Po 5 tygodniach spędzonych w Pirenejach mogę powiedzieć, że uwielbiam te góry za rzecz, której brakuje mi bardzo w polskich: schrony. W Karpatach znajdowałem co prawda „bezzałogowe” schronienia, podczas zimowej wędrówki przez Słowację. Stojące w pobliżu szlaku chaty, zbudowane przez myśliwych i leśników lub schrony, stworzone przez kluby turystyczne, miały wspólną cechę: były pozbawione opieki, ten, kto do nich trafiał, automatycznie stawał się na jedną noc ich gospodarzem. Na Słowacji schron miał postać komfortowej, kamiennej chaty nad Svidnikiem lub drewnianej utulni Ramża w Niżnych Tatrach, będącej w istocie szałasem, wyposażonym jedynie w stary piec i drewniane podesty do spania. Ale gdy alternatywą jest nocleg przy -15 stopniach w ciasnym namiocie, podobne schronienie jest apartamentem.
Pireneje dają turyście podobne miejsca, bezobsługowe schrony położone zazwyczaj w pobliżu głównego grzbietu. Nocleg w nich może być ciekawym przeżyciem dla kogoś przyzwyczajonego do standardów schroniskowych, ale niemal zawsze będzie bardziej komfortowy od namiotu. W trakcie wędrówki Szlakiem Wysokogórskim Pirenejów korzystałem z takich miejsc co drugą lub trzecią noc. W istocie przyszło mi później do głowy, że można zaplanować całkiem długą wędrówkę grzbietem Pirenejów, wyłącznie w oparciu o takie miejsca.
Jak działa taki schron? Jak z niego korzystać?
Popularnym typem jest kamienny budynek. Niektóre z nich na mapach nazywane są cabana, szałas, ale funkcję letniego domu dla pasterzy przestały pełnić już dawno, jeśli w ogóle kiedykolwiek ją pełniły. Wewnątrz może przywitać Cię ciasne wnętrze, ubita ziemia zamiast podłogi i brak okien, niekiedy jednak będzie to betonowa podłoga, stół i ławy, a pod jedną ze ścian duże podesty do spania, mieszczące nawet kilkanaście osób. Niekiedy znajdziesz tam nawet materace, choć korzystanie z nich odbywa się na własne ryzyko i zawsze kładłem na nich karimatę przed położeniem się spać. Lepiej nie dźwigać na szlaku pluskiew lub podobnych pasażerów na gapę.
Niektóre cabany do dziś używane są przez pasterzy. Zdarza się wtedy, że mały budynek przedzielony jest na pół. Tak było na przykład po francuskiej stronie szlaku, w schronie Cabane de l’Aguila, dzień drogi za Gavarnie. Z trudem odnalazłem wtedy szałas, betonową budowlę nad strumieniem, z powodu mgły, jaka spadła na okolicę. Po wejściu zorientowałem się od razu, że la turystów udostępniono tylko połowę przestrzeni. Do drugiego pomieszczenia prowadziły osobne drzwi, zamknięte na głucho. Rano obudził mnie pasterz, który przyszedł ze wsi w dolinie. Prywatnym kluczem otworzył drugą połowę. Zobaczyłem tam zwoje sznurka, jakim ogradzane są pastwiska oraz worki paszy dla zwierząt. Choć spałem w „jego” chacie nie przeszkadzało mu to – dla turystów przeznaczona była połowa domku, druga połowa pozostawała dla niego.
Cabaną może być też stary, kamienny szałas taki jak ten poniżej.
Niektóre schronienia, choć pierwotnie pełniły pewnie rolę szałasów pasterskich, obecnie służą głównie wędrującym szlakami. Pasterze zaglądają do nich sporadycznie lub wcale. O ich bytności świadczą te elementy wyposażenia, które trudno byłoby przynieść: materac, naczynia, stare ubrania. Często jest niewielki piec lub palenisko, ułożone z cegieł. Wnętrze jest ciemne, niczym pasterskie cabany w Rumunii czy styny na Ukrainie.
Inną kategorią są murowane schrony przeznaczone wyłącznie dla turystów. Te noszą zazwyczaj francuską nazwę refuge lub hiszpańską refugi. Kamienne budynki są obszerne, zawsze znajdziesz w nich stół, ławy i kilka do kilkunastu miejsc do spania. Te ostatnie to po prostu drewniane podesty. Ponieważ stoją w rejonach uczęszczanych, w sezonie spotkasz w nich innych łazików, robiących trawers całych Pirenejów lub jakąś krótszą wycieczkę. Najlepsze, przestronne i dobrze wyposażone spotkałem w północnej Andorze, gdzie szlak HRP prowadzi przez północną część księstwa.
Cabana Coms de Jan, szlak HRP, północna Andora.
Ostatnią, dla mnie najciekawszą, są refugia w formie metalowych baraków czy kontenerów. Stalowe konstrukcje stoją zazwyczaj na niewielkich wzniesieniach, w malej odległości od wody. Wiele z nich mocują do skał solidne odciągi. Patrząc na te stalowe liny zastanawiałem się czy mają one zapobiegać przesuwaniu konstrukcji przez wiatr? A jeśli tak, jak silne muszą tu wiać huragany, by budowniczy rozważał taką ewentualność? Barak zazwyczaj mieści także kilka ciasnych miejsc do spania na 2 lub 3 poziomach plus niewielki stół i przymocowaną do podłogi ławkę. Światło wpuszcza zazwyczaj pojedyncze okno w drzwiach drugi, w tylnej ścianie, wewnątrz panuje więc permanentny półmrok. Jest ciasno, czasem wilgotno, gdy do wnętrza wejdzie kilak przemoczonych osób, które zaczną suszyć swoje ciuchy, ale zawsze sympatycznie. Każdy stara się nie wchodzić innym na głowę, posiłki gotuje się szybko i zaraz zwalnia miejsce przy stole dla następnych, ludzie sąsiedzi mówią przyciszonymi głosami, mając na uwadze, że inni zapadli już w wieczorną drzemkę. Nocą nie siedzi się długo przy latarce, zazwyczaj o 22 wszyscy leżą już na swoich miejscach.
Refugi Enric Pujol
Takie schrony spotykałem najczęściej w miejscach odludnych, z dala od miejscowości. Refugi Enric Pujol, Cinquantenari, Josep Monfort – jak widać sporo nosi imiona lokalnych ludzi gór – te trzy znajdziesz po stronie hiszpańskiej, na zachód od Andory, w regionie, gdzie przez długi czas nie schodzi się do wsi. Tam tez dopadła mnie zła pogoda i możliwość zatrzymania się w ciasnym, ale suchym wnętrzu, była, po ciężkim dniu, na wagę złota.
W Katalonii dwukrotnie trafiłem też do miejsca zwanego na mapach maison forestière. „Dom leśny” to także rodzaj szałasu, zazwyczaj solidnego, jeden z tych, które odwiedziłem, był nawet piętrowy. Spełniają tę samą rolę, odróżnia je tylko fakt, że są własnością administracji leśnej.
Maison forestière de l”Estanyol, Katalonia.
Jak korzystać z takich miejsc? Na ścianach schronów znajdziesz czasem regulamin, nie trzeba go jednak czytać, by umieć się w tym miejscu zachować. Generalna zasada: zostaw po sobie porządek. Tylko tyle i aż tyle. A więc żadnych śmieci, które trzeba znieść do cywilizacji. Zdarzało mi się trafiać do schronów brudnych i pełnych odpadków, na szczęście były to jednostkowe przypadki. Pirenejska brać turystyczna wciąż trzyma niezły poziom.
W pirenejskich schronach znajdziesz jednak i przyjemne niespodzianki. Dość regularnie pozostawiane są tam świeczki, które umila wieczór w takim miejscu. Niekiedy jest to także jedzenie i gaz. Kilka razy zdarzyło mi się korzystać z zapasów znalezionych w takim miejscu, dobrym zwyczajem jest jednak zostawienie czegoś od siebie dla następnych gości. Tam, gdzie schron wyposażony jest w piec, znaleźć można drewno przyniesione przez poprzedników. I znowu – dobry obyczaj nakazuje, po skorzystaniu, przyniesienie zapasu dla kolejnych osób. Chyba najdziwniejszym znaleziskiem, pochodzącym z pewnego hiszpańskiego szałasu, było dobre pół grama specyficznie pachnących, zielonych liści. Zakrzywienie czasoprzestrzeni gratis.
Czy można chodzić po Pirenejach bez namiotu, opierając się wyłącznie o takie miejsca? Posługując się dobra mapą (a więc przynajmniej 1:50 000) możesz zaplanować taką trasę, która co wieczór zahaczy o schron. Takim szlakiem jest na przykład 120-kilometrowy szlak GRP, okrążający Andorę, na którym każda z nocy spędzić możesz w schronie, zazwyczaj wygodnym i dobrze wyposażonym. Jeśli jednak chcesz przejść cały łańcuch, szlakami HRP, GR10 czy GR 11, nie będzie to możliwe. Idąc od strony Morza Śródziemnego, na pierwsze refuge natrafisz już pierwszego dnia, ale w drodze znad Atlantyku – dopiero piątego. W centralnej części gór schronień jest więcej, ale i tam nie ma pewności, czy zaznaczone na mapie miejsce wciąż istnieje i jest otwarte. Idąc granią Pirenejów korzystałem z nich tak często, jak mogłem, zamiast namiotu dźwigając lekką plandekę. Przez 5 tygodni marszu przekonałem się, że było to bardzo dobre rozwiązanie.
Schron to nie tylko miejsce. To także ludzie, których tam spotkasz. Nawet jeśli przestrzeń będzie ciasna, wynagrodzi Ci to rozmowa z sąsiadami. Na moim pierwszym noclegu w takim miejscu spotkałem człowieka, rozmowa z którym stała się inspiracją do zrobienia pewnego szlaku za oceanem. Ale o tym zupełnie kiedy indziej 🙂
13 odpowiedzi
Oj Łukasz, czyżby Appalachian Trail się szykował? 🙂
„rozmowa z którym stała się inspiracją do zrobienia pewnego szlaku za oceanem”. – Appalachian czy Pacific Crest?:). Czy nie trafiłem i coś jeszcze innego?:)
Uczciwie odpowiem że i jedno, i drugie, ale odkładam to na kilka lat. Na pewno nie w przyszłym roku, kolejnym także nie.
No jak jedno i drugie, to nieźle. Sam Pacific Crest to dobrych kilka miesięcy, nawet Twoim tempem, ale jak coś, to już życzę powodzenia!
O wreszcie byłoby jakieś ciekawe polskojęzyczne opisanie tych szlaków. Relacje anglosaskie mi nie podchodzą.
Ale chyba zbyt surowo oceniłeś polskie góry pod względem „schronów”. Jest ich całkiem sporo… ale może lepiej o tym tu nie pisać. Im mniej w internecie takich informacji tym… bezpieczniej dla tych miejsc. Chociaż, jedno, w zakolu Sanu już tak się w ostatnich latach spopularyzowało, że ciężko spać tam samemu. A nie ma komu komina przetkać już od kilku lat.
Schronów jest więcej w Sudetach i niektóre urządzone są jak pałace… no i czyste. Zachęcam do eksploracji.
Może i tak. ŚP. bieszczadzka chata na Obnodze też chyba stała się zbyt popularna. Chodzi jednak o to, by takie miejsca były dostępne nie tylko dla wtajemniczonych, a przy tym nie były niszczone.Te słowackie bądź pirenejskie spełniały obydwa te warunki.
Dobry wpis… a jeszcze lepsze jest to, że poznaliśmy Twoje plany 🙂 Będę czekała te kilka lat z niecierpliwością na relacje 😉
Super sprawa z tymi chatkami. Ta ze zdjęcia tytułowego wygląda jak jakieś wczesnośredniowieczne domki. Kamienie bez zaprawy (właśnie, jak taki domek był zbudowany?) i dach obrośnięty mchem i trawą. A jak wyglądał sytuacja z ciepłem w środku? Po rozpaleniu ognia można było bez problemu chodzić w koszulce? Generalnie przyklaskuję takim pomysłom.
pozdrawiam!
Aż tak ciepło nie było, ściany takiego szałasu są z reguły nieszczelne. Konstrukcja opiera się na sobie, jak kopuła. Co innego chatki. Są szczelne i po rozpaleniu w kominie – jeśli był – trzymałyby ciepło.
Świetne artykuły! Na pewno okażą się bardzo przydatne przy planowaniu wyprawy w Pireneje. Mam w planach wybrać się samotnie na ok. 10 dniową wyprawę szlakiem HRP w tym roku. W 2014r. miałem okazję poznać po raz pierwszy Pireneje, jednak połowa czerwca to było trochę za wcześnie i sporo śniegu leżało. Tym razem celuje w sierpień. Nocowałem w jednym takim blaszanym kontenerze jak opisujesz – Refugi Molieres na wysokości 2390m n.p.m. wybudowanym w 2011r. więc jeszcze pachniało świeżością 😉 Okazał się dla nas jak manna z nieba! Zahaczyłem też o Refugi Mont Roig – był w troszkę gorszym stanie, ale i tak niesamowity luksus! Poza tym namiot i jeden nocleg w szałasie pasterskim, gdzie myszy nocą harcowały 🙂 Pozdrawiam i życzę wielu udanych wędrówek!
Sierpień powinien być idealny. I pogoda i warunki śniegowe są wtedy najlepsze. Dzięki i powodzenia!
Cześć Łukasz;
Akurat w weekend wybieram się do Andory, poszukując informacji trafiłem na Twój wpis. Wyczytałem, że spanie „na dziko” jest tam nielegalne. Czy masz jakiekolwiek doświadczenie w tym temacie? Czy masz może mapę tych „schronów” kamiennych i innych w okolicy Canillo (muszę raz dziennie zejść do hotelu na prelekcje i wykłady.
Pozdrawiam gorąco, Piotrek
P.S. Bardzo dobry wpis
Ostatnio szukałem mapy tego szlaku, niestety jest o nim bardzo mało informacji. Podstawy są jednak np. tu: https://visitandorra.com/ca/nature/grp-andorra-la-volta-a-tot-un-pais/