Choć obecnie zaczyna się i kończy na terenie Polski, w czasach II Rzeczpospolitej Główny Szlak Beskidzki prowadził przez tereny obecnej Ukrainy. Ukończony krótko przed wojną, w czasie istnienia ZSRR odszedł w zapomnienie. Z pomocą zapaleńców, którzy odtworzyli jego przebieg, postanowiłem przejść dawną ukraińską część GSB. 440 km samotnej wędrówki. Zimą.
Skąd biorą się pomysły na moje kolejne wędrówki – często sam nie wiem. Dlatego na kolejne pytanie „jak na to wpadłeś?” rozłożyłem ramiona. Gdzieś w ciągu ostatniego roku, podczas dyskusji ze znajomymi lub przy przeglądaniu górskich stron w sieci, trafiłem na ślad tego szlaku. A potem uznałem, że to dobry cel na nadchodząca zimę. Główny Szlak Beskidzki na Ukrainie. Latem przeszedłem istniejący GSB z Wołosatego do Ustronia. Czemu więc nie pociągnąć tematu, przechodząc pozostałą część tego szlaku, która po wojnie przestała istnieć?
Krótka, nudna historia
Jak to się stało, że fragment GSB znalazł się na Ukrainie?
Ukraińskie szlaki zaczęto znakować jeszcze w XIX wieku. W istocie pierwszy znakowany szlak (wtedy jeszcze w przedwojennej Rzeczpospolitej) poprowadzono na szczyt Howerli w Czarnohorze. W kolejnych latach znakowano szlaki także w Beskidach Zachodnich. W 1923 r. działacz Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego, Kazimierz Sosnowski zaproponował utworzenie szlaku, który łączyłby całe polskie Beskidy. Projekt podchwyciły ówczesne środowiska turystyczne i już 6 lat później szlak istniał na odcinku Ustroń – Krynica.
Dalej na wschód czekały Beskidy Wschodnie – Beskid Niski, Bieszczady, Gorgany, Czarnohora. Przebieg szlaku przez te pasma zaprojektował Mieczysław Orłowicz (jego imię nosi teraz znana przełęcz w Bieszczadach). W 1935 roku Główny Szlak Beskidzki był ukończony. Liczył ponad 800 km, prowadząc z Ustronia w Beskidzie Śląskim do wierzchołka Stoha w Górach Czywczyńskich, na granicy z Rumunią.
Obydwaj twórcy szlaku nie zostali zapomniani. Obecny GSB nosi imię Kazimierza Sosnowskiego, Orłowicz stał się patronem podobnego szlaku w Sudetach.
Główny Szlak Beskidzki na Ukrainie
Po II wojnie światowej na Ukrainie szlak odszedł w zapomnienie. Pozostały jednak przedwojenne przewodniki i mapy, zwłaszcza świetne arkusze Wojskowego Instytutu Geograficznego. Na ich podstawie można odtworzyć jego przebieg. Aż do tego roku nie miałem pojęcia o istnieniu ukraińskiej części GSB, ale już od kilku lat paru zapaleńców rozpracowywało jego przebieg na mapach, a następnie w terenie, przechodząc całe Karpaty Ukraińskie. Efektem tej pracy była niemal gotowa trasa, zarejestrowana GPS-em. Niemal, gdyż kilka punktów wciąż pozostaje wątpliwych. Dzięki ich uprzejmości (podziękowania dla Leszka i Jacka) otrzymałem taki ślad, gotowy do użytku.
Wierne podążenie czerwonym szlaku przez Ukrainę jest nie łatwe. Może w ogóle niemożliwe. Zmienił się przebieg traktów leśnych, układ zabudowy, dawne ścieżki zarosły, zamiast nich poprowadzono nowe. Czy to ma znaczenie? Moim zdaniem nie. Zupełnie OK jest dla mnie przejście współczesnymi drogami i ścieżkami, idącymi się w sąsiedztwie dawnych.
Na wielu odcinkach przedwojenny GSB prowadził głównym grzbietem Karpat. Nie zawsze trzymał się ściśle jego kulminacji, schodząc często w doliny. Dość konsekwentnie towarzyszył on jednak grzbietowi ukraińskich Bieszczadów, Gorganów i Czarnohory.
Całość, odtworzona po latach, wygląda następująco:
Szlak rozpoczyna się we wsi Sianki, na granicy z Polską i prowadzi wzdłuż głównego grzbietu Bieszczadów Wschodnich, kilka razy schodząc do wsi pod grzbietem. Na Przełęczy Wyszkowskiej wchodzi w pasmo Gorganów. Tam, początkowo głównym grzbietem, prowadzi na szczyt Popadii, skąd odbija na północ, w stronę wsi Osmołoda. Z niej wspina się na wierzchołek Sywuli, by wrócić na główny grzbiet i natychmiast opuścić go, kierując się do Bystricy. Tam opuszcza Gorgany i dociera do wsi Worochta, leżącej już w Czarnohorze. Z Worochty wspina się okrężną drogą na szczyt Howerli, najwyższy na Ukrainie. Potem, już ściśle grzbietem, prowadzi na Popa Iwana i dalej, do granicy rumuńskiej, na Stoh.
Całość, według GPS, liczy około 440 kilometrów. Latem to 12-14 dni marszu. Zimą – dużo więcej, zależnie od warunków.

Przejście planuję na około 21 dni, a więc 2 razy więcej, niż zajęło mi letnie pokonanie podobnej drogi. Nauczony doświadczeniem z trawersu Islandii zamierzam przed startem w góry zostawić na mojej trasie depozyty z paliwem i jedzeniem. W czasie, gdy mój bagaż będzie czekał we Lwowie, czekają mnie 2 szybkie skoki na południe, w pobliże grzbietu Karpat. Tam, w miejscach gdzie szlak schodzi do osiedli, ukryję zapasy gazu i jedzenia, które później „podejmę” idąc. Skomplikuje to początkową logistykę przedsięwzięcia, ale bardzo ułatwi późniejszy marsz. Mając czekający na mnie prowiant będę niezależny od sklepów, nie zawsze dobrze zaopatrzonych.
Część ukraińskiego GSB pokrywa się z trasą, jaką przeszedłem w 2004 r. idąc Łukiem Karpat. Będę więc szedł swoimi śladami sprzed lat. Może to być interesujące doświadczenie: zobaczyć, jak zmieniły się góry za sprawą nowych szlaków i jak zmienia je zima, która na Ukrainie będzie pewnie ostrzejsza niż w Polsce.
Ryzyko?
Czy samotne przejście zimą jest bezpieczne? Zawsze staram się minimalizować ryzyko, ale uniknąć go kompletnie nigdy się nie da. Starałem się zebrać wszystkie ważne informacje, dobrze zaplanować trasę i dobrać najlepszy sprzęt. Poprzednie zimowe doświadczenia, w tym przejście Karpat Słowackich, przygotowały mnie na trudne warunki. Nie przewidzę jednak wszystkiego. A życie nie może też polegać na unikaniu trudności. I chyba o to właśnie chodzi – przygoda zaczyna się tam, gdzie nie mamy pewności co do zakończenia.
Zimo i śnieg? Niemal na pewno będą. Dwie ocieplane kurtki czekają już na spakowanie, tak jak gruby śpiwór, który na Ukrainie przejdzie swój chrzest. Rakiety ładnie siadają w bocznych kieszeniach plecaka. W końcu dotarła do mnie mocna czołówka. Poprzednie wędrówki nauczyły mnie zimowego chodzenia i (chyba?) pokazały, do jakich granic mogę się posunąć.

Czemu? Na to pytanie mam tylko jedną odpowiedź: a czemu nie? Zimowe przejście gór Ukrainy to świetne doświadczenie samo w sobie. Pozwoli zobaczyć zupełnie inne oblicze już znanych miejsc. Oznaczać będzie na pewno samotność w towarzystwie przyrody i wielką ciszę. To najlepsze okoliczności do wędrówki. Poza ciekawością, chęcią zobaczenia nowych miejsc i sprawdzenia się w tej przygodzie, czuję, że to przejście jest mi po prostu potrzebne. Przez minione 2 lata, od powrotu z Iranu, spędziłem wiele czasu na pisaniu książki, przemieszczaniu się po Polsce i staraniach, by utrzymać się z tego, co robię, tj. podróżowania pieszo. Ostatecznie się to udało. Oznaczało jednak, zwłaszcza przez minionych kilka miesięcy, poczucie stagnacji. Wrażenie, że czas przecieka mi między palcami i że to, co robię, przestało być tak pasjonujące tak, jak bym chciał. To chyba znak, że wdepnąłem w koleiny rutyny. Osiadłe życie jest fajne, dopóki nie zabija życiowej energii i nie dodaje niechcianych kilogramów. Niestety, tygodnie przed komputerem mocno tę energię kradną. Rok 2017 zamierzam więc wykorzystać znacznie bardziej aktywnie.
W 2013 r. spędziłem 6 miesięcy w ciągłym marszu szlakiem do Santiago i Łukiem Karpat. Chciałbym, aby nadchodzący był podobny. Zimowa Ukraina to pierwsza część tego planu. Startuję około 5 stycznia.
Planując 3 lata temu zimowe przejście Słowacji napisałem: „Obawiam się, na szczęście nie na tyle mocno, by te obawy mnie hamowały”. Podobnie jest teraz. Może być ciężko, mogę popełniać błędy, ale niezapomniane chwile nie zrobią się same. Pora więc ruszać.
39 odpowiedzi
Będę trzymał kciuki, jak zawsze. I zazdrościł przygody 🙂
Powodzenia!
Powodzenia, jestem bardzo ciekawa tego przejścia. Zamierzam isc tą trasą latem i po drodze odszukiwać śladów (choć poza kilkoma, nie ma nic) po dawnych polskich schroniskach.
Powodzenia.
Lista sprzętu będzie opublikowana po powrocie ?
Jaka to ta mocna czołówka ?
Powodzenia, idź realizuj kolejne plany bo z tego co czytam to stagnacja Cię „zabija”
Tak, napiszę coś o sprzęcie. A o ubraniach już niedługo.
Przez ostatnie lata brałem w góry Tikkę Petzla. Nominalnie ma chyba mniej niż 100 lumenów i na nocne nawigowanie szybko staje się zbyt słaba. Teraz biorę Black Diamond Storm – 250 lumenów wystarczy w zupełności.
Życzę powodzenia, dzięki takim działaniom wskrzesimy do życia nasz GSB Wschodniokarpacki
🙂
Ja wybieram się koło kwietnia na odcinek od Slawska.
Pozdrawiam .
powodzenia 🙂
Powodzenia!
W ostatnie wakacje przeszła jakaś wichura w okolicy przed mł. Popadią i powalilo wiele drzew.
Nie wiem czy to ktoś uporządkowal czy nie.
W zimie może być lepsze przejście w tamtych okolicach, bo przykrywa wszystko śnieg.
Albo odwrotnie, jeśli śniegu nie będzie dużo i nie zakryje powalonych pni. Pamiętam zimowe wiatrołomy na Słowacji w styczniu i ich mozolne pokonywanie. Zło w czystej postaci.
Tak to bywa, że pracując w domu/biurze tęskni się za przygodami i odrobiną szaleństwa,
natomiast będąc w nieprzystępnym terenie za ciepłem, „przewidywalnością” miejskiego życia.
Ciężko odnaleźć spokój duszy 🙂
Powodzenia Łukasz!
Super pomysł, powodzenia! 🙂
A na wilki to co w wyposażeniu?
Nie będzie. Wilki raczej boją się ludzi, a jeśli ukraińskie są inne, to będę robić dużo hałasu.
Hmm, a tego depozytu nikt nie buchnie? Pal licho jedzenie, można zejść do wioski i dokupić, ale z gazem może być problem…
To prawda, dlatego jego dobre ukrycie to podstawa.
Zdrowa zasada nie rozbijać namiotu tam gdzie go widać z daleka, w Polsce też.
W takim przypadku lepiej iść do wsi poprosić gospodarza o pozwolenie u niego na podwórku.
Zwierzęta są dzikie i wolą schodzić człowiekowi z drogi.
Zawsze jakieś tam ryzyko jest, ze wejdzie jedno na drugie.
Drobne zabezpieczenia pozwolą poczuć się bezpieczniej.
Przespalem wiele nocy w ukraińskich górkach i nic mnie nie zjadlo. Ważne mieć dobrego anioła stróża od wszystkiego, ja mam 🙂
Trzymam kciuki.od siebie dodam dwa skromne zdania. no,raczej może ostrzezenia… czasem w okolicy ludzkich osad trzeba uwazac na watahy zdziczalych psów.potrafią podniesc cisnienie.polecam gaz pieprzowy lub coś „dla swietego spokoju „. Pogoda?raczej lekki mrozik lepszy niż odwilż.czemu ? Na zakarpaciu trwa rabunkowa wycinka drzew która nie jest monitorowana. wiele miejsc przypomina krajobraz ksiezycowy i koszmar.to co pozostaje to metrowe koleiny błoto po pas i zniszczone ścieżki.więc nawet gumowce po posladki nie pomagają.weź to pod uwagę. tyle mojego marudzenia.. reszta to pozytywne perspektywy . trzymaj się !
Powodzenia! Liczę na obszerną relację 🙂
Łukasz, Na obszarze gorganów nie widzę tego schodzenia do wsi. W lecie zabiera to dzień, a zimą??? Nie wiem…to trzeba przemyśleć.Jeżeli chcesz zaliczyć szlak to zakładam że wracasz po zejściu na stare miejsce. W gorganach współczuję…ale powodzenia Ci życzę. Pamiętaj że na Pop Iwanie jest teraz dyżurka…chłopaki siedzą tam i można sie przesppać+ herbata.Sa na fejsie.Zreszta w czrnohorze stosunkowo wysoko są stajnie z wypasu letniego. Można przekimać. Np pod Petrosem
Powodzenia chłopie!!!!
GSB w Gorganach schodzi do Osmolody (no prawie – do przysiółka o nazwie Ryzarnia, o ile dobrze pamiętam) i Rafajłowej, więc nie będzie problemu. Gorgany to będą jakby 3 etapy:
1. Przełęcz Wyszkowska/Toruńska – Osmołoda,
2. Osmołoda – Rafajłowa,
3. Rafajłowa – Tatarów.
Hej Bogdan,
Mój plan polega na tym, by nie opuszczać w ogóle szlaku, schodząc do wsi. W kilku miejscach dawny szlak przecina wsie i tam właśnie zostawiam moje dwa depozyty. Jedno miejsce to Sławsko, przed wejściem w Gorgany, drugi to Worochta, już w Czarnohorze. W drodze przez Gorgany szlak schodzi jedynie do Osmołody, ale tam nie zostawiam depozytu. Mam jedynie możliwość skorzystania w Osmołodzie ze sklepu, jeśli taki będzie.
A więc, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, aż do końca nie opuszczam szlaku. Depozyty będą czekać w jego pobliżu, najdalej 500 m od ścieżki, zakopane w lasach. Odpowiednie miejsca wypatrzyłem już na Google Earth.
Logicznie. Ale ten dojazd ze Lwowa do Sławska i do Worochty… Masakra. Współczuję 😉
Tylko półtorej doby dodatkowej podróży. Wybrałem te miejsca głównie ze względu na dobre połączenia kolejowe. 5-go w południe jadę zostawić pierwszy, 6-go w południe drogi, a 7-go nad ranem zaczynam marsz w Siankach.
P. – Dokładnie tak. Będę miał ze sobą zapas jedzenia na całe Gorgany, ale w razie jakiejś „wpadki” mogę zrobić zaopatrzenie w Bystricy/Rafajłowej i być może Osmołodzie.
Z Ryzarni jest ok 3km do Osmolody
Szlak na moją wiedze nie biegł oryginalnie przez Osmolode, obecnie szlaki biegną z i do wsi.
Z Przełęczy Wyszkowskiej do Wyszkowa 4km, jest jakis hotel.
W Rafajlowej jest jakiś hotelik nie wiem jak w zimie ja sypialem za sklepem W namiocie.
W Worochcie jest hotel i cywilizacją.
Jeśli chodzi o szlak to łatwo go stracić w kilku miejscach.
Pod jajko ilemskie jeśli nikt nie sprzatnąl drzew to jest bardzo ciężko.
Z Doboszynca ostre zejście po kamieniach w dół.
Ale jest też całe dziesiątki km gdzie idzie się lajtowo.
No i w zimie nie ma problemu z wodą.
Filtr do wody wskazany.
W Gorganach są też te pomocne chatki odpada nam wtedy namiot.
Przed Grofa i za.
Za Ryzarnia u góry na połączeniu szlaku z Osmolody.
Na Kukule właściwie to za
Zaroslak to duzy moloch.
(bez rachunku taniej)
Dalej to już Pop Iwan potem chatki przed koncem szlaku, niektóre zamieszkałe.
Ze Stoha do Szybene jest kawałek ale po drodze też się coś znajdzie.
Szlak jest piękny, ale..
dokladnie weryfikuje wędrowca, biada dla slabo przygotowanych.
Bezpieczenstwo:
Gaz pieprzowy kilka petard wystarczy, raczej się nie przyda.
Ale dazer na psy może się przydać.
(Nie zawsze dziala )
Miałem spotkania,lecz nie używałem.
Dokładnie, szlak biegł spomiędzy Popadii i Pietrosa wzdłuż potoku Parenkie do Ryzarni i dawnego schroniska na Jali, a potem wzdłuż potoku Jala w masyw Wysokiej – chyba wychodził gdzieś pod dzisiejszą chatką pod Wysoką. Hotelik w Rafajłowej pierwsza klasa – chyba najlepsze jedzenie jakie jadłem na Ukrainie, smażone pstrągi i pielmienie z octem i pieprzem, mniam! Ale może nie jestem obiektywny, bo to było po kilku dniach w górach i całodziennym przedzieraniu się przez błoto po kolana w dolinie Dołżyńca. W Osmołodzie są dwa sklepy i knajpa, w Rafajłowej sklep i hotel. W Tatarowie to już hulaj dusza jakby co.
Jestem bardzo ciekaw tej wyprawy, bo w lutym chcę przejść z Tatarowa do Osmołody. Na dodatek też mam tego Act Lite Deutera i planuję kupić tego Storma 😉 Tak więc z niecierpliwością czekam na relację. Ciekawe jak tam wygląda dawny szlak. Kiedyś zacząłem nim schodzić po wodę między Popadią a Pietrosem i było ok, ale gdzieś (chyba u kolegi Leszka, z którego pomocy korzystasz) czytałem, że niżej jest nie do przejścia.
Hej Lukasz
Rozumiem, ze twoj patent na cieple spanie, cytuje:
„A w jednym z kolejnych tekstów opiszę, jak tworzyłem swój własny system do spania i jak łączę posiadane śpiwory, by móc spać w niemal każdych warunkach”
poznamy dopiero po powrocie?
Pozdrawiam.
Tekst mam już gotowy, brakuje mi fotografii. Te będę mógł zrobić po powrocie do domu ze Świąt, więc postaram się zdążyć na 2-go stycznia.
Szwędałem się po Gorganach totalnym off roadem z dwoma przewodnikami z SKPB.
Nawigacja za pomocą przedwojennej mapy WIG.
