Trawers Islandii cz. 1. Trasa i przygotowania

Przejście Islandii z jednego brzegu na drugi dla wielu wędrowców jest czymś w rodzaju „Świetego Graala” islandzkiej przygody. Największą i najtrudniejszą rzeczą, jakiej można dokonać na wyspie. Każdego roku wyspę przechodzą piechurzy, chcący połączyć jej przeciwne strony, najczęściej obierając trasę północ – południe. Niektórzy po prostu chcą przejść od brzegu do brzegu. Inni zakładają wyjście z punktu najdalszego na północ i dotarcie do najbardziej wysuniętego na południe. Znacznie rzadsze są trawersy wschód – zachód, choć i ten kierunek wybierają niektórzy zapaleńcy.

Tras, jakie możesz wybrać, by przejść cała Islandię, jest kilka. Różnią się one długością i kierunkiem. Idąc przez „Wyspę Żywiołów” poznałem tę ze wschodu na zachód, ale w poniższym artykule zbieram również doświadczenia osób pokonujących inne drogi.

Generalne zasady wędrowania przez Islandię pozostają te same, bez względu na to, jaką trasę wybierzesz. Z północy na południe czy ze wschodu na zachód – teren i potencjalne niebezpieczeństwa będą podobne. Różnica tkwi w ich nagromadzeniu, a także w odmiennej logistyce i długości takiego przejścia. Podstawowe pytanie brzmi:

Trawers Islandii – jaką trasę wybrać?

Do wyboru masz:

  1. Północ – południe,
  2. Wschód – zachód,
  3. Po przekątnej.

To właściwie wyczerpuje możliwe kombinacje. Każdy kierunek może mieć swoje warianty, w praktyce Twoją trasę ograniczać będą znacząco lodowce i rzeki. To przyroda jest główną barierą na drodze przez wyspę. Nawet przy dobrej pogodzie może okazać się, że szlak, jaki zaplanowałeś/aś jest nie do przejścia z powodu np. wezbrania rzeki, tymczasem przepraw nad nią jest tylko kilka. To automatycznie zmusi Cię do wędrówki którąś z kilku głównych dróg przebiegających przez wnętrze wyspy i ograniczy wybór trasy.

Własnych wariantów opracować można wiele, zasadniczo będą one jednak zbieżne z kilkoma szlakami, jakie prowadzą przez Islandię. Schematycznie (zaznaczam: bardzo schematycznie!) przedstawia je poniższa mapa.

trawers_islandii_trasy

Głównym „korytarzem” wędrówek przez Islandię jest trawers północ – południe, biegnący zasadniczo wzdłuż drogi F26, przecinającej wyspę na pół (wariant 2). Stanowi ona wygodny i popularny szlak komunikacyjny łączący dwa wybrzeża o długości ok. 350-400 km. Omija największe rzeki lodowcowe i same lodowce, i jest najpopularniejszą trasą wśród trawersów wyspy. Przejście można zacząć w dowolnym punkcie wybrzeża, najczęściej wybierane miejsce to rejon miasta Akureyri i jeziora Myvatn.

Możliwy jest też wariant 1 – znacznie dłuższy (550-600 km), łączący skrajne punkty: Rifstangi na północy i Kotlutangi na południu. Na północy przebiega on bezdrożami, by drogą F88 osiągnąc wulkan Askja. Stamtąd podnóżami lodowca Vatnajokull dociera do drogi F26, która kieruje się na południe. Ta opcja jest znacznie dłuższa, trudniejsza i napotkasz na niej kilka przeszkód: brody na rzekach i brak wody na odcinku Askja – schron Kistufell. Mimo to jest trawersem robionym przez turystów, w minionym roku rekord czasowy próbował zrobić na niej Rafał Bauer.

Wariant 3 to trawers zachodniej Islandii, który w tym roku przeszła Kasia Nizinkiewicz, umieszczając relację na swoim blogu. Trasa dość mało popularna, a, według relacji Kasi, stosunkowo łatwa. Jej północna część przebiega w pobliżu drogi F35.

Trawers wschód – zachód jest znacznie rzadziej pokonywany i wiąże się z większymi trudnościami. Nie jest dużo dłuższy: przejście nim można zamknąć w 600 km. Oznacza on jednak pokonywanie skomplikowanego terenu fiordów wschodnich, a po wejściu do wnętrza wyspy wymaga lawirowania między rzekami lodowcowymi. Trzy największe lodowce Islandii: Vatnajokull, Hofsjokull i Langjokull są źródłem wielu dużych rzek, płynących z południa na północ, do Oceanu Arktycznego. Idąc w kierunku wschód – zachód przecinasz wiele z nich, co zmusza do szukania mostów i nadkładania drogi. Zwłaszcza środek Islandii, północne i południowe przedpola Hofsjokull są latem nie do przebycia, właśnie z powodu potężnych rzek. Z kolei teren na północ od Langjokull to olbrzymie mokradła, przez które prowadzi jedna droga, ograniczająca wybór trasy.

Na schemacie zaznaczyłem moją tegoroczną trasę (wariant 4 o długości 935 km) wraz z możliwymi modyfikacjami. Oczywiście nie jest konieczne „zaliczanie” Fiordów Zachodnich. Aby skompletować trawers wystarczy, że dotrzesz na wybrzeże, pokonując 550-600 km. Możesz też pokusić się o przejście półwyspu Snaefellsnes na zachodzie (wariant 5 o długości 700-750 km).

