Góry Zagros – czas zdradzić plan…

„Któż może odmówić Fremenowi prawa, by szedł lub jechał, dokąd zechce?” (Frank Herbert, „Diuna”)

Jednym (a może jedynym) z moich przesądów jest ten, że planując kolejne wyprawy do ostatniej chwili nie zdradzam ich celu. Boję się, że gdy coś stanie na drodze nowemu pomysłowi, głupio będzie wycofywać się z raz ogłoszonego projektu. Tym razem jednak nie mam wielkiego wyboru. Po pierwsze dlatego, że przy organizacji najbliższej wyprawy zamierzam poprosić Was o pomoc. Po drugie – cel został już ogłoszony.

Dwa miesiące temu trafiłem w internecie (dokładnie – na portalu ceneria.pl) na konkurs zorganizowany przez polskiego dystrybutora firmy Marmot. Ta amerykańska marka, powstała ponad 40 lat temu, znana jest głównie jako producent odzieży i sprzętu outdoorowego. Jej polski przedstawiciel, firma Raven Outdoor, ogłosiła wiosną nabór wniosków do konkursu „Akademia Marmot”. Obejmował on trzy dziedziny: wspinaczkę, podróże i biegi. W każdej z nich miała zostać przyznana nagroda – sprzęt o wartości 3000 złotych na przedsięwzięcie, które zdobędzie największe uznanie konkursowego jury. Jedną z osób podejmujących decyzję był sam Piotr Pustelnik, zdobywca Korony Himalajów.

marmot_konkurs_zagros

I wtedy właśnie coś tknęło mnie, by odkurzyć pomysł, który od jakiegoś czasu chodził mi po głowie. Nie pamiętam już jak na niego wpadłem i kiedy. Któregoś wolnego wieczoru usiadłem przed komputerem i opisałem go w kilkunastu akapitach, i dodałem zdjęcia. A potem po prostu wysłałem wiedząc, że w razie powodzenia klamka zapada i wycof z raz złożonej obietnicy będzie bardzo trudny. Podobno gdy mężczyzna spojrzy na ładną kobietę potrzebuje 0,2 sekundy, by bodziec wzrokowy wysłany do mózgu zalał organizm hormonami. W moim przypadku wystarczy przypadkowy rzut oka na mapę, 0,2 sekundy zastanowienia i już wiem, że chcę to zrobić. Każda wyprawa to właśnie takie 0,2 sekundy impulsu, a potem już tylko miesiące kłopotów.

Słowo raz wypowiedziane lub napisane ma tę moc, że staje się faktem. Musiałem ubrać mój pomysł w słowa, by zrozumieć, że chcę to zrobić i to bez względu na wynik tego konkursu. Nie robiłem sobie wielkiej nadziei. W końcu w szranki takich rywalizacji staje mnóstwo osób, bardziej doświadczonych ode mnie. Wczoraj rano odebrałem jednak telefon.

„Dzień dobry. Miło mi poinformować, że decyzją jury otrzymał Pan główna nagrodę w konkursie. Pana pomysł na wyprawę okazał się bezkonkurencyjny, Jury wybrało jednogłośnie”. O żesz!

Trzy kategorie, trzech zwycięzców i trzy różne przygody, o których przeczytacie na stronie konkursu. W tym także moja, którą cały czas nie wiem jak wymyśliłem.

Kolejna przygoda ma zacząć się już w te wakacje. Tym razem zdecydowałem, że wracam jakby do źródeł mojego podróżowania, do Azji, do Iranu.

Gdy w 2010 roku zaczynaliśmy dwuletnią podróż przez Azję, Iran był tym krajem, który zrobił na mnie wielkie wrażenie. Złożyły się na nie gościnność i otwartość ludzi napotkanych w drodze, historia i kultura kraju, różnorodność krajobrazów, pamiątki przeszłości. Oraz możliwość, dzięki naszym znajomym, bezpośredniego dotknięcia trudnej irańskiej rzeczywistości. Iran to dla mnie jedno z najgościnniejszych miejsc Azji, które do dziś wspominam z wielką sympatią. Wyjeżdżałem z tego kraju obiecując sobie, że jeszcze do niego wrócę, by poznać go lepiej i zajrzeć w miejsca, które 3 i pół roku temu ominąłem.

Takim miejscem były między innymi góry Zagros, ciągnące się przez całą zachodnią część tego kraju, od prowincji  Azerbejdżan po Ocean Indyjski. To prawdopodobnie największy łańcuch górski leżący między europejskimi Alpami, a pakistańskim i afgańskim Hindukuszem. Swoimi rozmiarami przewyższa Karpaty, Kaukaz czy góry Bałkanów. To w sumie kilkanaście masywów, ciągnących się przez całą długość Iranu, wzdłuż zachodniej granicy kraju. Ich wschodnie zbocza opadają w stronę Wyżyny Irańskiej, zachodnie – ku granicy z Irakiem oraz dolinom Eufratu i Tygrysu. Najwyższy szczyt to Zard Kuh (4548 m n.p.m.).

przejście_gory_zagros_mapa

Foto: Wikipedia

Zagros był historyczną barierą, dzielącą dawniej Mezopotamię i Persję, a obecnie Irak i Iran. Obecnie jest on terenem zamieszkiwanym przez rzadko opisywane, a interesujące narody, z których wiele do dziś prowadzi koczowniczy lub pół-koczowniczy tryb życia. Należą do nich Bachtiarowie zamieszkujący trudno dostępne i odizolowane masywy w rejonie rzeki Karun, na południe gór Zagros. Są to też Kaszkajowie, lud pochodzenia tureckiego, koczownicy zajmujący się wypasem wielbłądów i owiec w południowej części Iranu, a także Lurowie, wojowniczy pasterze i rolnicy zamieszkujący centralną część tych gór, na pograniczu kultury perskiej, arabskiej i kurdyjskiej, wyróżniający się specyficznym strojem oraz tym, że jeszcze 100 lat temu posiadali znaczną autonomię w obrębie państwa perskiego. Północne krańce tych gór zamieszkują też Kurdowie i Azerowie, zaś południowe – ludność pochodzenia arabskiego.

Mój cel to samotne, w całości piesze przejście łańcucha Gór Zagros, na dystansie około 2300 km. Początek tej drogi to północne rubieże Iranu, w pobliżu granicy z Armenią, Turcją i Azerbejdżanem. Koniec – miasto Bandar Abbas na brzegu Oceanu Indyjskiego. Po drodze – potężne obszary pustynnych i półpustynnych gór, brak wody, dróg i ścieżek, brak ludzi, temperatury sięgające 50 stopni Celsjusza, brak schronienia przed słońcem i wiatrem. A także szczyty, w wielu miejscach przekraczające wysokość 4000 m i odległości pomiędzy miastami, wynoszące setki kilometrów. Prawdopodobnie nie miała miejsca wyprawa, mająca pokonać te góry w całości.

kaszkajowie

Foto: flickr.com/photos/cramsay23/5222545478

Wędrówka przez cały łańcuch Zagros to z jednej strony potężne wyzwanie logistyczne i kondycyjne, z drugiej – okazja do poznania rzadko odwiedzanych obszarów Iranu, które cały czas pozostają dla nas, Europejczyków, mało znane. To podróż w głąb historii Środkowego Wschodu, szansa poznania unikalnych kultur i tradycji, wreszcie – okazja do pokazania Iranu innego niż ten, który widzimy na ekranach telewizorów i w nagłówkach gazet. Mam nadzieję, że chociaż w ten sposób będę mógł spłacić dług gościnności zaciągnięty u Irańczyków przed kilkoma laty – przedstawiając ich kraj jako coś więcej niż reżim despotycznej władzy planującej budowę bomby atomowej.

Chciałbym poznać ten rzadko odwiedzany zakątek Iranu oraz ludzi zamieszkujących Zagros. Jeśli się uda – spotkać prawdziwych koczowników, żyjących w tych górach. I opowiedzieć o nich na tyle, na ile będę potrafił. Wyprawę przez Zagros nazwałem wędrówką przez „Góry Ognia”. Dlaczego? Po pierwsze z powodu upałów, jakie prawdopodobnie będą mi towarzyszyć, po drugie gdyż obszar ten leży w aktywnej strefie sejsmicznej, gdzie regularnie występują trzęsienia ziemi.

2300 kilometrów przez pustynie i półpustynie brzmi jak absurd. Obawiam się, ale wierzę, że dam radę. Wygrana w konkursie Marmota na pewno w tym pomoże. Wczorajsza wiadomość to jednak początek, bo dopiero teraz zaczyna się kierat przygotowań. Od rozgryzania trasy marszu przez załatwianie wiz, sprzętu i finansów.

Ostatnią rzeczą która powstrzymuje mnie przed rzuceniem się w drogę jest kłopot, o którym pisałem ostatnio: mój sprzęt fotograficzny właściwie padł. Od 2007 roku używałem dwóch amatorskich lustrzanek, z drugim aparatem rozstając się po zeszłorocznym Łuku Karpat. Niestety, jeśli wyprawa przez Iran ma przynieść zamierzony efekt, a więc materiały na temat mieszkańców gór Zagros, potrzebny będzie nowy aparat, główne narzędzie, za pomocą którego chcę „pisać” tę historię. Dlatego tydzień temu spytałem Was publicznie na blogu: czy bylibyście gotowi pomóc mi w zdobyciu sprzętu na kolejną wyprawę? Pozytywne odpowiedzi sprawiły, że chcę spróbować. Mam nadzieję, że już za kilka dni będę mógł rozpocząć akcję zbierania funduszy na ten cel. Czy się uda? To zależy głównie od Was, moich Czytelników! Jeśli zbiorę dość, by móc kupić sprzęt fotograficzny na tę wyprawę, cała reszta stanie się dużo prostsza.

W ostatnim wpisie obiecałem, że każdy kto wesprze nową przygodę, będzie mógł skorzystać z jej efektów. Po długim namyśle wiem już chyba jak to zrobić. Takiego sposobu finansowania nie próbowałem ani ja, ani nikt kogo znam, bardzo ciekawi mnie więc jak on zadziała. O postępach będę Was informować na bieżąco, zaglądajcie więc tu oraz na mój facebookowy profil. Mam nadzieję, że w ciągu kilku dni Ci, którzy zechcą wesprzeć to szalone przedsięwzięcie, będą mogli to uczynić. A zatem – do usłyszenia niebawem! Będzie się działo!

Zobacz również

21 odpowiedzi

  1. Fantastyczny pomysł. Aż mnie zaskoczyłeś. Góry nie tylko największe, ale jak mało które będące w jakimś tam sensie „kolebką” jednej cywilizacji, bo kiedyś Persów był więcej w górach i dolinach niż suchych wyżynach wschodu. Plus te plemiona. Ekstra! Iran do moje wielkie marzenie, mało który kraj daje mi tyle frajdy, jak o nim czytam. No i gratulację w wygranej. Jak widać – koncept jest ważny.

  2. Co z bezpieczeństwem? To nie jest – chyba – obecnie „Jamajka”?
    … trzymamy kciuki. Kiedy wymarsz? Jaka logistyka?

  3. Łukasz, z całego serca życzę Tobie powodzenia tej wyprawy! I gratuluję zasłużonej wyprawy. Wesprę na ile będę mogła, bo pomysł jest piękny.

  4. Ja także dopisuję się do ekipy wspierającej.
    Ty potrzebujesz nas, a my Ciebie i Twojej pasji. Powodzenia!

    Ostatnio podziwiałam te góry na zdjęciach moich przyjaciół, którzy wybrali się do Iranu i byłam zachwycona. Wielu jest takich, którym serce rwie się do gór, więc myślę, że możesz liczyć na naszą pomoc.

  5. Łukasz, nie wiem czy ten pomysł Ci pomoże, ale nasz genialny mechanik z Kwarka Kajetan zrobił mi dwa minimalistyczne statywy. Ten ulubiony waży tylko 100 g i opiera się na dwóch kijach i czekanie. Zrobiłam nim sporo nocnych, górskich zdjęć. Utrzymuje pół kilogramową lustrzankę. Jak pewnie wiesz ja fotografuję analogiem więc fakt, że to nie niszczy żadnych klatek ma dla mnie wielkie znaczenie. Jest pewne.
    Pomyśleliśmy, że jeśli moglibyśmy Ci tak pomóc, skonstruujemy coś do oparcia aparatu na tym co Ty zabierasz. Może wystarczy stelaż od namiotu. Z tym, że to wymagałoby troszkę czasu, bo trzeba pomyśleć i przetestować. Kijki (jeśli bierzesz) byłyby dobre, bo są regulowane. Operowanie takim statywem wymaga chwili nauki, ale ograniczenie wagi plecaka o pół kilograma wydaje mi się tego warte. Będziesz musiał dźwigać dużo jedzenia i wody. Daj znać czy chcesz. Powodzenia!

    1. Myślę, że do zdjęć taki wynalazek byłby idealny, choć do filmowania potrzebuję normalnego statywu, z głowicą 3D. Wezmę lekki model, w okolicach 400g. Ale dzięki Kasiu! Myślę, że i tak odezwę się wkrótce, ale w sprawie innej niż statyw.

  6. Mow gdzie mozna wplacac reszta sie nie martw 🙂 Sledze Twojego bloga jeszcze z czasow shangri la. Dla mnie zdjecia sa bardzo ok podziekowaniem. Jak bys kiedys potrzebowal pomocy w dziedzinie IT wal smialo!

  7. Hej Łukasz, śledzę Twoje poczynania od lat…I wciąż jestem pod wrażeniem każdej kolejnej wyprawy,ale tym razem mnie zabiłeś 🙂 Na przełomie tego i zeszłego roku spędziłem w Iranie 3 miesiące, jednak poznałem tam moją obecną narzeczoną, i nie wystarczyło czasu na góry… Do tego z tego co wiem, jest tam problem z wodą- jak chcesz to rozwiązać?
    Jak wspomniałem na fejsbuku, moja wybranka jest właśnie Bahtiarką i jakbyś czegoś potrzebował tam na miejscu, czy po prostu chciał się zatrzymać u mojej rodziny i odpocząć, to zapraszam w jej imieniu 🙂

  8. Trzymam kciuki! Dodam też ciekawostkę o górach Zagros – to także geologiczna bariera oddzielająca świat perski od arabskiego. To miejsce w którym tektoniczna płyta arabska wbija się w euroazjatyckie podbrzusze.

  9. Wyzwanie potezne. Zagros nie wyglada co prawda na tak suchy rejon jak pasma gorskie na Plw.Synaj (gory na Pustyni Tulacza), gory w okolicach Pustyni Arabskiej czy syryjski Antyliban, ale logistyka to moze byc 90% sukcesu. Nie wiem jak dokladnie wygladac bedzie przebieg twojej trasy (gran czy raczej doliny rzek i co jakis czas wioski?), ale mt-bikowalem w lecie w podobnych szerokosciach geogr przy temp 37C-44C plus slonce plus… radiacja zarem od rozgrzanych skalnych scian i H2O jest tam ogromnym problemem. Stosunkowo szybko i latwo sie ja traci, a nie za bardzo jest jak sie w nia zaopatrzec. Zagros zasila w wode Mezopotamie i jest pasmem wysokim, wiec moze akurat nie bedzie to tak wielki problem, ale dobre sprawdzenie rozkladu rzek, potokow nie byloby grzechem 😉

    1. I zdecydowanie nie jest! Mam już szczegółowe mapy 1:200 000 całego Zagrosu i według nich będę wytyczać drogę. Jesień w Iranie jest dodatkowym utrudnieniem, gdyż jest to pora sucha. Dlatego zabieram minimum sprzętu, a zostawiam miejsce na kilkanaście litrów wody.

  10. Jestem pod ogromnym wrażeniem, ponieważ jest to nie lada wyzwanie i trzeba się do niego przygotować nie tylko pod względem sprzętu i planu, ale również psychicznie. Trzymam kciuki i podziwiam za odwagę!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *