Wyprawy ostatnich lat pokazały mi, jak ważna na długim dystansie staje się dieta. Zachwianie właściwego odżywiania sprawiło, że z trudem dokończyłem moje przejście Alp w 2017 roku. Zrozumiałem wtedy, że ograniczała mnie nie tylko pogoda i śnieg, który bardzo wcześnie przyszedł w Alpy, ale także pożywienie. Bazowałem na tanich produktach, bogatych w cukry, a więc nie dostarczających długotrwałej energii i ubogich w składniki. Kolejne wyprawy przyniosły zmianę na lepsze. Pilnując odżywiania zacząłem realizować nawet trudniejsze wyzwania, a jednym z nich było zimowe przejście gór Polski z udziałem posiłków Runtime.
Zimowe przejście Sudetów i Karpat prowadziło w całości przez Polskę. Dawało mi to duży komfort podczas przygotowań, gdyż tylko częściowo opierałem się o rzeczy kupowane w drodze. Spora ilość jedzenia oraz paliwo do kuchenki czekało na mnie w wysłanych wcześniej depozytach, które czekały na mnie w odstępach około 7 dni. Oznaczało to, że mogłem wybrać jedzenie jakie chciałem i mieć je na każdym etapie marszu. Znalazły się w nich przede wszystkim główne posiłki: wieczorne danie na bazie liofilizatów oraz śniadania, jakie stanowiły posiłki Runtime.GG.
Czym jest Runtime?
Na pierwszy rzut oka Runtime to danie w proszku. Nie jest to jednak po prostu odżywka białkowa, używana po treningach. To kompletna formuła dostarczająca wszystkich niezbędnych składników, w tym minerałów i witamin – po prostu kompletne posiłki do spożycia po rozpuszczeniu w wodzie bądź mleku. Spożywasz je w formie półpłynnej. Są lekkie i dają energię – 2 porcje, łącznie 800 kcal, stanowiły każdorazowo moje śniadanie na wyprawie. Mimo niewielkiej objętości, podczas wyjść w góry dawały mi energię na pierwsze 3-4 h dnia.

Co wchodzi w skład takiego dania?
Podstawą jest źródło energii, 2 rodzaje węglowodanów. Pierwszy to maltodekstryna. W organizmie ulega dość szybkiemu rozkładowi (indeks glikemiczny 80-100), dostarczając energii bardzo szybko poprzez gwałtowny wzrost poziomu cukru we krwi. Jest obecna w popularnych preparatach dla biegaczy, np. w postaci pastylek. Jej wadą jest szybki „zjazd” jakiego doświadczasz po spożyciu: w krótkim czasie zapasy tak wytworzonego cukru wyczerpują się i odczuwamy zmęczenie wywołane jego niedoborem.
Drugim jest izomaltuloza, dająca przedłużony efekt energetyczny. Znacznie wolniej podnosi cukier, ale dzięki niskiemu indeksowi glikemicznemu (ok. 30) także długo utrzymuje jego poziom. Połączenie tych dwóch węglowodanów daje długi i zrównoważony zastrzyk energii.

Do kompletu otrzymujemy też białka, dostarczające znacznie mniej energii, ale odpowiadające za budowanie i regeneracje mięśni. W tym przypadku są to łatwo przyswajalne białka serwatki, w tym znaczna ilość leucyny, która spowalnia proces uszkadzania włókien mięśniowych i wspomaga regenerację. Runtime zawiera także niewielka ilość tłuszczów roślinnych.
Całość uzupełnia komplet witamin i mikroelementów. Te składniki warto pozyskiwać raczej z pełnowartościowych posiłków, stąd tak ważne w górach urozmaicenie diety. Jednak w sytuacji, gdy mój plan żywieniowy nie pokryje pełnego wachlarza tych składników, Runtime może działać jako ich źródło.
Runtime – jak to się je?
Posiłki dostępne są w kilku odmianach, jednak najwygodniejszą w zastosowaniu outdoorowym jest forma 100-gramowych opakowań. Szybko nauczyłem się, że 2 pakiety dostarczające mi 800 kcal, są idealnym i szybkim śniadaniem. W warunkach domowych używałem i używam ich jako element regeneracji potreningowej, składnik shake’ów po powrotach zbiegów górskich. Bywa także, choć z rzadka, moim posiłkiem w środku dnia, gdy brakuje mi czasu na przyrządzenie czegoś sensownego lub w podróży. Wystarczy zalanie jednej saszetki 300 ml (a więc nieco ponad 0,5 litra na obie). W warunkach domowych używam mleka sojowego, w terenie wystarczy woda. Smak pozostaje prawie ten sam.
W warunkach górskich wsypuję 2 opakowania do litrowego bidonu, po czym zalewam ciepłą wodą i energicznie mieszam przez 20-30 sek. Powstaje wówczas niezbyt gęsty napój. Podczas zimowego przejścia gór Polski taki szybki posiłek był moją pierwszą czynnością. Zalawszy wodą 2 posiłki brałem się za pakowanie, popijając w trakcie. Opróżniony bidon wystarczyło przepłukać małą ilością wody.
Porcję można też zalać wodą wprost opakowaniu i wypić lub (jeśli zdecydujesz się na zrobienie gęstszej) zjeść łyżką z torebki na podobieństwo dań liofilizowanych.

