Lubimy się ścigać, lubimy zestawienia kto pierwszy i kto wyżej. Jeszcze bardziej lubimy sami być obecni w takich zestawieniach. Chęć bycia pierwszym za wszelką cenę. Gdy ktoś już był przed nami, próbujemy szybciej, mocniej, dziwniej. Nie mogę być pierwszym człowiekiem na Evereście? Będę pierwszy który wszedł tam tyłem, na rękach i wstrzymując oddech. Jestem Bogiem, uświadom to sobie. Joł.
Z drugiej strony gdyby nie chęć zrobienia czegoś lepiej, nie istniałby postęp. To dzięki ludziom porywającym się na rzeczy niemożliwe przesuwamy granice naszych możliwości. Pamiętam jak w 2002 roku, po zakończonym pokazie w auli uniwersytetu, spytałem trzech prelegentów, którzy wrócili z Łuku Karpat czy da się ich trasę powtórzyć samotnie. „Szansa jedna na milion!” brzmiała odpowiedź któregoś z nich. Dwa lata później owa „jedna na milion” stała się faktem. Obecnie znaczna część wypraw, jakie wyruszają Łukiem Karpat, to samotnicy i nikt się temu nie dziwi. Osobiście uważam zespół jednoosobowy za najlepszy do realizacji takiego planu.
Gdy jestem w górach, obca mi jest rywalizacja. Góry nie są dla mnie sportem, bycie wśród nich traktuję jako całkowicie osobiste przeżycie, niepowtarzalne, wręcz intymne. Wejście na szczyt lub droga każdej i każdego z nas ma wartość, bez względu na to czy jesteśmy tam jako pierwsi w historii czy setni danego dnia. Liczy się to, co przeżywamy, a nie statystyka i miejsca na podium.
Dzisiejszy poranek kazał mi jednak zastanowić się właśnie nad statystyką. Wymieniałem e-maile ze znajomą redakcją i w jednym z listów przeczytałem:
„[…] bardzo mi brakuje małej ramki historycznej o tym ile osób przeszło dotychczas Łuk. Z tego co pamiętam można te przejścia policzyć na palcach obu rąk.”
To pytanie sprawiło, że zacząłem szperać w pamięci i liczyć: ile było przejść Łukiem Karpat? Ile osób ukończyło tę drogę? Kiedy? W jakim składzie? Jak długo? Ile razy się nie udało? Krótkie poszukiwania przyniosły odkrycie, że o jednej z wypraw wcześniej nie w ogóle słyszałem! To dziwne, bo dla własnej ciekawości prowadziłem o dawna statystykę Łuku. Postanowiłem więc zebrać ją i opublikować. Nie po to, by porównywać, bo każdy z nas wędruje dla siebie i w swoim stylu. Raczej po to, by dać obraz sytuacji tym, którzy marzą o powtórzeniu tej drogi.
Gotowi? No to jedziemy.
Próby przejścia Karpat dokonywały grupy przewodników już w latach 60. i 70. dwudziestego wieku. Związek Radziecki pozostawał jednak dla nich nieosiągalny, nikomu nie udało się więc przejść odcinka ukraińskiego. Pierwsze przejście odbyło się na nielegalu, a 5-osobowy zespół wykorzystał wówczas fatalna pogodę i powodzie w Karpatach Ukraińskich, które skutecznie utrudniały kontrolowanie czyjejkolwiek obecności w górach.
W zestawieniu nie umieszczam osób, które Łuk Karpat przeszły lub aktualnie przechodzą, robiąc to na raty, w ciągu dwóch lub więcej wyjazdów. Za przejście Karpat uznaję wędrówkę „za jednym razem”, pomiędzy skrajnymi punktami tego łańcucha górskiego.
Od 1980 roku szlak Łukiem Karpat zakończyły następujące wyprawy:
Rok | Uczestnicy | Narodowość | Czas przejścia (dni) | Uwagi |
1980 | Andrzej Wielocha, Piotr Kurowski, Jerzy Montusiewicz, Zdzisław Pecul, Wiesław Tomaszewski | PL | 90 | Pierwsze przejście Karpat |
1984 | Pavel Mach, Ľuboš Calpaš, Svetozár Krno | Słowacja | 78 | Pierwsza i jedyna znana mi wyprawa słowacka; ominęli Ukraińską SRR idąc Niziną Węgierską. |
1992 | Nicholas Crane i kilku towarzyszy | Wielka Brytania | ? | Karpaty była dla Crane’a częścią długiej trasy górami przez Europę. Przeszedł je z częściowo sam, częściowo z rodzicami, żoną i przypadkowymi przewodnikami. |
2002 | Paweł Kilen, Michał Kukuła, Michał Zieliński | PL | 84 | Drugi zespół polski i pierwszy po 22 latach |
2003 | Bartłomiej Lechowski | PL | - | Próba nieudana, zakończona w środkowej Rumunii |
2004 | Łukasz Supergan | PL | 93 | Pierwsze samotne |
2006 | Martin Káľavský | SK | ? | Na ślad tego przejścia trafiłem po ponad 11 latach od jego zakończenia - więcej danych postaram się zdobyć od autora. |
2007 | Joanna Mikołajczak, Bartosz Malinowski | PL | 150 | Pierwsze przejście Karpat przez kobietę, jednocześnie najdłuższe; Bartosz i Joanna obliczyli swój dystans na 2500 km. |
2007 | Tomasz Fryźlewicz | PL | - | Próba nieudana |
2008 | Tomasz Fryźlewicz | PL | - | Próba nieudana |
2009 | Mateusz Staniak | PL | ? | O tym przejściu dowiedziałem się zupełnym przypadkiem i nie ma o nim żadnych informacji w sieci. Mateusz, odezwij się! |
2011 | Simon Dubuis | Francja | 116 | Część rozłożonego na kilka lat projektu przejścia górami całej Europy |
2012 | Mirosław Hojda | PL | 82 | Przejście absolutnie niemedialne, o którym nie ma ŻADNYCH informacji w sieci. Jedynym śladem były wiadomości jakie od Niego otrzymałem. Wyprawa miała bardzo wczesny start z Bratysławy, trwała od kwietnia do lipca. Pan Mirosław jest najstarszą osobą jaka przeszła Karpaty, choć szczęśliwi czasu podobno nie liczą 🙂 |
2013 | Marcin Malak | PL | - | Próba nieudana |
2013 | Wojciech Stolarczyk, Szymon Pietrowski, Krzysztof Mroszczak | PL | 57 (w tym przejście Karpat jedyne 48) | Najszybsze przejście, połączone ze spływem kajakowym Dunajem na trasie Bratysława – Orsova. Chłopaki, jesteście tytanami! |
2013 | Piotr Baranowski | PL | 89 | |
2013 | Łukasz Supergan | PL | 65 | Najszybsze przejście bez wsparcia, jednak na trasie ok. 200 km krótszej niż przed 9 latami |
2015 | Tomasz Świst | PL | Próba nieudana, zakończona w Polsce. | |
2015 | Marcin Majchrowski | PL | 98 | |
2015 | Weronika Łukaszewska, Sławomir Sanocki | PL | 116 | |
2015 | Piotr Zimny | PL | 89 | |
2015 | Viktorie Hlaváčková | CZ | Start wyprawy z czeskiego Zlina, z pominięciem pierwszych 120-150 km Karpat. Można uznać ją za pierwsze przejście samotnej kobiety, ale geograficznie wędrówka nie objęła całości Karpat, dlatego trudno mi zaliczyć ją do listy skończonych. | |
2015 | Andrei Dumitrescu, Vlad Spiru | RO | 93 | Pierwsze przejście rumuńskie, dokonane łącznie z Górami Wschodnioserbskimi |
2017 | Dominik Księski i osoby towarzyszące | PL | 127 | Przejście Devin - Orsova, 15 osób towarzyszących na krótszych odcinkach |
2017 | Jacek Stępień | PL | 88 | |
2017 | Lina Hallebratt | Szwecja | Długa, samotna wędrówka w towarzystwie 2 psów | |
2017/2018 | Weronika Łukaszewska, Sławomir Sanocki | PL | 88 | Pierwsze przejście zimowe |
2018 | Aneta Bejnar | PL | Próba nieudana, zakończona w Rumunii z powodu ataku psów pasterskich. | |
2019 | Michal Medek | CZ | 74 | Start wyprawy z granicy czesko-austriackiej, koniec w rejonie Gór Banackich: www.transcarpathian.org |
2019 | Michał Kulanek | PL | 144 | Długie przejście na dystansie 2600 km. Start wyprawy z Bratysłąwy, koniec w Orsovie nad Dunajem. |
2019 | Roman Ficek | PL | 39 dni 11 h | Najszybszy czas na trasie Łuku Karpat, samotny bieg z ekipą wspierającą |
2019 | Jean-Marc Souchon | FR | 66 dni | Trawers Karpat był częścią przejścia całej Europy Wschodniej z Istambułu do Austrii. |
Co widać z tego zestawienia?
Po pierwsze: przejścia Karpat stają się coraz częstsze. Przez pierwszych 20 lat (1980 – 2000) były to 3 udane wyprawy. W pierwszej dekadzie XXI wieku (2001 – 2010) zakończone powodzeniem były cztery przejścia. W ciągu lat 2011-2019, przejście Karpat udało się 20-krotnie. Z biegiem lat trudności z zaopatrzeniem i nawigacją maleją, pojawiają się nowe szlaki, znika kontrola paszportowa. Niebanalne znaczenie ma też postęp techniczny, pozwalający na zabranie w trasę coraz lżejszego bagażu.
Po drugie: Łuk Karpat przeszły tylko 4 kobiety (w tabeli wyjaśniam tę wątpliwość dotyczącą pierwszego przejścia).
Po trzecie: po 38 latach przyszedł czas na przejście zimowe.
Po czwarte: Polacy absolutnie królują w zestawieniu. Na 38 osób 12 jest innych narodowości, choć powoli pojawia się na Łuku Karpat coraz więcej osób z innych krajów.
Po piąte i być może najważniejsze: jak wynika z tabeli większość ludzi, którzy decydują się wyruszyć na tę trasę, dopina swego, a współczynnik sukcesu przekracza 75%. Nie oznacza to jednak, że przejście 2000 i więcej kilometrów przez Karpaty to łatwa sprawa. Za każdym z tych przedsięwzięć stały lata przygotowań, analiz map, zdobywania doświadczeń. Każdy kolejny zespół przecierał też ślady kolejnemu, dzieląc się później doświadczeniem. Moje pierwsze przejście, z 2004 roku, trwające ponad 3 miesiące, przygotowywałem przez 3 lata. Drugie, wstyd przyznać, tylko 4 dni.
Na koniec wspomnień czar, czyli jak wyglądały pierwsze przejścia Karpat. Zdjęcia pochodzą ze stron autorów oraz SKG Warszawa i SKPB Warszawa.
19 odpowiedzi
Prawie najszybszy! Godne podziwu!
Dziwnym nie jest, kiedy idzie się z małym bagażem!
Liczby liczbami, a mnie cieszy co innego: że udało mi się przejść te góry dwukrotnie i to za każdym razem bez napinania się na wynik. Wiedziałem, że w porównaniu z poprzednikami idę szybko, ale nie miałem zamiaru bić rekordów. I to było fajne, bo zaoszczędziło mi potężnego stresu i frustracji. Miałem plan, ale po prostu szedłem sobie i czerpałem z tego frajdę. Wierzę, że trójka kolegów, którzy wycisnęli w tym roku 57-dniowy rekord (z czego czysty marsz zajął im tylko 48 dni – terminatorzy!) też miała z tego frajdę, była ona jednak innego rodzaju.
Witaj ponownie Łukaszu.
Pytanie, które kołacze mi się od jakiegoś czasu po głowie, a które postanowiłem zadać przy okazji tego wpisu to: dla czego ponownie zdecydowałeś się na samotny marsz? Z naciskiem na samotny, a nie dla czego w ogóle ruszyłeś ponownie.
I znowu wspominając twoją pierwszą stronę, były tam takie słowa. A sens ich był mniej więcej taki, że samotny marsz to duże wyzwanie i kończąc go żałowałeś, że nie miałeś z kim dzielić radości i smutków z nim związanych. Radziłeś wręcz aby wybierać się z kimś. I o ile dobrze pojąłem, wtedy tak byś zrobił podejmując po raz wtóry to wyzwanie. Jednak po latach niemal dziesięciu ponownie ruszyłeś sam. Nie chcę cie rozliczać bo każdy może zmienić poglądy, ludzie to nie krowy. Ale mimo wszystko ciekawi mnie czemu ponownie samotnie ruszyłeś mimo tamtych refleksji.
Pozdrawiam
Ciekawe, że ktoś jeszcze pamięta moją starą stronę, to już lata temu…
Odpowiedź na to pytanie zawarłem częściowo w zakończeniu mojej „e-książki”. Gdybym miał tutaj na nie odpowiedzieć jeszcze raz powiedziałbym chyba, że tamte słowa powstały pod wpływem silnych emocji, jakie towarzyszyły mojemu powrotowi. Był to pierwszy raz, kiedy byłem samotnie tak długo i samotność podczas tamtej wyprawy w końcu mnie przytłoczyła. Trudne było też długie wyrwanie się z domu, pozbawienie się punktu oparcia. W tamtej chwili czułem, że ta samotność była niedobra, stąd moje słowa, które napisałem we wspomnieniach.
Kolejne lata pokazały mi jednak, że ma ona także swoje dobre strony. Podczas wspinaczek w Alpach, w 2009 roku, nie dokuczała mi w ogóle. Co więcej pozwalała na wielką swobodę działania. Gdy po kilkunastu miesiącach w Azji zostałem sam – Ola, z która podróżowałem, wróciła do Polski – musiałem stanąć twarzą w twarz z nieznaną rzeczywistością i to właśnie wtedy zacząłem podróżować świadomie. Z czasem polubiłem samotność i zmieniłem moje zdanie co do wypraw takich jak przejście Karpat: nie sądzę, abym teraz znał człowieka, z którym mógłbym przejść tę drogę. Może to oznacza, że jestem socjopatą. Po prostu samotność w górach i w podróży stała jest dla mnie stanem naturalnym.
Pytanie które zadałeś jest bardzo ważne i wiele myślałem o nim w tej drodze. Postanowiłem nawet napisać dłuższy tekst właśnie o samotnym wędrowaniu, a uprzedziłeś mnie 🙂 Obiecuję więc niedługo odpowiedzieć na twoje pytanie szczegółowo.
Dzięki Łukaszu! Cieszę się, że jesteś w stanie zaakceptować nasz pomysł na przemierzenie Karpat. Niejednokrotnie po samej wyprawie natknąłem się na słowa, że naszym pomysłem „bezcześcimy” Karpaty, zalewając sobie oczy potem, nie integrując się z duchami gór i spłycając magie niezwykłego miejsca przekształcając je na arenę zmagań sportowych. Sami zdajemy sobie sprawę z tego każda wyprawa z tych 15 była inna i z innymi założeniami wyruszała. Ale nikt inny nie powinien oceniać że jedna czy druga była prawidłowo wykonana, „czyściej” – choć do dziś zastanawiam się nad znaczeniem tego słowa… (Wydawało mi się że myliśmy się wystarczająco często 😛 ) Jeszcze jaz dzięki za te słowa „mieli z tego frajdę”. Mało, ale dość wymowne i w przeciwieństwie do niektórych dopuszczasz do siebie myśl, że z chodzenia (zaznaczam chodzenia bo biegiem pokonaliśmy tylko ok. 510 km trasy) 50 km dziennie można czerpać przyjemność. Do zobaczenia na szlaku 🙂 Tym bardziej podhalańskim! Pozdrawiam
Cześć Wojtek! No właśnie, jeśli rzeczywiście mieliście z tego frajdę, to chyba wszystko w porządku. Niektórzy mają swoje jedynie słuszne poglądy na wszystko i nie dopuszczają myśli, że kogoś kręci zupełnie co innego. Tym bardziej nie wiem, jak można przejść Karpaty czyściej – albo się to zrobi, albo nie. Nie używamy przecież tlenu z butli i lin poręczowych. Szczęścia wszystkim, dopóki nie szkodzimy górom i sobie wzajemnie.
Gratulacje terminatorzy!
Podziwiam! Wszystkich bez wyjątku, tych co ukończyli i co nie ukończyli. Przede wszystkim za to, że w ogóle podjęli wyzwanie.
Szczere mówiąc tego typu osiągnięcia innych mnie motywują. Nie po to, żeby być w jakichś zestawieniach i rankingach, ale w ogóle po to, żeby pokonywać swoje własne bariery i przesuwać horyzont. Dzięki! 🙂
Fantastyczna stara fota z chłopakami w gatkach! Wiesz może, kto jest autorem?
Niestety nie, pewnie ktoś z uczestników albo ówczesnej ekipy, która ich wspierała, donosząc i dowożąc zapasy.
Stawiam na Jerzego Montusiewicza, jedynego uczestnika wyprawy spoza SKPB Warszawa. On zwykle ma prelekcje o tym przejściu Karpat ze slajdami więc chyba on robił zdjęcia. W dodatku na tym zdjęciu go nie widać (chyba że to ten zasłonięty).
Cześć,
Kolejna osoba która przeszła Łuk Karpat, jeżeli to nie jest prima-aprilis (a nie wygląda na to) to jest inne niż wszystkie przejście – zerknij: http://wisla.naszemiasto.pl/artykul/baca-z-koniakowa-szykuje-sie-do-wyprawy-lukiem-karpat,1823586,art,t,id,tm.html ; http://bielsko.gosc.pl/doc/1705614.Redyk-Karpacki-zakonczony
pozdrawiam,
Tomek
Łukasz, tutaj więcej informacji ze zdjęciami: http://www.redykkarpacki.pl/index.php?menu=redyk-opis-redyku&j=POL ; http://gorskiewedrowki.blogspot.com/2014/05/wspomnienie-redyku-1.html (ten blog ma jakieś problemy „Like” od Facebooka – więc jakiś adblok Ci się przyda jakbyś chciał prześledzić wędrówkę).
pozdrawiam,
Tomek
Nie, to nie 1 kwietnia, taki redyk naprawdę odbył się prawie 2 lata temu. W drodze przez Beskid Niski przypadkowo spotkany leśnik wspominał, że był przewodnikiem baców w rejonie Regietowa. Podziwiam, bo wędrówka ze zwierzętami to nie to samo, co z lekkim plecakiem. Tym niemniej do statystyki Łuku Karpat nie włączam, gdyż bacowie ruszyli nie z południowej, ale centralnej Rumunii, a skończyli w Czechach. Można jednak powiedzieć, że taka niepełna trasa najlepiej oddaje kształt historycznych wędrówek Wołochów.
Ahoj, najstarší bol Mirosław Hojda, koľko rokov mal v čase prechodu Karpát?
Nespomínam si , ale viac ako 50 rokov.
Dominik Księski miał w roku przejścia (prawie) 58 lat. No i powstało po tym przejściu potężne itinerarium książkowe.
Jedno z marzeń, które czeka na realizację:)
Myślałem ze go nie wylistowałeś, ale rozumiem ze Jean-Marc Souchon (2019) to ten gosc: https://caminaireinenglish.wordpress.com/eastern-europe/?fbclid=IwAR3bZgqasZB3QFcoKVj6184uC6hlrPGudBeHW6c-VdbGaj-lIMQgLrbpL_w
Mylil mi sie zawsze z Simonem Dubuis, moze dlatego ze obaj FR.
https://ewachwalko.pl/luk-karpat/ do listy 😉