałwa0,752703689
batony This-10,622501350
cukierki landrynki0,6539002535
orzechy w czekoladzie0,557102855
żelki0,33300990
draże czekoladowe0,24700940
wiórki kokosowe - dodatek do owsianki0,565103255
owsianka - zestawy gotowe1,338004940
płatki owsiane - dodatek do owsianki0,537201860
kiełbasa salami z orzechami148604860
orzechy i migdały3,1600018600
odżywki Runtime1,540906135
masło2715014300
ser żółty1,535505325
boczek1,251806216
SUMA38,55 KG171440 KCAL
KALORIE DZIENNIE4898 KCAL

Zobacz również

11 odpowiedzi

  1. Czyta sie super, bardzo Ci dziekuje. Choc jak tylko dochodze do zdjec to zimno sie robi 🙂 „Nie potrafiąc skomponować naprawdę dobrej mieszanki” Ja to jestem 0 w porownaniu do Twoich doswiadczen, ale jesli szukasz gotowcow to polecam TentMeals, z wyjatkiem sniadania sa pycha i co wiecej pakowane sa bez nadmiaru opakowania (trzeba je zalac w kubku). A jesli chcialbys sprobowac, to podaje tez wlasna recepture: https://przypadkopis.wordpress.com/2021/04/18/muesli-slodki-poczatek-wyprawy/ ale to nie jest juz rasowy liofilizat (ale mi smakuje :-D).

    1. Dzięki za listę produktów z kcal, nie znałem i chętnie wypróbuję bób prażony. W Twojej tabelce kcal dla gruszki suszonej są do przemnożenia x 10

  2. Uważam, że niepotrzebnie dodajesz do wody elektrolity. Zjadając po 5000kcal dziennie dostarczasz organizmowi w zupełności minerałów – źródlana woda by tu nic zmieniła. Procent minerałów jaki dziennie przyjmujemy z wody jest na prawdę niewielki.

    1. Tutaj nie tylko chodzi o przyswajalność minerałów ale o osmolarność wody czylie jej zatrzymanie w organizmie…. nawetIindianie idący do dżungli dodają oranżadki do wody…

  3. Łukasz gratuluję ukończenia kolejnej wspaniałej przygody, hartu ducha i determinacji. Świetnie że dzielisz się swoimi doświadczeniami. Jak zwykle wspaniała lektura 🙂 Dziękuję za ryż instant i chyba coraz bardziej popularny prażony bób 😛 Skoro do draż podchodzisz sceptycznie może wymień je na ziarna kawy w czekoladzie-da dodatkowego kopa lub rodzynki w czekoladzie. Pozdrawiam Gratuluję i trzymam kciuki za kolejne wyprawy.

  4. P.S. zastanawiam się nad tą gołdą czy nie zamarznie bo jest tłustsza/bardziej mokra niż cheddar czy parmezan?

  5. Z mojego niezwiązanego (jeszcze) z takimi wyprawami punktu widzenia zalecenia tej diety czyta się wspaniale. To dieta, która pod wieloma względami jest przeciwieństwem diet dla ludzi żyjących w cywilizacji i chcących być „fit”. Tam ma być jedzenie duże objętościowo, ale skromne kalorycznie, żeby tyłeczki i fałdki nie rosły podczas codziennego, wielogodzinnego siedzenia przed ekranami, tutaj przeciwnie – ma być jak najpożywniej w jak najmniejszej objętości i wadze – żeby nie zabrakło paliwa w baku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *