Ze względu na odległość od serca i to, że nie są niezbędne do przeżycia, organizm broni się przed wychłodzeniem, wyłączając na początku obieg krwi w odległych partiach ciała. Podtrzymuje go w zamian najważniejszych narządach. Dłonie i stopy są więc najbardziej narażone na zmarznięcie i odmrożenia, i należy im się uwaga. Jak chronić je zimą? Ten krótki artykuł opisuje system rękawic, którego sam używam w górach, gdy temperatura spadnie (czasem grubo) poniżej zera.
Zasada warstw
Poradniki dla turystów powtarzają jak mantrę: ubieraj się warstwami. Łatwiej jest regulować ciepłotę ciała, mając trzy cieńsze warstwy ubioru, niż jedną grubą. Ta sama zasada dotyczy dłoni i rękawic. Zwłaszcza podczas długiej wędrówki napotkać mogę różne warunki, a temperatura i wiatr mogą się bardzo zmieniać. Wygodnie jest wtedy regulować także ciepło własnych rąk, dodając lub odejmując rękawic. W zmiennych warunkach ich dwie lub trzy warstwy będą bardziej funkcjonalne niż jedna, ale bardzo gruba.
W stosunkowo ciepły dzień, przy nieruchomym powietrzu, wystarczy Ci na szlaku jedna para polarowych/stretchowych rękawiczek. Gdy zrobi się zimniej, możesz chcieć założyć pod nie dodatkowe ocieplenie. Jeśli zerwie się wiatr, a Ty znajdziesz się ponad granicą lasu, bez żadnej osłony, niezbędne okażą się wiatroszczelne łapawice z nylonu. Idąc w mokrym śniegu, który w ciągu chwili przemoczy polarowe rękawiczki, zechcesz mieć lekkie łapawice z membraną.
Wszystkie te potrzeby możesz pogodzić, gdy zastosujesz się system warstwowy i zamiast jednej pary „do wszystkiego”, zabierzesz kilka lekkich.
Mój system rękawic składa się, tak jak klasyczne outdoorowe ubranie z 3 warstw: cienkiej przy ciele, termicznej oraz zewnętrznej.
1. Warstwa wewnętrzna/”liner”
Nie ma dobrego tłumaczenia angielskiego terminów „base layer” albo „liner”. Obydwa oznaczają cienki materiał, przylegający do ciała, którego rola jest utrzymywanie warstwy ciepłego powietrza przy skórze, przy jednoczesnym odprowadzaniu potu. Liner jest Twoją bielizną, tyle, że noszoną na dłoni.
Używam cienkich rękawiczek wykonanych z jedwabiu lub wełny merino. Ten pierwszy jest tańszy, ale to merino daje lepszy efekt ciepła przy skórze. Dobrym modelem jest np. Icebreaker Oasis Liner z wełny merino o niewielkiej grubości (200g/m2). Bardzo dobrze oddychają, szybko wysychają i niemal nie zajmują miejsca w bagażu. W chłodny dzień i podczas intensywnego marszu mogą być jedyną ochroną dłoni. Ważą 30g/para. Ich wadą jest niewielka trwałość. Służą mi tylko jako dodatkowa warstwa pod grubsze rękawice lub na biwaku, gdy siedzę już w namiocie.
2. Warstwa termiczna
Jej celem jest wytworzenie warstwy nagrzanego powietrza, które izoluje Twoje dłonie. Możesz wybrać między materiałem syntetycznym i wełną. Moim ulubionym materiałem na takie rękawiczki jest Polartec PowerStrech – chyba mój ulubiony materiał outdoorowy w ogóle. Elastyczny, ciepły, zatrzymujący słaby wiatr i deszcz, idealny na bluzy, leginsy, czapki i rękawice właśnie. Możesz go jednak zastąpić prostszym i tańszym polarem albo wełną. Zaletą tej ostatniej jest fakt, że grzeje nawet, gdy jest wilgotna.
Jako podstawowego modelu używam prostych rękawiczek z 5 palcami wykonanych z PowerStrechu.
Gdy robi się zdecydowanie zimniej, na 5-palczaste zakładam dodatkowe łapawice polarowe, z 1 palcem. Są one dość obszerne, by pomieścić moją dłoń razem z dwiema rękawiczkami wewnątrz i jeszcze zapewniają swobodę ruchu. Ta na zdjęciu poniżej, to model nietypowy, już dawno niedostępny, stworzony przez ś.p. Alpinusa. Składa się ona z lekkiego polarowego wkładu oraz nylonowej łapawicy zewnętrznej.
3. Warstwa zewnętrzna
Gdy pada mokry śnieg lub bardzo wieje i boisz się przemoczenia, na wierzch załóż rękawice lub łapawice z membraną. Zabieram w góry kilka modeli. Poza wiekowymi już Alpinusami, które nie chcą się zniszczyć ani zgubić, mimo swoich 10 lat, mam lekkie i cienkie łapawice Milo Yoda z membraną Aquatex. 1-palczaste i regulowane w nadgarstku, a przy tym ważące 99 g, także nie zajmują niemal w ogóle miejsca w plecaku czy kieszeni. Są jednak świetną ochroną przed topniejącym śniegiem. Miałem je także latem na trawersie Islandii na wypadek długiego okresu deszczu i zimna.
Profesjonalne łapawice sprzedawane są często w komplecie z ocieplanym, syntetycznym wkładem. Przykładem jest np. model Black Diamond Torrent – rękawice membranowe, 5-palczaste, z polarową wkładką. Taki model jest bardzo ciepły i jednocześnie uniwersalny. Stanowi gotowe połączenie warstwy termicznej i zewnętrznej, które możesz rozdzielić wedle życzenia.
Łapawice są też podręczną suszarnią rękawic w marszu. Jeśli parę, którą właśnie mam na dłoniach zamoczę, szybko wkładam na nią łapawice. Zamknięte w nich dłonie ogrzewają się, a ich ciepło odparowuje wilgoć przez membranę. Po godzinie-dwóch całość jest sucha. Łapawice zdejmuję, gdy robi się cieplej, by nie zapocić dłoni. Na mrozie pocenie się to Twój wróg.
4. Rękawice/łapawice uniwersalne
Wielu producentów oferuje rękawice, które nie wpisują się w powyższy system warstw. Są to zazwyczaj modele ocieplone i jednoczęściowe, szyte z myślą o narciarzach. Inne, wzmocnione skórą czy kevlarem, to modele dla alpinistów. Czy warto je mieć podczas zwykłej wędrówki? Moim zdaniem nie są tak uniwersalne, jak kombinacja kilku cieńszych. Sprawdzają się jednak w trudniejszych warunkach i w wymagającym terenie, gdzie żonglowanie kilkoma parami jest niewygodne i potencjalnie ryzykowne. Takiej pary używałem np. podczas wejścia na Mont Blanc czy zimą w Tatrach. To proste rękawice narciarskie (model Trespass Stealth) ocieplone polarem, z regulacją i membraną. Są dość ciepłe, by wytrzymać silny wiatr i -10° mrozu. Od wewnątrz pokryto je gumą, co bardzo poprawia chwyt na czekanie i kijkach. Gdy zamierzasz na serio mierzyć się z zimą, przyda Ci się model jeszcze grubszy, z ociepliną puchową czy Primaloft.
Podsumowanie
Uniwersalne, ocieplane rękawice przydadzą Ci się na dużym mrozie i tam, gdzie warunki są jednostajne. Na dłuższym szlaku i tam, gdzie pogoda może się zmieniać, wolę stosować kilka warstw. Rękawiczki, które noszę, powinny uzupełniać się wtedy, tworząc pasujący do siebie system. Mogę wówczas zdejmować lub zakładać kolejne warstwy, dopasowując je do okoliczności.
Opisany wyżej zestaw: cienki liner, rękawiczka 5-palczasta, łapawica 1-palczasta i łapawica z membraną, to moja kombinacja na długi, nawet wielotygodniowy marsz w zmiennych warunkach. Wygodna, przy tym chroniąca dłonie w temperaturach do -30°C, a nawet w marznącym deszczu. I, co ważne, wcale nie droższa od jednej, ocieplanej pary rękawic.
5 odpowiedzi
Dziekuje za wyczerpujace informacje .Przydadzą się 🙂
Dokładnie nad takim systemem się zastanawiałem (liner z jedwabiu + liner z merino + cieniutkie rękawice wierzchnie z windstopperem) jako nad rozwiązaniem najbardziej wszechstrnonnym. Swoim wpisem utwierdziłeś mnie w przekonaniu, że to dobry pomysł 🙂
Przy zakupie należy też pamiętać by rękawiczki nie były zbyt obcisłe co pogarsza krążenie powodując szybsze marznięcie a nawet odmrożenia!
Niestety, coraz więcej firm produkujących łapawice „z wsadem”. Modeli bez wsadu ubywa. Jest Milo za ca.120-130 PLN, Łapawice Tera Nova, Haglofs. Modeli „pięciopalczasych” nie kojarzę.
Generalnie rękawiczki to stosunkowo drogi temat. A nie zależnie od modeli podlegają zużyciu i gubieniu.
Alternatywa dla tych którzy nie chcą przeinwestowywać nie opisana przez Łukasza, to rękawiczki: wełna/akryl + thinsulate. Można je kupić w sieci w sklepach militarnych (są produkowane dla wojska), oraz w sklepach typu np. Tchibo. Sama konstrukcja jest w stopniu co najmniej dużym wiatroszczelna. Uzupełniona dodatkowo o opisywaną zewnętrzną łapawicę jest zestawem na warunki „średnie”.
Wersja „na bogato” tych rękawiczek to np. Millet, który je twardo produkuje, tyle że materiałem zewnętrznych jest wełna. Mimo, że droższe od modeli wojskowych, kosztują mniej więcej tyle ile rękawiczki „z logiem” z Powerstretch, czy PowerShield.
A jak z rozmiarami? Dokładnie chodzi mi o ile większy / lub nie jest rozmiar łapawic zewnętrznych w stosunku do normalnego rozmiaru ręki.