System zasilania w terenie. Jak ładować sprzęt na wyprawie?

Bez względu na długość i kierunek podróży nie obędziemy się już bez sprzętu elektronicznego. Zegarki sportowe i GPS ułatwiają wędrówkę, telefony komórkowe i satelitarne dają bezpieczeństwo, aparaty fotograficzne pozwalają przywieźć do domu tysiące zdjęć i filmów. Wszystkie te urządzenia wymagają jednak prądu.

Ten artykuł odpowiada na pytania:

  • Jak wygląda mój zestaw elektroniki na wyprawach?
  • Jak ładuję te urządzenia poza cywilizacją?

Elektronika w podróży – czego potrzebujesz?

Ładowanie wszystkich urządzeń elektrycznych, z jakimi podróżujesz i wędrujesz, urasta nieraz do rangi największego problemu na wyprawie. Sam, schodząc z gór do cywilizacji, wielokrotnie pierwsze kroki kierowałem w stronę miejsc, gdzie spodziewałem się znaleźć dostępne gniazdko: na dworzec, do biura informacji, centrum handlowego czy nawet publicznej toalety. Tam rozglądałem się za gniazdkiem, po czym, jeśli udało się je namierzyć, siadałem na glebie obok niego, niecierpliwie obserwując wskaźnik naładowania telefonu.

Czy tak musi być zawsze?

Jak w każdym przypadku warto przed wyruszeniem na wyprawę zapytać siebie: czego rzeczywiście będę potrzebować? Czy te wszystkie graty, których używam na co dzień, będą rzeczywiście potrzebne? Rozważ tę kwestię. Pakując do plecaka stos elektroniki nie tylko obciążasz bagaż, ale odbierasz sobie okazję do niezakłóconego kontaktu z górami i drogą. Mając plecak pełen sprzętu szybko spostrzeżesz, że jego ładowanie staje się kluczową czynnością każdego dnia. Zamiast ułatwiać życie, Twój sprzęt będzie zabierał czas i wolność. Oraz połowę frajdy z wędrowania.

Polecam Ci więc zmierzyć się z pytaniem: czego potrzebuję? Może okazać się, że na planowanej wyprawie nie musisz mieć prawie żadnego urządzenia. Wędrówka stanie się wówczas pełna wolności. A jeśli faktycznie potrzebujesz telefonu lub aparatu? Wtedy skrupulatnie oceń swoje potrzeby i ogranicz się do minimum, które zapewni komfort i bezpieczeństwo.

W moim przypadku nie istnieje jeden stały zestaw elektroniki, który zabieram. Decyduje o tym charakter wyprawy i mój cel. Inny sprzęt zabiorę na przejście Głównego Szlaku Beskidzkiego w stylu ultralight, inny na przejście Alp, gdzie regularnie spotkam cywilizację, jeszcze inny zaś na pustynię. Tam, gdzie spodziewam się wielu okazji do zdjęć, większy będzie mój zestaw fotograficzny. W trudnym terenie i na pustkowiu konieczne będzie zabranie nawigacji elektronicznej i lokalizatora InReach. Nie ma dwóch identycznych wypraw. Poniżej znajdziesz kilka zestawień sprzętu, jaki towarzyszy mi w różnych przygodach.

Zasilanie w wyprawie „na lekko”

Na krótkie wycieczki, w terenie dobrze znanym, na oznakowanym szlaku lub gdy chcę iść z absolutnie minimalnym bagażem, zabieram tylko telefon. Tak było np. na Głównym Szlaku Beskidzkim. Podczas 11 dni marszu zbiłem wagę sprzętu do 3,5 kg, zabierając jedynie telefon z ładowarką i kamerę DJI Osmo. W tej chwili często rezygnuję z tego drugiego gadżetu, uznając, że sam telefon spełni rolę aparatu fotograficznego. Jest też moją bazą danych i nawigacją, gdyż na karcie pamięci wgrane mam przewodniki, skany odpowiednich map i ściągnięte wcześniej z sieci informacje. Jest też, oczywiście, środkiem łączności na wypadek kłopotów lub po prostu gdy zechcę sprawdzić co słychać w świecie. Wybieram telefon z pojemną baterią 5000 mAh, co aktualnie jest standardem.

Gdy idę, korzystam ze schronisk lub mijanych miejscowości, by choć częściowo go naładować. Poza chwilami gdy go potrzebuję, telefon pozostaje wyłączony lub w trybie samolotowym.

Oprócz pojemnej baterii w telefonie warto mieć jednak „koło ratunkowe”, na wypadek pilnej potrzeby. Tu najlepiej sprawdza się mały powerbank. W moim przypadku jest to model Goal Zero Flip 10: bardzo lekki (70 gramów) i kompaktowy. Jest to pojedyncze ogniwo o pojemności 3350mAh, zaopatrzone w 1 port USB. Dość mały, by zmieścić go w każdym bagażu i wystarczy do podładowania ponad połowy telefonu. Diodowy wskaźnik informuje o stopniu naładowania ogniwa.

prąd_wyprawa_zasilanie_goal_zero_flip_12_lekki_power_bank
Powerbank Flip 12

Powerbank umożliwia jednoczesne ładowanie swojego ogniwa i podawanie prądu do telefonu. Mając np. całą noc w schronisku mogę podłączyć taki zestaw do jednej ładowarki USB i pójść spać. Czas ładowania telefonu to około 6 godzin, powerbanku – około 3 godzin. Po nocy spędzonej pod dachem mój zestaw jest więc w 100% „zatankowany”.

Zasilanie na wyprawie: na lekko, ale z aparatem

Na tak mały zestaw pozwalam sobie rzadko. Każda dłuższa wyprawa jest okazją do fotografowania i filmowania. To oznacza, że oprócz telefonu w moim plecaku wyląduje aparat z obiektywem (czasem więcej niż jednym) i zapasowe baterie. Jak poradzić sobie z zasilaniem dodatkowego sprzętu?

Kompletując ten zestaw za wszelka cenę chciałem uniknąć dźwigania kilku urządzeń i osobnej ładowarki do każdego z nich. To dodatkowa waga i zaśmiecanie plecaka pękiem kabli. Chciałem mieć jedno źródło energii zasilające wszystko.

Tu jednak pojawia się problem. Niewielkie ładowarki, zasilające telefony lub tablety przez gniazda USB, nie wystarczają do podtrzymania energii w wielu współczesnych aparatach. Powód? Gniazdo USB wytwarza prąd o napięciu 5V. Tymczasem większość baterii fotograficznych, w tym te, których sam używam, zasilają aparat prądem o napięciu 7,2-7,4 V. Podpięcie ich do gniazda USB nic więc nie da. Firmowe ładowarki do takich aparatów ładują prądem rzędu 8,4 V.

Na szczęście istnieją 2 rozwiązana tego problemu. Pierwszym są ładowarki uniwersalne, dzięki którym możesz zasilić kilka urządzeń. Drugim dysponuje mój obecny aparat, OM-D E-M5 Mark III. Choć jego bateria posiada napięcie 7,2 V, aparat można ładować złączem micro-USB. Mogę więc zasilić go dowolnym powerbankiem lub ładowarką USB, co szalenie ułatwia pracę tym sprzętem. W terenie uważam tę opcję za jedną z głównych zalet tego aparatu.

prąd_wyprawa_zasilanie_aparat_olympus_OMD_5
Mój aparat – Olympus OMD 5 Mark III

Na wypadek braku dostępu do prądu zabieram 1-3 rezerwowe baterie do tego aparatu.

Oczywiście dysponując panelem słonecznym i powerbankiem jestem w stanie zasilać moje urządzenia bez końca (patrz – zestaw nr. 4).

Zasilanie w górach – zestaw „wszechstronny”

Są wyprawy, na których waga przestaje być najważniejsza, a istotne są jakość wykonanych zdjęć oraz możliwość ich publikacji lub wysłania. Taki zestaw jest zasadniczo podobny do powyższego, ale rozbudowany o większy powerbank. Jest nim Goal Zero Flip 30. Trzykrotnie bardziej pojemny: 9600 mAh i cięższy (193 g), ale niezawodny. Ma też świetny stosunek rozmiaru do pojemności. Pozwoli na podładowanie aparatu czy telefonu tak, by umożliwić 2-3 dni pracy bez konieczności szukania gniazdka. Pojemność Flip 36 to prawie 2-krotność dużego smartfona lub 3-krotność baterii w aparacie.

prąd_wyprawa_zasilanie_goal_zero_flip_36_lekki_power_bank
Powerbank Flip 36

Pełne zasilanie na wyprawie – Arktyka, góry najwyższe

Może się zdarzyć, że w trakcie wyprawy będę bardzo długo przebywać poza cywilizacją. Taką wyprawą może była moja próba na Broad Peaku lub trawers Grenlandii. W obu przypadkach przez 35-45 dni przebywałem w dziczy. W takim miejscu jedynym sposobem na uzyskanie zasilania jest samodzielne wytworzenie energii. Wyjście jest właściwie jedno: panel słoneczny. Jeśli przebywasz w rejonie, gdzie możesz liczyć na przynajmniej okresowe słońce, masz do dyspozycji darmowe źródło energii. Panel to dodatkowa waga, daje jednak pełną autonomię.

Moim źródłem zasilania jest panel Goal Zero Nomad 20. Swoje zadanie spełnia doskonale: przy swojej powierzchni (43 x 23 cm) wytwarza dość energii, by naładować wszystkie moje urządzenia. Ładowanie powerbanku o pojemności 10000 mAh zajmuje mu 3-4 godziny, zaś naładowanie dużego modelu Sherpa 100 (25600 mAh) – około 8 godzin. Choć nie brzmi to imponująco, warto pamiętać, że mówimy tu o niewielkim panelu. Po rozłożeniu Nomad 20 ma format zbliżony do półtorej kartki A3 i waży 1 kg.

prąd_wyprawa_zasilanie_goal_zero_panel_nomad_20
Panel Goal Zero Nomad 20 na Grenlandii

Nomad 20 posiada na rogach niewielkie otwory, pozwalające zamocować go do plecaka (lub roweru, kajaka, namiotu, sanek). Posiada 2 złącza. Jedno z nich to klasyczny port USB, do którego mogę podpiąć dowolną ładowarkę. Drugie to specjalny kabel z wtykiem 8 mm, zasilającym powerbank Sherpa 100 i pozwalającym na szeregowe połączenie moich wszystkich 3 paneli w system w silnym słońcu dający łącznie 45-50 watów mocy.

Dlaczego wybrałem zakup trzech paneli po 20 watów każdy, a nie jednego, o mocy 50 watów? Przy tej samej wadze pojedynczy, duży panel byłby zdecydowanie tańszy. Kluczem jest tu jednak wszechstronność. Po pierwsze: w razie wypadku lub awarii jednej dużej sztuki pozostaję bez zasilania. Mając kilka sztuk, nadal mogę używać tych, które pozostaną.

Drugą częścią tego zestawu jest bardzo duży powerbank Goal Zero Sherpa 100 AC. Mieści 25600 mAh (94,7 Wh). Posiada 2 porty USB-A i 2 porty USB-C. Ważną zaletą jest też inwerter prądu 230 V, który dostarcza prąd zmienny o mocy maksymalnej 100 W. Mam więc urządzenie posiadające klasyczne gniazdko. Pozwala ono zasilić np. ładowarkę z bateriami do drona.

W cywilizacji powerbank Sherpa mogę ładować z gniazdka, klasyczną ładowarką. W terenie ładuję go z paneli słonecznych, za pomocą wtyku 8 mm.

Sherpa 100 AC to 900 gramów w solidnej obudowie. Naładuje jednak 5 razy mój telefon lub 11-13 razy baterię w aparacie.

prąd_wyprawa_zasilanie_goal_zero_powerbank_sherpa_100_ac
Powerbank Goal Zero Sherpa 100 AC. Widoczne gniazdo 8 mm, zasilające z paneli słonecznych

Mieszkając w bazie pod wysokim szczytem, oprócz takiego dużego powerbanku zabieram też mniejszy Flip 12. Wtedy panele słoneczne i duży powerbank Sherpa 100 pracują w bazie, a do wysokich obozów pod szczytem zabieram najmniejszy powerbank jako rezerwę.

Dlaczego zabierać kilka mniejszych paneli lub powerbanków w miejsce jednego, dużego? Dla bezpieczeństwa. W razie awarii jednego urządzenia tracę na wyprawie tylko ułamek mocy, jaką ze sobą zabrałem. Uszkodzenie tylko jednego z czterech powerbanków to nie problem. Za to uszkodzenie jedynego jaki mam to już katastrofa. Zestaw kilku mniejszych urządzeń sprawia, że awaria jednego z nich nie spowoduje załamania pracy całego systemu

Mając trzy panele słoneczne mogę rozdzielić je pomiędzy osoby w zespole. Posiadanie kilku mniejszych paneli w miejsce jednego dużego, to większa elastyczność.