Super sprawa, ale łaziliśmy tam na przełomie września i października. Przez pierwsze 5-6 dni zero wioch, ludzi też mało. 2 kłusowników, 2 zbieraczki, 3 robotników leśnych (u których kimaliśmy w czymś na kształt leśniczówki; nad drzwiami wisiała flaga Ukraina oraz flaga Banderowców; szybciej serce mi zabiło na ten widok, bo byliśmy „nigdzie”, ale w tym momencie z chaty wyszedł autochton i zaczął mówić po polsku – jego babcia była Polką; kapitalna sprawa).
W żadnych innych górach nie widziałem takiej ilości chrustu do palenia.
😀
Super wyprawa Cię czeka!
Pozdrówki!
(tracki gps mam z Czarnohory i Świdowca).
Widzę, że trasa przebiega przez rezerwat „Gorgany”. Otóż chcę uprzedzić, że przejście przez niego jest absolutnie zakazane!
Jest to w regulaminie rezerwatu. Można w tym sę upewnić na stronie „Gorgany” pod punktem: „Що можна подивитись”:
„Odwiedzanie obszaru do celów turystycznych jest zabronione. Za pozwoleniem administracji razem z pracownikami rezerwatu jest możliwe odwiedzanie obszar rezerwatu tylko naukowcom.” http://pzf.menr.gov.ua/%D0%B3%D0%BE%D1%80%D0%B3%D0%B0%D0%BD%D0%B8-%D0%BF%D1%80%D0%B8%D1%80%D0%BE%D0%B4%D0%BD%D0%B8%D0%B9-%D0%B7%D0%B0%D0%BF%D0%BE%D0%B2%D1%96%D0%B4%D0%BD%D0%B8%D0%BA.html
Co gorsza, do obszaru strzeżonego trafiła śsieżka wzdłuż Dołżyńca do przełęczy Stoły. Czyli trzeba iść przez połoniny Kruhła i Douha. Od Stołów szlak na Syniak jest zakazany do połoniny Błażejów (zostały zlikwidowane nawet znaki na drzewach, nie ma też go na ostatnich ukraińskich mapach).
Podjęcie ryzyka przejścia może grozić złapaniem przez straż rezerwatu i opłatą kwoty 52 UAH za każde 100 metrów. Straż ma prawo zrekwirować wszystko, co może udowodnić przejście przez teren rezerwatu (GPS, fotoaparat, komórka itp). Łapówek nie biorą. Opłata przez bank po rozpatrzeniu sprawy w sądzie.
Brzmi to wszystko strasznie, ale prawo trzeba wiedzieć!
Bardzo dziękuję za informację! Rzeczywiście, w rezerwacie możliwa jest tylko turystyka naukowa, tymczasem szlak w mojej wersji przebiega przez granice rezerwatu w okolicach Stołów – widać to na mapie. Postaram się jednak ominąć go i pójdę przez wierzchołek Polanicy.
Cenne informacje, wielkie dzięki! Czy jest dozwolone zejście z Małego Gorganu do doliny Zubrynki i przejście stamtąd przez przełęcz Stoły na połoniny?
osobiscie, po doswiadczeniach z rakietami snieznymi w Bieszczadach i ze skiturami (w „nieco” odleglejszych miejscach), chyba WOLALBYM skitury i – z pewnym wahaniem, jesli nie pulki, to przynajmniej plastikowe sanki „made in Swidnik”. No, ale teraz juz „chyba” za pozno na wsluchiwanie sie w (anonimowe) rady… Poza tym, „specer” po kosowce pod pierzynka, czy na skiturach czy rakietach dostarcza dosc podobnych (****) wrazen. A to, co na skiturach nadgania sie na poloninach, traci sie w lesie. Zycze powodzenia 🙂
m.z.
Spacer po kosówce zawsze dostarcza wrażeń. 🙂
Trzymam za Ciebie kciuki!
+1 … i czekam na „raporty” z trasy. Powodzenia