Co ciekawe, taki posiłek jest sycący, choć płynna konsystencja mogłaby na to nie wskazywać. A jednak. Choć wydawało mi się, że płyn będzie po prostu „przelatywał” przez mnie i zostawi uczucie pustego żołądka, po każdym byłem nasycony. Po pierwszy kęs po śniadaniu sięgałem po około 3 godzinach, potem podjadając na postojach co 1,5 do 2 godzin.
Runtime jako posiłek „awaryjny”
W wyjątkowo ciężkie dni sięgałem po dodatkową, trzecią porcję, która dawała mi popołudniowy strzał energii. Ciekawym zjawiskiem były natomiast posiłki nocne. Pod koniec ponad 1000 km wędrówki warunki śniegowe stały się bardzo wymagające i dzień oznaczał nawet kilkanaście godzin torowania w gęstym puchu. Ilość energii, jaką wówczas wydatkowałem była tak duża, że zdarzyło mi się budzić w nocy z głodu! W takim momencie idealnym posiłkiem był także Runtime, czasem uzupełniony batonem energetycznym. Mając w śpiworze bidon z wodą używałem jej do zalania małej saszetki. Efektem był szybki „drink” regeneracyjny przyrządzony w 60 sekund, po którym wracałem do snu.
Osobną kategorią i jedną z moich podstawowych przekąsek w ciągu dnia, były natomiast czekoladowe batony Runtime. Produkt zupełnie inny, bo stworzony jako szybki kęs energii, ale zawierający te same podstawowe składniki. Dwa typy węglowodanów i porcja białka sprawiały, że sam baton energetyczny był niewielkim, ale wartościowym posiłkiem w środku dnia. Pomiędzy rozmaite przekąski codziennie miałem wrzucone 2-3 batony tego typu.

Smak taki, jaki wybierzesz
Runtime.GG produkowany jest w kilkunastu smakach. Które wybrać? O gustach się nie dyskutuje, choć mam kilku faworytów. Na pewno jest nim czekolada, kokos, kawa i tzw. „original”, smakujący niczym herbatniki. Matcha i smaki owocowe także warte są spróbowania i w zasadzie spośród kilkunastu mam tylko jeden, który nie przypadł mi do gustu (limonka).
Jedząc 2 opakowania na posiłek, dobierałem je parami – ale bez przesady. Czekolada z bananem lub kawa z kokosem są bardzo dobrymi połączeniami i ogranicza Cie w zasadzie smak i kreatywność.
Po zimowym przejściu
Planując kolejne wyprawy, w tym najbliższą, letnią, już teraz włączam Runtime do przygotowań. Przede wszystkim towarzyszy mi w treningach i wyjściach górskich, szczególnie jako regeneracja po ostrych podbiegach w wysokim zakresie tętna. Planując lato w górach wysokich zamierzam też łączyć go w dietę. Po pierwsze jako poranne posiłki, które urozmaicać będę lokalnymi produktami. Po drugie – jako posiłki przed wyjściami szczytowymi, gdy na dużej wysokości apetyt będzie kompletnie leżał, a żołądek protestował przed czymkolwiek cięższym. I po trzecie – jako regenerację po dużym wysiłku i powrotach z wysokich wierzchołków.
6 odpowiedzi
Sołtysie! Twój wpis przypomniał mo opis wędrówki Skurki zimą przez Yukon. W jego bilansie żywieniowym, była nocna przegryzka. Mogła wydawać się dziwna. Ale Twoja relacja potwierdza taką potrzebę, przy baaardzo dużym wydatku energii w warunkach zimowych.
Pamiętam tamten artykuł i potwierdzam, to samo zresztą działo się na zimowym trawersie Islandii.
czy posiłki runtime dostępne są w jakimś polskim sklepie internetowym?
Niestety nie, tylko na niemieckiej stronie macierzystej.
Trzeba to zalewać wrzątkiem czy można zimną wodą?
Można dowolną, najlepiej działa letnia.