Kompletny zestaw paneli i powerbanków możesz zobaczyć na tym filmie:

Warto pamiętać, że maksimum swoich osiągów panel posiada tylko skierowany wprost do słońca. Położenie go w cieniu lub przekręcenie znacząco zmniejszy wydajność. Nie ma więc mowy o naładowaniu Twoich urządzeń np. w pochmurny dzień lub w gęstym lesie. Takie urządzenie sprawdzi się najlepiej w wysokich górach, na pustkowiu i powyżej granicy lasu.

Mając panel słoneczny i dobra pogodę jestem w zasadzie panem sytuacji. Moim jedynym zmartwieniem jest, by tempo w jakim filmuję i robię zdjęcia było mniej więcej takie, jak czas ładowania kolejnych baterii. A gdy przyjdzie pogorszenie pogody – cóż, wtedy pozostaje mieć żelazną rezerwę kilku akumulatorów oraz awaryjny powerbank w pogotowiu.

Zasilanie na wyprawie bez słońca? Jak działam w noc polarną

Są sytuacje, w których panel słoneczny nie sprawdzi się zupełnie. To rejony o słabym nasłonecznieniu. Co wówczas? Jednym z rozwiązań jest po prostu dźwiganie dostatecznej ilości baterii. Podczas letniego trawersu Islandii niosłem łącznie 7 zapasowych akumulatorów, co zasiliło mój aparat przez 3 tygodnie, w trakcie których fotografowałem i dość intensywnie filmowałem. Taki zapas ważył 350 gramów, ale kapryśna pogoda na dalekiej północy nie pozostawiała wyjścia.

W skrajnych sytuacjach, gdy źródeł energii brakuje tygodniami, a panele słoneczne się nie sprawdzą, pozostaje zabranie wielu powerbanków. Takie rozwiązanie oznacza duży ciężar, ale jeśli wędruję na dalekiej północy z saniami – mogę sobie na nie pozwolić. Na zimowym trawersie Islandii miałem 6 powerbanków o pojemności 20 000 lub 30 000 mAh. Łącznie ważyły 2 kg i były moim jedynym źródłem energii na 5 tygodni. Zasilały aparat, telefon, zegarek sportowy, kamerę sportową i komunikator satelitarny InReach.

Zasilanie – baterie AA i AAA

Klasycznych baterii „paluszków” używam do zasilania czołówki i GPS-a. Mój odbiornik GPS to Garmin eTrex 22x. Używam go bardzo rzadko – przede wszystkim na pustkowiach Arktyki, jako rezerwowe urządzenie do nawigacji. Główną nawigacją jest wtedy zegarek Suunto 9 Baro. Na wyprawie mam zwykle GPS-a i 4-8 baterii AA.

Klasycznymi bateriami może też być zasilana moja czołówka – Black Diamond Storm 450. Ma ona wielką zaletę: zasilanie z akumulatora lub baterii AAA.

W modelu Storm 450 jest na co dzień używam akumulatora BD 1500 mAh, który zasilam z powerbanku lub z gniazdka. To rozwiązanie oszczędniejsze i bardziej ekologiczne. W sytuacji awaryjnej, gdy akumulator padnie, mogę natychmiast włożyć trzy powszechnie dostępne baterie AAA i działać dalej. Robiłem tak podczas zimowego przejścia gór Polski w 2021 roku. Idąc przez Beskidy i Sudety mogłem naładować latarkę z gniazdka co 4-6 dni. Jeśli akumulator padł, mogłem jednak często kupić zapasowe baterie AAA i iśc dalej. Daje to większą niezawodność na długich wyprawach i zimowych biwakach.

prąd_wyprawa_zasilanie_czolowka_black_diamond_storm_450_broad_peak
Czołówka Black Diamond Storm 450 na filarze Broad Peaku

Akumulatory 18650

Jeden element mojej elektroniki zasilam nietypowymi ogniwami.

Akumulatory 18650 to ogniwa litowo-jonowe o zunifikowanym rozmiarze ok. 18×65 mm (stąd nazwa). Pojedyncze ogniwo ma napięcie nominalne ~3,6–3,7 V i służy jako element do budowy większych pakietów — od latarek, przez laptopy, po moduły hulajnóg elektrycznych. Ogniwo takie zapewnia wysoką gęstość energii i żywotność. Zasilam nimi tylko jedno urządzenie: czołówkę Ledlenser NEO10R.

NEO10R to mocna czołówka z ogniskowaniem (Advanced Focus System) i odchylanym modułem światła, którą można nosić klasycznie na głowie lub na piersi dzięki dołączonemu pasowi piersiowemu. Zasobnik z akumulatorem znajduje się z tyłu i jest odpinany, przez co można go przenieść np. do kieszeni dzięki dołączonemu przedłużaczowi. Zasilanie opiera się na pojedynczym akumulatorze 18650. Używam jej, gdy potrzebuję dużego strumienia światła przez długi czas – lub gdy operuję na silnym mrozie i chcę schować pojemnik z akumulatorem do kieszeni.

Mając tę czołówkę zabieram 2-6 akumulatorów. To spory ciężar, ale używam jej raczej w warunkach arktycznych, wędrując z saniami.

prąd_wyprawa_zasilanie_ledlenser_10_neo_czolowka_latarka
Ledlenser NEO10R na biwaku

Tanie powerbanki i akumulatory

Na koniec przestroga: jak w większości przypadków, także w elektronice „tani” nie oznacza „dobry”. Portale aukcyjne pełne są tanich zamienników, obiecujących wyśrubowane poza granice możliwości osiągi. Akumulator do aparatu o pojemności 3 000 mAh, kosztujący 30 zł? Zapomnij. Podobnie rzecz ma się z powerbankami i ładowarkami. Tanie alternatywy zazwyczaj nie trzymają podanych parametrów i „sypią” się bardzo szybko po zakupie. A że są tanie, nie mamy ochoty ich reklamować i wyrzucamy.

Taką nauczka był dla mnie tani powerbank z wbudowanym panelem słonecznym. W teorii – sprytny gadżet, dający niezależność na szlaku. Nadruk na obudowie obiecywał pojemność ogniwa 5 000 mAh. Szybko dostrzegłem jednak, że czas ładowania ze słońca jest potwornie długi, zaś akumulator w środku wytraca energię bardzo szybko. Rozebrałem obudowę, by znaleźć w środku ogniwo litowo-polimerowe o pojemności… 3500 mAh. Kolejny gadżet okazał się więc gadżetem, a nie funkcjonalnym sprzętem. Oszczędności w elektronice są zazwyczaj złudne.

Jeśli masz swoje własne patenty na zasilanie sprzętu w górach i w podróży – chętnie przeczytam. Zostaw je w komentarzu poniżej.

Zobacz również

31 odpowiedzi

  1. Dorzucę tu moje odkrycie czyli baterie litowe Energizer w formacie AA – prawie dwukrotnie dłuższy czas pracy, 40% lżejsza (15g zamiast 26g akumulator Eneloop), działa na dużym mrozie. Na tygodniową wędrówkę zabieram dwa komplety 2xAA do garmina e-trexa i mam spokój. 60g zamiast 200g robi dużą różnicę. Oczywiście cena zniechęca i na jednodniowe wędrówki nie mają sensu.

    Mam jeszcze refleksję dotyczącą powerbanków: ich wydajność w ładowaniu to w najlepszym razie 80% czyli z 10000mAh wyciśniemy jak dobrze pójdzie 8000mAh. Kiedy porównuję powerbank z już naładowanymi zapasowymi akumulatorami do aparatu czy telefonu (wymienna bateria!) to zawsze mi wychodzi ze lepiej kupić więcej tych drugich niż jeden powerbank, oczywiście pod warunkiem ze kupimy zamienniki bo oryginalne baterie do elektroniki kosztują chore pieniądze.

      1. Witam
        Pojemność powerbanka jest często podawana właściwa, rzeczywista. Tyle tylko że akumulator w takim urządzeniu ma 3.7 V które to przetwarzane jest na 5V. Przy wyższym napięciu Ah jest odpowiednio mniej i oczywiście występują jeszcze straty na przetwarzaniu w powerbank i telefone.

  2. Faktycznie, tanie power banki są do niczego. Jeśli producent nie podaje podstawowych danych jak minimalna ilość cykli ładowania czy utrata energii w stanie uśpienia to znaczy, ze nie ma się czym pochwalić i będzie to wyrzucona kasa.
    Wspomniałeś o ładowarce usb Skross. Ja używam ich adaptera z różnymi wysuwnymi wtyczkami i wbudowaną ładowarką usb. Po pierwsze można się wpiąć w sieć prawie na całym świecie ( będąc ostatnio w Alpach – Włochy i Szwajacaria – doświadczyłem tego nie raz), a po drugie masz wbudowaną ładowarkę usb, dwa w jednym. Waży z tego co pamiętam koło 100 gram.

    1. Trudne pytanie. Na pewno zacząłbym od ustalenia trasy i sprawdzenia, czy nie przeszkodzą mi terminy wiz, przyznawanych w różnych krajach. Potem określił czy wizy można wyrabiać w drodze (często można, np. w Azji Centralnej). A potem, znając trasę i pory roku, określił warunki klimatyczne i sprzęt niezbędny do ich wytrzymania. A potem kierował się tym artykułem: https://lukaszsupergan.com/planowanie-wedrowki-dlugodystansowej/

    2. Tu bym polemizował. Mój powerbank Xiaomi 20 000 ładuje 7 baterii do Olympusa (BLN-1). Wagowo wychodzi identycznie (350 vs 7x50g). Nie ma znaczenia, czy to zamienniki, czy oryginał (BLN-1). Różnica za to jest w wydajności – wiadomo, oryginał jest wydajniejszy co najmniej o 1/3. Więc wychodzi na to, że lepiej ładować 7 razy oryginał, niż brać dodatkowo 7 zamienników (choć dodatkowy akumulator warto mieć – na czas, aż oryginał zostanie naładowany).

      1. Co do zasady nie powinno to tak działać, ze względu na straty na „łączach” w powerbanku i ładowarce. Zazwyczaj taki zestaw ma około 80-90% wydajności. To oznacza, że np. z powerbanku 3000 mAh naładujesz baterię mającą około 2500-2700 mAh. Ale skoro jest tak, jak piszesz, to super. W moim przypadku lepiej jest nosić 6 zapasowych baterii, niż ich odpowiednik w postaci powerbanku.

        Niezaprzeczalną zaletą tego ostatniego jest jednak możliwość naładowania wielu urządzeń, nie tylko jednego i zabieram go właśnie w tym celu.

  3. Dynamo od roweru wraz z przetwornicą można ciągnąć z odpowiednio zmodyfikowanym widelcem przypięte do plecaka. Wygląda to dość śmiesznie, ale prędkość kątowa z jaką się obraca jest większa niż w kole roweru. Dzięki temu mam lepszy i bardziej niezawodny zasilacz niż bateria słoneczna. Ładuję tym i powerbanka jak też wszelkie inne gadżety.

  4. Łukasz, zabrakło mi jednego wątku w tym temacie. Nawet największe ilości powerbanków, baterii mogą nie wystarczyć jeśli źle je przechowujemy w trakcie wyprawy. Szczególnie w nocy są narażone na samoistne rozładowanie. Masz z tym jakieś doświadczenie?
    Pozdrawiam

  5. Cieszę się, że zaraziłem się wędrownictwem w czasach sprzed rewolucji technologicznej. Dzięki temu teraz nadal nie potrzebuję zabierać ze sobą elektroniki. Za jednym zamachem odpada z głowy i sama elektronika i zapas zasilania i uzależnienie się od w/w. I nie chodzi tylko o dodatkową masę i objętość, koszty, konieczność dbałości o sprzęt, dodatkowych przygotowań do wyjazdu, ale przede wszystkim o wolną i otwartą na wrażenia z wędrówki głowę.

    1. +1

      Pablo, dosłownie żadnej, nawet komórki i aparatu foto?

      Ja biorę Samnsunga Solida, ale zastanawiam się nad niezabieraniem aparatu foto nie zabieram a jak już to analogowego Olympusa Trip 35 do „pamiątkowych” sprzed schronisk i szczytów tak jak to się robiło w latach 70-tych XX wieku. Choć rozumiem tu Łukasza, jego „zawodowe” wędrowanie to inna para kaloszy jeśli chodzi o elektronikę.

  6. Witam.
    Czy ktos używa (lub używał) takich sprzętów jak PowerPot czy Biolite Campstove? Zachęcająco wygląda ładowanie podczas gotowania.

  7. W przypadku paneli solarnych ,aby były odpowiednio wydajne potrzebna jest duża powierzchnia .Sztywne panele zajmują sporo miejsca i są ciężkie. Amerykańska firma PowerFilm produkuje między innymi solary dla wojska, a ich rozwiązania opierają się na cienkich lekkich elastycznych panelach ,które mogą być składane lub zwijane ,są też wersje połączone z powerbankiem (solar jest nawinięty na powerbank dzięki czemu podczas przenoszenia praktycznie nie zajmuje miejsca).

  8. Moim ostatnim odkryciem są produkty Ikea: ładowarka z trzema gniazdami USB do 2.1 A, do której można podpiąć dedykowane ładowarki akumulatorów AA/AAA. No i same akumulatory o pojemności 2450 mAh. Podobno jakością nie odstępują od Eneloopów. Czekam aż „wybłyskam” je, żeby móc to zweryfikować 😉

  9. Fajny artykuł i ciekawe konfiguracje 🙂 Jako typowy turysta nie muszę przesyłać zdjęć live, dlatego tableta nie mam wcale i unikam jak ognia noszenia lustrzanki na szlakach – zabieram smartfona i zwykły telefon, ewentualnie kompakta ze sporym zoomem (ładowany z USB). Efektywność powerbanków (z jakiej pojemności ile odda do urządzeń) przez na straty na zmianach napięć, elektronice, cieple itd. to ok. 60% (Xiaomi podaje, że model 10 Ah odda 6,25). Mój smartfon ma baterię 4,1 Ah i faktycznie ładuje się z tego powerbanka 1,5 x. Ale to cegiełka ponad 200 g, dlatego lepsze są ładowarki z magnetycznymi stykami, np. Nitecore LC10. Służy do ładowania ogniw li-ion (18650, 14500 itd.), ale pozwala także czerpać z nich prąd wtyczką micro USB jak z powerbanku (1 ogniwo 3 Ah doładowuje mój telefon o połowę), ma lampkę i waży… 28 g. Zabrakło mi jedynie zasilania podstawowego wyposażenia turysty, jakim jest latarka. Osobiście baterie, szczególnie AAA, i zasilane nimi latarki uważam za przeżytek, bo wspomniane li-ion’y są wydajniejsze (pojemność, waga) i pozwalają uzyskać latarkom lepsze osiągi. Dotychczas nosiłem ręczną latarkę (Convoy S2+: 800 lm, 18650) i zwykłą czołówkę, ale chcę je zastąpić uniwersalną kątówko-czołówką, także na 18650. Wraz z kilkoma zapasowymi ogniwami, przytoczoną ładowarką oraz zasilaczem USB-2A będzie to kompleksowe i poręczne zasilanie.

  10. Mam takie pytanie: czy do panela Goal Zero nomad mozesz ladowac zwykly power bank czy musisz uzywac z tej samej marki? Wydaje mi sie ze mozna duzo lepsze banki znalesc niz GZ, ktore kosztuja majatek…

  11. Ja wszystko sprowadziłam do ładowania przez usb: aparat canon g7x mark II który ma możliwość ładowania przez usb, czołówka na usb, smartfon Oukitel (który sam w sobie ma baterię 10 000 i starcza na ponad tydzień), czasem drugi smartfon z zagraniczną kartą sim który służy gdy jedziemy w kilka osób jako router wifi dla wszystkich. Do tego powerbank Xiaomi 20 000 (około 300g). To mi pozwala mieć to wszystko sprawne bez dostępu do elektryczności około 10 dni. Jeśli jadę na dłużej biorę drugi taki sam powerbank. A więcej jak 20 dni bez jakiegokolwiek dostępu do prądu (nocleg czy kilka godzin w knajpce z gniazdkiem) to do tej pory nie potrzebowałam.

  12. Łukaszu, co do punktu 2: owszem, większość aparatów ma akumulatory o napięciu znamionowym 7,2 – 7,4 V, ale to nie oznacza, że zawsze trzeba mieć do nich zewnętrzną ładowarkę. Niektóre modele pozwalają na ładowanie baterii wewnątrz urządzenia przez port USB. Tak jest np. w przypadku bezlusterkowców Lumix (Panasonic), z których korzystam. Co więcej, do modelu GX80 nie jest nawet dodawana zewnętrzna ładowarka, a z kolei model G9 ładuje baterię przez port USB szybciej niż w zewnętrznej ładowarce (sic!). Temat zasilania na wyprawach poruszyłem też u siebie na blogu, nieco bardziej od strony technicznej, artykuł jest dostępny tutaj: http://www.kolejnafoto.pl/prad-na-wyjazdach/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *