„Na raki za łagodnie, na sportowe buty za ślisko” stwierdziłem gdzieś na grani Tatr, podczas jesiennej wycieczki biegowej. W trakcie dwóch dni przeskoczyłem ponad 50 km przez polskie Tatry Zachodnie, co nie jest wyczynem dla doświadczonego „ultrasa”, ale było wyzwaniem, gdy skały pokryła warstwa zmrożonego śniegu.
Gdy zima przyszła na dobre, przeniosłem treningi na północ, od czas do czasu odwiedzając jednak wyżyny czy niewymagające Góry Świętokrzyskie. Weekendowe wypady to czasem przecieranie zasypanych szlaków, na których nie raz pojawia się lód… Ryzyko poślizgu jest duże, gdy rozpędzony zbiegam śliskim zboczem – nic fajnego. I wtedy przekonałem się do patentu jakim są lekkie raczki turystyczne.
Mówiąc szczerze – raczki dotychczas omijałem. Wyjątkiem była zimowa wyprawa szlakiem SNP na Słowacji w 2014 roku, jednak od tamtej pory nie wróciłem do nich. Na tatrzańskie lub alpejskie zimy nie nadają się zupełnie. Nie ma zresztą co się dziwić, gdyż jest to nieduży i lekki sprzęt, gdzie waga jest priorytetem. Nie oczekuj od nich dużej przyczepności w trudnym terenie. Ich konstrukcja ma służyć w miejscach łatwych, ale potencjalnie śliskich, czasem oblodzonych, gdzie upadek byłby bolesny… Mówiąc krótko: po tatrzańskim doświadczeniu przeprosiłem się z tym patentem i na moje zimowe treningi zacząłem zabierać właśnie raczki turystyczne.
Jakie raczki są najlepsze do biegania?
Podczas zimowego przejścia Karpat Słowackich używałem niewielkich raczków mocowanych pod środkową częścią podeszew. Takie rozwiązanie miało pewien minus: o ile ich zęby świetnie penetrowały płaski lód i śnieg, na łatwych ścieżkach, przy nachyleniu brakowało im zębów pod przednimi częściami butów. Wykorzystując raczki do biegów górskich muszę też liczyć się z tym, że na podbiegach moje buty „łapią” stok raczej czubkami. Kolejne musiały być już bardziej wszechstronne. Zdecydowałem się na wersję z zębami w przedniej i tylnej części. W moim modelu (Nortec Trail) wyposażone w zęby płytki połączone są stalowymi linkami. Całość trzyma się buta przez otok z rozciągającego się elastomeru. Taka konstrukcja daje nieco większą swobodę – chodząc lub biegając nie koncentruję się tak mocno na tym, którą częścią stopy opadnę na śnieg, bądź lód. Mogę wybić się lub lądować na pięcie lub śródstopiu, a zęby raczków znajdują się w obu tych miejscach.
Czy raczki turystyczne zastąpią raki?
Z pewnością nie. Spotkałem się co prawda z opiniami, że wystarczą one nawet na trudnych szlakach Tatr Wysokich. Zapomnij. Nawet jeśli twierdzącemu tam udało się zaliczyć kilka trudnych wejść, raczki nie dają żadnego bezpieczeństwa w stromym żlebie, czy na wylanym lodzie.
Raczki turystyczne to patent na teren łatwy, a więc np. całe polskie Beskidy i większość partii Sudetów, szlaki na wyżynach. Wszędzie tam, gdzie poślizg na ścieżce może mieć przykre konsekwencje. To też rozwiązanie dla biegaczy, którzy nie lubią asfaltu, a mogą na ścieżce napotkać zamarznięte kałuże bądź „szklanki”. Dodatkowa zaletą raczków jest to, że ważą bardzo mało. Mój zestaw w rozmiarze XL to ok. 250 g i bez trudu chowa się do małej kieszonki plecaka. Tym razem moją parę bez kłopotu wrzuciłem do kieszonki w kamizelce biegowej. Nie dałbym rady zrobić tego z klasycznymi rakami, które ważą ponad kilogram i zajmują mniej więcej objętość dużego termosu.
Inną zaletą tego lekkiego sprzętu jest fakt, że odpada konieczność regulowania długości i zaciągania pasków. Konieczne jest tylko dobranie właściwego rozmiaru (S-XL). Cienki stalowy pręt z przodu utrzymuje je na bucie i zapobiega przesuwaniu na boki. Dzięki elastycznej opasce raczki pasują do każdego rodzaju lekkiego obuwia. Lekkiego – nie oznacza jednak tylko sportowego. W moim przypadku zakładam je na niskie buty turystyczne (Merrel Moab), buty sportowe (Inov-8 Trailfly Ultra G 300 Max), a także wyższe, całoroczne buty trekkingowe. Nadają się więc na długi bieg po lasach wokół Warszawy, jak i do zimowego wejścia na Babią Górę.
Jak wypadają pod kątem wytrzymałości?
Pierwszy sezon pokazuje, że w kontakcie z lodem, czy kamieniami zachowują swój kształt. Łańcuszki i linki łączące zęby nie mają tendencji do rozrywania się, choć producent przewidział takie ryzyko, dołączając kilka zapasowych ogniw. Pewne naprężenia muszą powstawać w miejscach łączenia elastomer-stal i tym punktom będę się przyglądał w miarę używania.
Nie każda wycieczka lub trening wymagają zabrania raczków, zwłaszcza na łatwe i płaskie ścieżki. Tam, gdzie muszę liczyć się z oblodzeniem na stokach, nawet jeśli są to łatwe Góry Świętokrzyskie czy Jura, zwiększają margines bezpieczeństwa. Zwłaszcza, gdy przemieszczam się dynamicznie po zmiennym podłożu. No i co najważniejsze dodają pewności, sprawiając że mogę się cieszyć biegiem i widokami zamiast bać się poślizgnięcia.
5 odpowiedzi
Hej, dzięki za wpis! Jakiś konkretny powód dlaczego wersja Nordic a nie Trail? Różnica w wadze jest znaczącą.. Pytam z punktu widzenia chodzenie 3 sezonowego (wczesny/późny) i lekkiego plecaka np. czerwcowy HRP lub Skandynawia.
Łańcuch w Nordic’ach mimo wszystko budzi moje większe zaufanie niż cienka linka. Dodatkowo Nordic mają więcej zębów przez dodatkową stalową płytkę z przodu. Traile wziąłbym chyba na równe ścieżki w lesie, Nordic’i są bardziej „wyżynno-górskim” modelem.
Łukaszu, w podobnych raczkach przeszedłem teraz Zimowy Maraton Świętokrzyski – tam było też kilka odcinków asfaltem, chodnikiem i wtedy (moim zdaniem) koniecznie należy je zdejmować, inaczej czujesz te zęby od razu w podbiciu stopy. warto chyba też mieć może pół numeru większe buty*** – ten gumowy otok trochę „ściskał” but i odczuwałem jakbym miał trochę za ciasne obuwie (przeszedłem GSB bez otarć, a tu się załapałem na obu piętach w miejscach gdzie ten gumowy otok uciskał). w sumie to na zbitym lodzie szło mi się mało komfortowo, tak jakby te zęby nie wbijały się w lód, a „oddawały” w podbicie stopy. a było tego lodu sporo tym razem (pokonałem dystans marszem, nie biegiem) i po dwóch dniach nadal odczuwam konkretne bóle podbicia obu stóp. myślę, że podczas biegu nacisk ( i potem ból) byłby jeszcze większy. Ale to może też być spowodowane tym, że w zasadzie nałożyłem je na te 43 km (minus kilka km asfalt, chodnik) bez wcześniejszych treningów itp – może by się trochę stopa przyzwyczaiła. Ciężko jednak trenować chodzenie po lodzie w raczkach, skoro tej zimy pogoda nie dała jeszcze okazji 😉 Ogólnie po tym dystansie myślę, że na takie lekko zaśnieżone/oblodzone szlaki te raczki z kolcami są zbyt hardcore’owym rozwiązaniem i może wystarczyłoby jakieś inne rozwiązanie? (może takie raczki ze strony, którą polecałeś? https://paker.pl/nakladki-antyposlizgowe-na-buty-yaktrax-pro-raczki-turystyczne-z-paskiem)
Wiadomo, że to może być sprawa indywidualna, dla Ciebie są ok, dla mnie nie do końca trafione. przynajmniej na lód czy zmrożoną ścieżkę, po śniegu, nawet błocie miejscami – było ok.
a, buty niskie turystyczne Salo’mona
*** tutaj nie wiem, bo większy but też może powodować obtarcia, chyba, że ten gumowy otok ten luz dociśnie?
Yaktrax widziałem w użyciu na szlaku HRP i dobrze działał na śniegu, ale nie wiem jak sprawdzi się na lodzie. Moje skromne doświadczenie pokazuje, że na twardym lodzie to właśnie raczki działają lepiej. Oczywiście na czysty asfalt nie nadają się zupełnie, ale chodzenie w nich po twardej nawierzchni bardzo je tępi, więc konieczne jest zdjęcie ich każdorazowo. Natomiast w lodzie sprawdzały mi się dobrze. Yaktrax mogą być super na bieganie lub chodzenie po płatach zleżałego śniegu na stokach itp.
A ja również zaliczyłem Zimowy Maraton Świętokrzyski – pozdrawiam Rafale 🙂 W moim przypadku bez raczków. I bardzo mi ich brakowało – nieliczni biegacze w raczkach mijali mnie na trasie jak bolid F1 malucha. Prawie cały bieg na sztywnych nogach i tańczenie na lodzie. Po wszystkim bardzo dziwne zakwasy. Na przyszły zimowy sezon biegowy raczki must have.