Pamiętam pobyt w Nepalu w 2011 roku i najpiękniejsze miejsce tego kraju, do którego dotarłem. Był nim wtedy szlak wokół ośmiotysięcznika Dhaulagiri, trudna i rzadko uczęszczana trasa przez odludne doliny Himalajów. Gdy po trzech dniach marszu opuściliśmy ostatnią wieś wydawało nam się, że zanurzamy się już w pustkowiu. Ku naszemu zdziwieniu kilkanaście kilometrów za ostatnim osiedlem przywitał nas biwak w lesie, pełen torebek po zupkach chińskich oraz papieru toaletowego. Dzień później dotarliśmy na lodowiec do tzw. Bazy Japońskiej. Tuż przed nią przywitała nas kupa śmieci pozostawionych przez wyprawy i grupy trekingowe – i już wiedzieliśmy że to tu.
Zbyt często zdarza się, że odwiedzając i biwakując w jakimś miejscu wyrządzamy w nim szkody swoją obecnością. Nawet sprzątając po sobie, unikając palenia ognia itp. dokonujemy w krajobrazie zmian, które przetrwają dłużej, niż nasza obecność w tym miejscu.
Odpowiedzią na zwiększający się ruch na szlakach oraz ilość ludzi biwakujących na łonie natury, powstał ruch „Leave No Trace”, propagujący 7 zasad, które minimalizują nasze oddziaływanie na przyrodę. Można je streścić w zdaniu „zostaw miejsce takim, jakim zastałeś”. Zasady te pozostają niezmienne od lat, choć zmieniają się nieznacznie, w miarę, jak powiększa się nasza wiedza na temat oddziaływania człowiek-przyroda.
Zła wiadomość to ta, że bardzo wiele miejsc zostało zniszczonych, zaśmieconych i zadeptanych przez odwiedzających. Dobra to ta, że wystarczy niewielkie staranie, by ogromnie zmniejszyć nasze oddziaływanie podczas marszu lub biwaku. W tym artykule omawiam narzędzia i umiejętności potrzebne, by wprowadzić „Leave No Trace” w życie. Są one rozwinięciem wspomnianych 7 zasad i dla zachowania przejrzystości rozwinąłem tę listę do 10 punktów. Weź je pod uwagę ruszając na najbliższy szlak.
1. Planowanie wędrówki „leave no trace”
Dobre planowanie sprawi, że Twoja wędrówka stanie się lżejsza (rozsądniej dobierzesz sprzęt), ale i przyjaźniejsza przyrodzie. Dobry wybór jedzenia i spakowanie go w trwałe opakowania zmniejszy ilość śmieci, jakie wytworzysz. Brak rozpoznania źródeł wody może skończyć się kupowaniem jej w plastikowych butelkach. Prawidłowe rozpoznanie trasy pomoże oszacować ile paliwa potrzebujesz, a to zmniejszy szansę, że gdzieś w górach brak paliwa zmusi Cię do łamania na chybił-trafił gałęzi na ognisko. Jest to kluczowe zwłaszcza tam, gdzie szata roślinna jest uboga i odbudowuje się wolno.
Przykładem złego planowania był nocleg mojej grupy w ukraińskiej Czarnohorze w 2010 r. Podczas wędrówki często schodziliśmy w doliny i gotowaliśmy na ogniskach. Tam jednak noc zastała nas na głównym grzbiecie. Jedynym paliwem w okolicy była kosodrzewina, a 15 głodnych osób czekało na posiłek. W efekcie uszkodziliśmy okoliczne drzewa, a na ziemi zostawiliśmy czarny krąg, który nie zniknął pewnie przez lata. Moglibyśmy tego uniknąć lepiej rozpoznając teren.
Wyjeżdżając w jakiś obszar znaj zasady wędrowania i nocowania. Niektóre z nich mogą Cie ograniczać. Przykładem są Pireneje, gdzie dzikie biwakowanie jest dozwolone z dala od cywilizacji (powyżej 2 000 metrów i ponad 2h od drogi).
2. Marsz
Przemieszczając się na szlaku lub ścieżce unikaj zadeptywania terenu. Jeśli ilość osób przechodząca przez jakiś obszar przekracza jego zdolność regeneracji, następuje ogołocenie z roślin i odsłonięcie nagiej gleby. To z kolei jest przyczyną erozji, czyli wymywania i roznoszenia przez wiatr odsłoniętej ziemi. Efekty tego są widoczne na ścieżkach prowadzących na popularne szczyty. W niektórych miejscach kanalizuje się ruch turystów, budując drewniane kładki, ogradzając pobocza ścieżek lub tworząc schody z drewna lub kamieni. Te ostatnie są wybitnie nielubiane przez wędrujących, gdyż zaburzają estetykę krajobrazu i dają poczucie, że idziemy sztuczną „autostradą”. Niestety, w miejscach gdzie przechodzący doprowadzili do erozji gleby, bywają jedynym rozwiązaniem. Przykładem jest bieszczadzka Tarnica:
lub kładki nad terenami podmokłymi:
Taki „korytarz” jest mniejszym złem. Prowadzi wędrujących sprawiając, że nie idą oni wieloma równoległymi ścieżkami, zajmującymi często dziesiątki metrów zbocza.
Kiedy tylko możesz chodź już wydeptanymi ścieżkami. Tam gdzie są, nie rób skrótów i nie wydeptuj roślinności, by zaoszczędzić kilka sekund. Na błotnistym odcinku idź prosto, zamiast omijać go bokiem. Możliwe, że inni pójdą za Tobą, a w miejscu gdzie przejdziecie roślinność zniknie. Woda, spływająca podczas deszczu w takim miejscu, zapoczątkuje erozję.
Jeśli znajdujesz się poza szlakiem, staraj się iść jak najwięcej po twardej nawierzchni: skale, kamieniach, żwirze, piasku. Jeśli idziesz łąką, wybieraj trawy dorodne lub suche, które wytrzymają chwilowe zdeptanie. Idealny do wędrówki jest śnieg, o ile oczywiście marsz nim jest bezpieczny. Zdecydowanie unikaj miejsc wrażliwych: delikatnej roślinności czy podmokłych łąk, na których łatwo zostawisz ślady. Pamiętaj, że zachęca one kolejne osoby do pójścia Twoim tropem. Środowiskiem szczególnie wrażliwym jest gleba w regionach pustynnych i arktycznych. Bardzo uboga w drobne organizmy, jakie w niej żyją, powstaje dziesiątkami lat. Przejście lub przejechanie po niej odciska ślady niemożliwe do naprawienia. Takie blizny goją się nieraz dłużej, niż żyje człowiek, który je pozostawił. Przykładem są te koleiny, zostawiane przez off-roadowców w interiorze Islandii:
Idąc bez ścieżki w grupie rozproszcie się, tak by każda osoba szła osobno. Sprawi to, że każde miejsce zostanie naruszone tylko raz, a nie przez całą Waszą kolumnę. Na ścieżce natomiast idźcie razem. Gdy jest ona wąska, idźcie jedno za drugim.
Jeśli chcesz wędrować w duchu „Leave No Trace”, drobną przewagę da Ci marsz na lekko. Jeśli w miejsce ciężkich butów górskich wybierzesz lekkie trailowe, o płytkim bieżniku i miękkiej podeszwie, zmniejszysz oddziaływanie na podłoże. Podobnie stanie się, gdy zamiast 20 kilo spakujesz do plecaka 8.
3. Biwakowanie „leave no trace”
Jeśli Twój pobyt w terenie ma minimalnie oddziaływać na otoczenie, właściwy biwak będzie kluczowy. Miejsce pod namiot powinno być wybrane tak, by nie naruszyło roślinności i nie zniszczyło gleby, ale także aby nie zakłóciło życia okolicznych zwierząt i nie psuło przyjemności z wędrowania i biwakowania innych, korzystających ze szlaku. Jeszcze przed wyznaczeniem miejsca na noc zastanów się: jak duża jest Twoja grupa? I jak bardzo może oddziaływać na otoczenie?
Tam, gdzie miejsca na biwak istnieją i są stale używane, a nawet przygotowane, biwak przyjazny przyrodzie oznacza zabranie swoich śmieci i nie zostawianie trwałych śladów obecności. Jeśli w jakimś miejscu nie ma widocznego paleniska – nie zakładaj nowego. Owszem, wspólne siedzenie przy ogniu wieczorem daje masę frajdy, jednak zbyt wiele miejsc w górach upstrzonych jest, zazwyczaj kilkoma, wypalonymi dziurami w ziemi. Jeśli widzisz wyraźny ślad po ognisku, skorzystaj właśnie z niego. W miejscach uczęszczanych korzystaj z wydeptanych przestrzeni do rozbijania namiotu, budowy kuchni czy przemieszczania się.
Jeśli masz taką możliwość, korzystaj z wiat, deszczochronów i szałasów zamiast namiotu. Nie tylko są wygodniejsze, spanie w nich zostawi mniej śladów w otoczeniu.
Nie okopuj namiotu. Ten zwyczaj powstał w czasach, gdy podłogi namiotowe były bawełniane, a więc łatwo chłonęły wodę. W nowoczesnym, dobrym namiocie możesz spać spokojnie nawet w kałuży. Zamiast kopania rowu wokół siebie, wybierz raczej miejsce płaskie lub minimalnie wzniesione, nie w zagłębieniu. To wystarczy. Nie wycinaj także drzew lub krzewów. Dobre miejsce do spania to takie, które zastajesz gotowe.
Biwakuj z dala od źródła wody, minimum 50 metrów od rzeki czy strumienia. Nie chodzi tylko o możliwość jej skażenia, ale też o pozostawienie przestrzeni zwierzętom przychodzącym napić się w nocy. Podobnie z toaletą: powinna być zlokalizowana 50-100 metrów od wody i tyle samo od namiotu. Biwakuj też możliwie z dala od szlaku, by widok namiotów nie zakłócał innym kontaktu z otoczeniem (Brzmi dziwnie? Dla mnie to całkiem ważne). Nie rozbijaj się też na widocznych ścieżkach zwierząt.
Jeśli wędrujesz w dziczy i w okolicy brak uczęszczanych biwaków, miejsce na noc wybierz ostrożnie. Nie tylko nie rozbijaj się w zagłębieniu lub na tropach zwierząt. Podobnie jak z marszem – staraj się rozstawić namiot na twardej powierzchni z minimalną ilością roślin. Lita skała jest świetna, gdy masz dobrą matę i używasz płachty biwakowej, choć może nie pozwolić na rozbicie namiotu, który wymaga szpilek i odciągów. Piasek, żwir czy ubita ziemia są idealne pod namiot. Jeśli widzisz miejsce, gdzie niedawno ktoś spał, zostaw je i pozwól roślinności się zregenerować. Trzymaj dystans od wody tak, jak na przygotowanym biwaku. Jeśli zatrzymujesz się w dziewiczym miejscu na kilka dni, zmieniaj położenie namiotu tak, by nie „ubijać” tego samego fragmentu poszycia przez więcej niż 1 noc.
Zwijając biwak w dzikim miejscu zatrzyj swoje ślady lub przykryj je liśćmi. Jeśli zebraliście stos drewna na ognisko, rozrzuć je nieopodal. Jeśli usuwaliście kamienie – połóżcie je na miejsce. Dzięki temu zabiegowi lokalizacja, którą opuszczasz, będzie mniej oczywiste dla innych i ma mniejszą szansę zamienić się w trwały biwak (a być może i śmietnik). Nie zbieraj konarów i nie buduj z nich ławek, siedzeń czy umocnień wokół namiotu. Jeśli oczyszczasz teren, by rozłożyć na nim namiot, odchodząc połóż gałęzie i kamienie na to samo miejsce.
Znakomitą opcją biwakowania „Leave No Trace” jest biwak w powietrzu. Hamak w połączeniu z tarpem wymagają do rozłożenia jedynie 2 drzew i działają także tam, gdzie rozłożenie namiotu byłoby niewykonalne z powodu skał, konarów czy spadku terenu. W przypadku hamaka zwróć uwagę, czy pasy mocujące go do drzewa są dostatecznie miękkie i szerokie, by nie pozostawiać śladów na korze.
4. Śmieci
Śmieci w górach i lasach to nasza najczęstsza pozostałość. Wygląda na to, że dla wielu z nas wniesienie pełnej butelki nie jest problemem, ale zniesienie pustej staje się ponad siły. Czasem jednak obecność śmieci bierze się z niewiedzy i złego systemu ich zbierania. Taką pułapką jest oglądany przez mnie od kilku sezonów system zbierania odpadków w bazie pod Kazbekiem. W bazowej kuchni wiszą worki, do których wrzucać można opakowania i inne resztki. Wiele osób właśnie do nich wrzuca to, co zbędne, wierząc pewnie, że opiekunowie bazy wysyłają te worki w dolinę. Nic bardziej błędnego. Worki w kuchni są co pewien czas zabierane i wynoszone 50 metrów dalej, na dzikie wysypisko. Tam słońce i wiatr niszczą pakunki i roznoszą po okolicy drobny plastik, który widziany z góry stał się wielką białą plamą na tle bazy.
W kwestii śmieci obowiązuje w zasadzie 1 reguła: „przyniosłeś – wynieś”. Jeśli zabierasz w góry jakiekolwiek opakowania, musisz znieść je do najbliższego miejsca zbiórki. Zbieraj wszystkie opakowania, zgniataj, pakuj do jednego worka i pozbywaj w schronisku czy miejscowości. Szczelna i mocna torba na śmieci to element, który zabieraj na każdą wędrówkę. Sam często mam w terenie specjalny worek na odpady polskiego Helikona.
Już na początku wycieczki zmniejszysz ilość dźwiganych opakowań, przesypując rzeczy sypkie do mocnych woreczków strunowych. Takie opakowania możesz wykorzystać wielokrotnie. Rozsądnie planuj zapasy wody, by unikać kupowania jej w butelkach. Używaj trwałego bidonu zamiast butelki PET.
Zostawione na szlaku śmieci są nie tylko nieestetyczne. Torby foliowe, sznurki czy niedopałki są zabójcze dla zwierząt. Butelki bywają śmiertelną pułapką dla zwierząt.
Ich fragmenty rozpadają się z czasem na mikroplastik, który znajdowany jest w każdym zakątku planety, także w naszych ciałach. Pranie odzieży syntetycznej przyczynia się do powstania mikroplastiku obecnego w rzekach i oceanach. Fragmenty wyrzuconych śmieci także rozpadają się na drobne cząsteczki, dość małe, by wiatr roznosił je w atmosferze. Trafiają one z powrotem do środowiska w deszczu i śniegu, i są znajdowane w każdym zakątku planety, nawet w wysokich górach i w Arktyce. Plastik rozpada się na fragmenty tak drobne, że często niemożliwe do wykrycia. W konsekwencji nikt nie wie ile jest go w atmosferze, wodzie i glebie – ani jak długo tam pozostanie. Warto więc ograniczyć jego używanie i nie pozostawiać żadnych tworzyw sztucznych w przyrodzie.
A odpadki organiczne? Je także lepiej zabrać ze sobą. Wyrzucona w las skórka od banana czy pomarańczy będzie rozkładać się miesiącami, a zapach resztek jedzenia przyciągać będzie zwierzęta, które przyzwyczają się do traktowania biwaków jako łatwego źródła pożywienia. Pół biedy, gdy będą to gryzonie lub lisy, gorzej gdy w to miejsce zaczną zaglądać niedźwiedzie (problem typowy na wielu szlakach USA i Kanady). Pamiętaj, że im wyżej, tym wolniej przebiega rozkład takich pozostałości. W gęstym lesie na nizinach rzucony na ziemię ogryzek zniknie po kilkunastu dniach. W wysokich górach, pozbawionych roślinności i bardzo ubogich w życie, będzie on leżał cały rok.
Jeśli rozpalasz ognisko odpadki organiczne, papierowe torebki po herbacie czy papier mogą do niego trafić, ale tylko wtedy, gdy spalisz je całkowicie. Nie pal tworzyw i nie wypalaj puszek. Ich pozostałości, wśród nich także substancje toksyczne, pozostaną w palenisku i zatruwać będą glebę oraz kolejnych gości.
5. Gotowanie i przechowywanie jedzenia
Jeśli biwakujesz, nie zostawiaj jedzenia w obozowisku. Nie trzymaj go na wierzchu i nie zostawiaj resztek, które mógłby przywabić zwierzęta. Nie chodzi tylko o to, że możesz stracić kolację. Zbyt wiele niedźwiedzi zostało zabitych lub musiało zostać usuniętych z ich środowiska tylko dlatego, że przyzwyczailiśmy je do naszego jedzenia. Jeśli myślisz, że amerykański Miś Yogi był sprytny kradnąc kosze piknikowe, to jesteś o 30 lat do tyłu. Obecnie jego kuzyni z Yellowstone włamują się do samochodów. Inny przykład to oswojony jeleń znad Morskiego Oka, regularnie dokarmiany przez turystów i podchodzący do nich, który stracił naturalną obawę przed ludźmi.
Jeśli gotowanie to oczywiście ognień. Sam czasem biwakuje w gronie znajomych, ciesząc się ciepłem ogniska, ale co do zasady gotuję na kuchence gazowej. Jeśli nocujesz w uczęszczanym miejscu, możesz skorzystać z istniejącego paleniska. Jednak zakładając nowe w miejscu, które dotychczas było nietknięte, psujesz walory miejsca, które dotychczas było pozbawione śladu człowieka. Wiele osób nie wie także jak dobrze palić ognisko, ładując do niego mnóstwo drewna i na koniec zostawiając kopiec na wpół zwęglonych szczap, rozkładających się latami. Jeśli palisz ogień, rób to tylko w już istniejących miejscach, dokładaj drewno małymi partiami i wypal je całkowicie tak, aż zostanie tylko biały lotny popiół, który łatwo zmyje najbliższy deszcz. A gdy tylko możesz, używaj kuchenek gazowych, które są bardziej wydajne, szybsze i nie pozostawiają śladów.
Jak myć naczynia? Jeśli biwakujesz nad naprawdę dużą rzeką, niewielka ilość tłuszczu z menażki jej nie zaszkodzi. Małe źródło łatwo jednak zanieczyścić naszymi resztkami. Nabierz wody, odejdź kilkadziesiąt metrów i dopiero tam umyj ją, a brudną wodę wylej do niewielkiego dołka w ziemi, z dala od źródła i od miejsca biwakowego. Jeśli musisz użyć detergentu, wykorzystaj mydło biodegradowalne, ale jego resztki także usuń do ziemi.
Osobnym tematem jest zabezpieczanie żywności przed zwierzętami.
W rejonach, gdzie nie spodziewasz się niedźwiedzi, wystarczy szczelne pakowanie jedzenia i trzymanie go w namiocie. Są jednak miejsca, gdzie obowiązkowym (tak, wymaganym przez prawo!) wyposażeniem jest specjalny pojemnik „Bear Canister”. To cylindryczny zasobnik wykonany z poliwęglanu, mieszczący zapas jedzenia na 4-8 dni, szczelnie zakręcany i bardzo mocny. Kształt i konstrukcja sprawiają, że niedźwiedź nie ma możliwości otwarcia go. Taki pojemnik jest najpewniejszym sposobem przechowywania jedzenia, choć niekoniecznie wygodnym – czasem musisz kombinować jak zmieścić go w niewielkim plecaku. Patrząc na niego, możesz nie uwierzyć, że wytrzyma kontakt z łapami lub szczękami niedźwiedzia. A jednak tak jest. Dla tych pierwszych jest zbyt pancerny (waży ponad 1/2 kg), dla tych drugich – za szeroki i zbyt okrągły.
Innym patentem jest Ursack, worek wykonany z Dyneemy i Kewlaru. Lżejszy i łatwiejszy do spakowania, jest wciąż skuteczną barierą dla niedźwiedzia. Używając tego worka, jedzenie włóż dodatkowo w szczelną torbę foliową, nieprzepuszczającą zapachu. Pamiętaj też, że Urscack nie jest dopuszczony do użytku w niektórych rejonach, np. Yosemite albo Sequoia Kings Canyon.
Przez lata popularnym sposobem zabezpieczania jedzenia było wieszanie go na gałęzi lub między drzewami. Choć niezła, metoda ta wymaga wprawy i nie jest w 100% skuteczna. A jeśli popełnisz przy niej błąd, jest szansa, że także Ty nie dosięgniesz potem do swoich zapasów! Co gorsza, w uczęszczanych rejonach zwierzęta nauczyły się do niej wspinać. Niedźwiedzie potrafią przegryzać linki by zrzucić torbę i pomagają sobie w dosięgnięciu do niej.
6. Toaleta czyli sztuka mycia i dyskretnej defekacji
Co zjedzone trzeba też wydalić. Toaleta na szlaku to najczęstszy powód do żartów i narzekań. Ostatecznie jednak, na dłuższym szlaku, każdy z nas musi w końcu pognać w krzaki. I co dalej? Cytując literaturę górską: „jak się załatwić, by nie załatwić lasu”?
Ludzkie odchody ulegają naturalnemu rozkładowi, nie oznacza to jednak, że powinniśmy z radością wypróżniać się kiedy chcemy i gdzie. To, co zostawimy będzie nieestetyczne, będzie płoszyć zwierzęta zapachem i stanie się potencjalnym źródłem zakaźnych mikroorganizmów. Niestety, niewłaściwe nawyki higieniczne sprawiły, że pasożyt obecny w ludzkim kale – lamblia jelitowa – dotarł już do wielu zakątków Ziemi i obecny jest w czystych, zdawałoby się, źródłach wody.
Nie powinny też zostawać na wierzchu, ale zostać zakopane w odległości co najmniej 50 metrów (Amerykanie stosują zasadę 200 stóp, co daje ok. 70 metrów) od źródeł wody i obozowiska. Jeśli biwakujesz w dolinie rzeki, odejdź poza możliwy zasięg najwyższego stanu wody. Idealna do tego jest mała łopatka, którą należy wykopać dołek o głębokości min. 15 cm. Dobrze, jeśli wykonasz go w żyznej glebie, której roślinność i małe organizmy przyspiesza rozkład. Dla wielu początkujących turystów pozycja kucająca, nieodzowna do korzystania z wielu toalet w Azji oraz toalety „leśnej”, wydaje się niekomfortowa, ale cóż – trzeba się do niej przyzwyczaić. Papier toaletowy wrzuć razem z odchodami do dołka i całość dokładnie zakop. Wielu turystów, zwłaszcza szukających oszczędności na wadze sprzętu, unika zabierania ze sobą łopatki. Pamiętaj jednak, że niewielki otwór wydłubany patykiem czy butem to za mało na toaletę. Duża szpilka do namiotu będzie OK tylko w ostateczności i nic nie zastąpi małej łopatki.
A co w sytuacji, gdy Twojego dołka nie da się zakopać? Co gdy podłoże w ogóle nie pozwala na jego wykopanie?
Takim miejscem będzie na przykład pustynia. Wśród kamieni i żwiru trudno szukać miejsca na wykopanie improwizowanej toalety. Jeśli wędrujesz w skrajnie suchym i gorącym miejscu nie pozostaje nic innego, jak przykrycie odchodów kamieniami lub przysypanie piaskiem. Słońce wysuszy je i zabije zakaźne mikroorganizmy.
Sprawa ma się znacznie gorzej w regionach polarnych lub ponad granicą lasu, gdzie aktywność flory bakteryjnej rozkładającej resztki organiczne jest bliska zeru. W takim miejscu kopanie dołka i jego zakrycie powinno być bardzo dokładne.
W miejscach, gdzie naturalny rozkład zachodzi wolno, zostawianie papieru nie ma sensu. Lepiej zabrać go ze sobą, szczelnie spakowany w podwójna torebkę foliową lub spalić. To ostatnie tylko wtedy, gdy nie ma możliwości zaprószenia ognia! Jeśli jesteś na pustyni i właśnie pieczołowicie zacierasz swoje ślady, pamiętaj że strzępy „srajtaśmy” zostaną tu bardzo długo. Lepiej połóż je na kupkę i podpal. Do takich właśnie celów, oprócz łopatki i papieru, warto mieć w terenowej toalecie zapalniczkę. Jeśli dokoła pełno jest suchej roślinności, o ogniu oczywiście nie ma mowy – wtedy zabierasz go ze sobą.
Zimą wydalanie może być wyzwaniem. Nie tylko dlatego, że trudno jest wystawić tyłek na mróz. Zmarznięta na kość ziemia może nie pozwolić na wykopanie dołka, a gruba warstwa śniegu nie daje dostępu do gleby. Moja jedyna rada: szukaj miejsc pod drzewami, gdzie białego puchu jest mniej, dotrzyj do gołej gleby i staraj się ją rozbić. Potem starannie przykryj dołek liśćmi, igłami i śniegiem.
Są wreszcie miejsca, gdzie natężenie ruchu turystycznego zmusza do wynoszenia przez turystów swoich odchodów. Parki narodowe USA lub Park Aconcagua w Argentynie 1stosują system przydzielania odwiedzającym specjalnych woreczków. Gdy przyciśnie Cię potrzeba, sprzątasz po sobie tak, jak robisz to np. po psie w parku i usuwasz je do specjalnych punktów u podnóża gór. Uczestnicy spływów Kanionem Kolorado obowiązkowo zabierają ze sobą specjalne pojemniki na odchody, opróżniane na mecie. Wspinacze w wielkich ścianach parku Yosemite używają „poop tube” czyli szczelnych rur. Natura wezwała Cię na wysokości kilkuset metrów? Żadna filozofia. „Stawiasz klocka” do szczelnej torebki, wrzucasz ją razem z papierem do rury, wsypujesz niewielką ilość środka dezynfekującego, sody oczyszczonej, kociego żwirku lub trocin (takich dla chomika) i zamykasz. Tę sekwencje powtarzasz aż do zejścia ze ściany.
Znacznie lżejsza kwestią jest sikanie. W zasadzie wystarczy, jeśli oddajesz mocz 50 metrów od wody i z dala od ścieżki. Jeśli biwakujesz, rób to za każdym razem w innym miejscu, gdyż sól i zapach mogą przywabiać zwierzęta. Oddawaj mocz raczej na gołą ziemię niż rośliny.
Mycie ciała i zębów podlega tym samym zasadom, co mycie naczyń: rób to w oddaleniu od źródła, namiotów, a wodę z resztkami pasty zakop w dołku. Pamiętaj – jej zapach też może wabić lub dezorientować zwierzęta. Na temat mycia się mydłem w rzece zdania są podzielone. Jeśli jest to duża rzeka, niewielka ilość biodegradowalnego mydła pewnie jej nie zaszkodzi, ale lepiej tego unikać. Co do mnie, wybieram raczej szybkie mycie w strumieniu bez użycia jakichkolwiek detergentów. Na dokładną higienę przychodzi czas po zejściu do cywilizacji. szczegółowo opisałem to w osobnym artykule.
Osobną kwestią jest utylizacja tamponów i podpasek. Niektóre, produkowane w 100% z bawełny i oznaczone jako „ekologiczne”, nadają się do kompostowania lub spalenia. Większość dostępnych środków zawiera niestety tworzywa sztuczne. Należy je szczelnie spakować i znieść razem z innymi odpadami w dolinę. Jeśli jesteś w podróży przez dłuższy czas, rozważ zabranie wielorazowych podpasek przeznaczonych do prania lub silikonowego kubeczka menstruacyjnego.
7. Dzikie zwierzęta – szanuj i trzymaj dystans
Nie tylko pozostawione w obozie resztki zmieniają zachowanie zwierząt. Sama obecność człowieka płoszy wiele zwierząt, co w przypadku np. ptaków może grozić porzuceniem przez nie gniazda i śmiercią piskląt. Duże drapieżniki – wbrew opowieściom fantastów – boją się bardziej nas, niż my ich. Co więcej, wystarczy sam dźwięk naszego głosu, by przestraszyć takie zwierzęta jak niedźwiedź, wilk czy amerykańska puma. W górach wszystkie zwierzęta boją się ludzi. Nawet rozmowa i szuranie butów po ścieżce wystarczą, by przepłoszyć wiele z nich. Gdy atakują, to tylko czując zagrożenie niespodziewanym zbliżeniem się do nich.
Wędrując, przemieszczaj się cicho i nie krzycz. Wyjątkiem jest wędrówka na terenach zamieszkałych przez niedźwiedzie (w naszym regionie to np. Karpaty Rumuńskie), gdzie dobrze jest wydawać dźwięki podczas marszu. Ja sam robię to, przydeptując liście i gałęzie na ścieżce. Ich szelest jest wystarczająco głośny.
Unikaj wędrowania nocą i to nie tylko w parkach narodowych. Wiele gatunków drapieżników noc to czas aktywności, żerowania i wędrówek po lesie. Są to np. małe drapieżniki (kuny, łasice, borsuki) i duże zwierzęta (wilki, niedźwiedzie, dziki i inne). Przemieszczanie się nocą zakłóca ich gody i nie pozwala się swobodnie przemieszczać. Ma to duże znaczenie w Tatrach, gdzie sieć szlaków jest bardzo gęsta. Tam 95% powierzchni parku narodowego znajduje się bliżej niż 1 kilometr od szlaku, a więc ilość miejsca, gdzie zwierzęta mogą być z daleka od ludzi jest bardzo niewielka.
Nie podchodź do dzikich zwierząt, nie dotykaj ich i nie karm. Młode zwierzęta, po tym jak dotykał ich człowiek, mogą zostać porzucone przez swoich rodziców. Zwierzęta, które zatracą strach przed człowiekiem, wchodzą potem do osiedli i miast, zagrażając ludziom i sobie. Niedźwiedzie są tu dobrym, choć nie jedynym przykładem. Obserwując zwierzęta trzymaj dystans bezpieczny dla obu stron, będąc dość daleko, by nie zmuszać ich do ucieczki. Fotografując je korzystaj z teleobiektywu. Dobrze jest fotografować z ukrycia, leżąc na ziemi, zza pnia, głazu itp.
Biwakując chowaj wszystkie resztki jedzenia i umieść namiot tak, by dać zwierzętom swobodny dostęp do wody. Wiele z nich przychodzi do wodopoju nocą, dlatego biwakuj z dala od źródeł i strumieni.
8. Szanuj innych użytkowników
Banalne? Być może. A jednak regularnie przewracam oczami mijając grupy idące rytm muzyki z telefonów czy głośników Bluetooth. Każdy z nas ma prawo do prywatności i kontemplacji przyrody w ciszy, dlatego unikaj rzeczy, które ją zakłócają.
Na wąskiej ścieżce pamiętaj o zasadach pierwszeństwa. Idący pod górę ma pierwszeństwo przed schodzącym. Idący pieszo ustępuje drogi jadącemu na koniu, zaś rowerzysta ustępuje pieszym i konnym. Niedopuszczalne i bardzo ryzykowne jest wymuszanie pierwszeństwa podczas downhill’u wąską ścieżką. O rozjeżdżaniu szlaków quadami nie warto się rozpisywać – jedyne, jakich obecność dopuszczam w górach, to te należące do GOPR.
Szlaki piesze i konne w polskich górach wytyczono osobno, ale czasem idą one tymi samymi ścieżkami. Na wielu szlakach świata (np. św. Jakuba w Hiszpanii) możesz spotkać konie lub osły. Pamiętaj, by podczas mijania zachować odstęp, gdyż zwierzęta łatwo spłoszyć. Ustępując miejsca koniom stań od strony stoku. Trzymaj też pod kontrolą swojego psa, jeśli z nim wędrujesz i tam gdzie to konieczne lub wymagane trzymaj go na smyczy. Pamiętaj, że niektóre parki narodowe nie zezwalają na wprowadzanie psów w ogóle.
Biwakując wybieraj miejsca schowane, które nie będą dostrzegalne przez przechodzących w pobliżu. W zachowaniu dyskrecji pomoże maskujący kolor namiotu lub tarpu (ten na zdjęciu wyżej nie jest najlepszym przykładem, choć z pewnością zwróci uwagę służb ratowniczych).
9. Nie zabieraj pamiątek
Wszyscy wiemy, że nie zabiera się eksponatów z muzeum. Ale drobne rzeczy znalezione w lesie, na ścieżce?
Cóż, zabranie do domu kamyka czy ładnego kawałka drewna nie będzie szkodliwe. Zabierając jednak interesujący okaz minerału czy rośliny nie pozwalasz kolejnym osobom na jego zobaczenie. Nie zbieraj kwiatów, które w górach rozwijają się wolno i rosną w trudniejszych warunkach. Robiąc pamiątkowe zdjęcia nie wykładaj się całym ciałem na krokusowej łące, niczym sezonowe hordy w Dolinie Chochołowskiej.
10. Nie podpisuj zdjęć
Z polowaniem na najlepsze ujęcia, a potem ich publikowaniem, wiąże się ostatni punkt, coraz częściej wspominany jako jedna z zasad „Leave No Trace”. Jest nim niepublikowanie dokładnej lokalizacji niezwykłych miejsc, które znaleźliśmy.
Facebook, Pentagram i Pinterest odgrywają duża rolę w promowaniu miejsc i regionów. W pewnych przypadkach ich fotogeniczność przyczyniła się jednak do ich oblężenia przez miliony ludzi, docierających w jakiś punkt tylko po to, by uwiecznić go na zdjęciu. Prowadzi to do zadeptania tych miejsc i obciążenia ich wielkim strumieniem turystów.
Może to mieć swoje dobre strony. Pamiętam, jak trawersując Islandię ze wschodu na zachód zastanawiałem się, gdzie podziewają się te 3 miliony ludzi odwiedzających ten kraj? W końcu całe jego wnętrze było przejmująco puste. Odpowiedź brzmiała: na wybrzeżach, gdyż te są łatwo dostępne i to wzdłuż nich skupia się większość wodospadów, lagun, plaż czy terenów aktywności wulkanicznej. Dzięki skanalizowaniu niemal całego ruchu turystycznego tam, moja wędrówka była prawdziwie samotna.
Miejscem, które padło ofiarą swojej urody, jest Horseshoe Bend na rzece Kolorado. Kiedyś znane nielicznym, dziś odwiedzane przez 2 miliony ludzi rocznie. Swoją popularność zawdzięcza social mediom, gdzie regularnie oznaczane, zyskało niebotycznie na popularności. Miejscowe władze musiały ograniczyć ruch i powiększyć parking, który nie mieścił już przybywających tu autokarów, zbudować poręcze i punkt obserwacyjny. Zwiększyła się liczba wypadków, gdy źle przygotowani turyści nie wytrzymywali upałów i wzywali pogotowie.
Niestety, to właśnie oznaczanie w social mediach takich miejsc jak Horseshoe Bend sprawia, że zostają one zniszczone przez tłumy. Odkrywając takie perełki możemy ulegać pokusie, by opisać je, oznaczyć na Instagramie, wskazać dokładną lokalizację. Wpisz w wyszukiwarkę frazę „krokusy miejsca”, a wyskoczą blogi, których autorzy dokładnie opisali i oznaczyli najlepsze miejsca na sesje. Taka informacja otwiera jednak dostęp do tych miejsc tym, którzy zniszczą je w celu uzyskania najlepszego ujęcia. Miejsca znane dotychczas tylko pasjonatom stają się znane także tłumom. Jak napisał jeden z amerykańskich autorów: „Niegdyś w wąwozie w Górach Catskill był mały staw, cudownie wolny od ludzi. Można było tam pojechać w okresie letnim i mieć to miejsce dla siebie. Potem przyszedł Instagram. Nie powiem wam nazwy wąwozu ani nie podam linku do zdjęć, ponieważ tylko pogorszyłoby to inwazję pijanych, wylegujących się ludzi w tym, co było niegdyś oazą samotności i spokoju. Użytkownicy Instagrama, którzy uwielbiają spędzać czas na świeżym powietrzu, mają zwyczaj niszczenia dzikich miejsc, które opisują – straszna ironia, której wydają się nie rozumieć”.
Miejsca takie jak Horseshoe Bend kilka lat były znane wąskiemu gronu pasjonatów, zwykle znających zasady „Leave No Trace”. W szczycie sezonu spotykało się tam może kilka osób. Obecnie na Instagramie znajdują się tysiące zdjęć, oznaczonych geotagiem tego miejsca. Część z nich wykonali popularni influencerzy, obserwowani przez setki tysięcy użytkowników. Znajdują oni naśladowców chcących otrzymać te same ujęcia. Dzięki tagowaniu kolejne osoby są zwolnione z szukania. Nagle miejsce to wypełnia się instagramowymi wanna be fotografami, wykorzystujący to miejsce wyłącznie jako tło do sesji. Trafiają tam, nie wiedząc nic o danym miejscu i zasadach odpowiedzialnej turystyki. Zostają po nich śmieci, ogniska i dzikie miejsca biwakowe. O ile nie zaszkodzi to specjalnie miejscom już popularnym, dla tych jeszcze nieznanych może być początkiem końca. Szerzej o tym temacie przeczytasz w artykule Molly McHugh „Loved to Death”.
Powinniśmy cieszyć się pięknymi miejscami. Jednak geotagowanie oznacza wysyłanie w nie ludzi pozbawionych wiedzy i wyczucia, co ma na te miejsca ogromny, negatywny wpływ. Oznaczając swoje zdjęcie na Świnicy czy Śnieżce nie wywołasz większej szkody. Ale opisując dokładnie położenie unikalnego jeziora, wodospadu czy, co gorsza, miejsca życia lub żerowania rzadkich zwierząt, zapraszasz w to samo miejsce potencjalny strumień ludzi, który je zniszczy.
Media społecznościowe, właściwie użyte, potrafią być świetnym narzędziem zwiększającym świadomość. Potrafią też niszczyć miejsca przez popularyzację. Dlatego dzieląc się zdjęciami zastanów się, czy warto upubliczniać ich lokalizację. Czasem, zamiast chwalenia się jakimś odkryciem, lepiej pozwolić docierać tam ludziom mającym cierpliwość, wiedzę i szacunek dla przyrody.
Na zakończenie zapraszam Cię do obejrzenia wysłuchania 2 materiałów o wędrowaniu „bez śladu”. To film nagrany wspólnie z Marcinem Surowcem, autorem kanału YT „Bushcraftowy”:
i odcinek podcastu „Black Hat Ultra” – o naszym wpływie na planetę w ogóle i podróżowaniu dobrym dla przyrody:
8 odpowiedzi
Dziękuję za ten tekst. Powinien zostać wydrukowany i umieszczony przed wejściem do każdego Parku Narodowego; może dzięki temu przestalibyśmy potykać się o puste puszki po Tatrze na każdym kilometrze.
Obawiam się, że dla przeciętnego obywatela jest zbyt długi. Ale dzięki 🙂
Rzeczywiście krótsza wersja by się dodatkowo przy jakiejś okazji przydała bo może by się łatwiej i efektywniej „rozeszła”.
Ale ogólnie bardzo dobry artykuł. Dzięki!
PS. Tam w zdaniu o jeleniu z Morskiego Oka jakaś literówka?
Swietny tekst! Tym bardziej iz w sieci sa takze obecne i takie strony (bede okrutny) — https://zyciewnamiocie.pl/higiena-na-wyprawie-rowerowej/ i tak niestety wyglada, jak „weteran” radzi niedoswiadczonym, ze spoko, zrobcie pranie albo toalete wprost w rzece, no bo jest woda, trzeba korzystac.
Jak zawsze rzetelnie i w sedno. Ta edukacja „Leave no trace” to niewątpliwie jedno z największych wyzwań przy tak rozwijającej się turystyce.
Kiedyś spotkałem się z hasłem: leave only footsteps, take only pictures. A poza tym świetny artykuł. Pozwolę sobie przeczytać więcej Pańskich wpisów.
Zazwyczaj działa to w ten sposób, w który opisałeś. Ja jestem za tym, aby w ogóle zostawiać po sobie porządek, a nawet czasami zrobić coś więcej – posprzątać po innych.
Dobrze by było rozmawiać na takie tematy już w szkole- za dzieciaka łatwiej wykształcić, zdawałoby się proste, a jednak dla niektórych „nieosiągalne” zasady zachowania.