Moja trasę można zmodyfikować, zaczynając (lub kończąc) w różnych punktach wschodniego wybrzeża. Wariant 7 przeszedł Amerykanin Andrew Skurka, trawersując wyspę w 2008 roku. Wariant 6 to wędrówka przez dzikie obszary północnego wschodu na półwysep Langanes. Możesz też zakończyć lub rozpocząć trawers na dalekiej północy, w regionie Hornstrandir (wariant 8). Wreszcie – idąc wariantem północ – południe lub wschód – zachód możesz zakończyć lub rozpocząć marsz w Rejkiawiku (wariant 9).

Powyższa lista na pewno nie wyczerpuje wszystkich możliwości, pokazuje tylko główne kierunki. Jaki z nich wybrać?

Wariant 2 jest być może najłatwiejszy, ale prowadzi drogami uczęszczanymi przez samochody, co może stać się męczące. Bardziej wymagający jest wariant 1. Wariant 3 – to być może najszybszy trawers ze wszystkich. Przejście wschód – zachód wymaga więcej czasu, planowania i wiąże się z większymi trudnościami terenowymi (mniej dróg, więcej ścieżek i czasem bezdroży, przejścia przez rzeki, długie odcinki pozbawione wody). Wybierz go, jeśli jesteś pewny/a swoich umiejętności i potrafisz przetrwać z dala od ludzi.

Czas przejścia

Rekordziści pokonują trawers Islandii północ-południe w 14 dni, normalnym tempem potrzebujesz jednak około 3 tygodni. Przejście wschód-zachód oznacza 3-4 tygodnie marszu.

Przygotowanie

Expect the unexpected. Islandia nie jest krajem przewidywalnym, pogoda i lokalizacja sprawiają, że wyspa może okazać się miejscem nieprzyjaznym, gdzie wszystkie żywioły sprzysięgną się przeciw Tobie. Może też oznaczać wspaniałe widoki i świetną pogodę. Reguły nie ma. Warto być przygotowanym na najgorsze i w razie czego przyjemnie się zdziwić niż na odwrót.

Trawers Islandii nie jest też przygodą dla kompletnie początkujących. Warto mieć za sobą kilka dłuższych wędrówek, zanim zaplanujesz 600-km marsz przez pustkowia. Przejście kilku długich szlaków w Europie, także w trudnych warunkach pogodowych, będzie właściwym treningiem, zanim się tu zjawisz.

trawers_islandii_interior
W takim środowisku będziesz przemieszczać się minimum 2 tygodnie. Bez żadnej osłony przed pogodą musisz być gotowy na trudne warunki.

Transport na Islandię

Jedynym sensownym sposobem dostania się na miejsce są bezpośrednie loty z Polski. Kilka razy w tygodniu, z Warszawy lub Gdańska. O ile nie znajdziesz jakieś obrzydliwie taniej promocji, nie warto pchać się w długie loty z przesiadkami, skoro w 3 i pół godziny z Polski możesz znaleźć się pod kołem podbiegunowym.

Mapy i przewodniki

trawers islandii mapaW polskich górach używam zazwyczaj map w skali 1:50 000 lub 1:75 000. Na Islandii, gdzie teren jest mniej urozmaicony, wystarczy mniejsza skala. Podstawą przy planowaniu mojej trasy była mapa „Island” niemieckiego wydawnictwa Reise Know How. Bardzo lubię ich mapy, wodoodporne i odporne na rozrywanie, a przy tym dokładne. Skala tego arkusza, 1:425 000, wystarczyła do ogólnego zaplanowania trasy, a na miejscu była w sam raz do wędrówki drogami i ścieżkami. Używałem jej przez 90% przejścia.

Jeśli Twój trawers Islandii prowadzić będzie drogami, nie potrzebujesz lepszej mapy. Gdy zechcesz zejść na lokalne ścieżki lub bezdroża, możesz potrzebować czegoś lepszego. Tu najlepsze są mapy drogowe z serii MM (granatowe z czerwonym paskiem) w skali 1: 300 000 – są na nich także małe ścieżki i szlaki, a rzeźba terenu oddana jest bardzo dokładnie. Cztery arkusze pokrywają cały kraj i są bardzo opłacalną inwestycją – znajdziesz je w księgarniach i informacji turystycznej w stolicy. Gdybym miał wybrać tylko jeden, byłby to z pewnością arkusz „Central Highlands”.

Niektóre popularne miejsca pokryte są arkuszami 1:50, 75 i 100 000, ale taka dokładność raczej nie będzie Ci potrzebna.

Jeśli szukasz prostej mapy do ogólnego zorientowania się w terenie, możesz użyć rowerowej. W wersji cyfrowej jest dostępna w sieci TUTAJ, a na papierze w każdej informacji turystycznej na Islandii.

W trakcie mojej wędrówki przydatne okazywały się niekiedy arkusze starych map topograficznych sprzed kilkudziesięciu lat. Używałem ich na bezdrożach oraz podczas marszu przez Fiordy Zachodnie, jednak warto traktować je z rezerwą. Drogi i ścieżki zmieniają przebieg, powstają nowe pola lawy, a jeziora zmieniają swój kształt, gdy zasilająca je rzeka porzuci swój bieg. Ostatecznie dałbym sobie radę bez tych kilkunastu płacht papieru, zastępując je wspomnianymi „trzysetkami”.

Nie korzystałem z żadnych przewodników papierowych po Islandii. Zamiast tego przejrzałem opisy poprzedników (Andrew Skurka, Wazari Team, Rafał Bauer, Alastair Humphreys) oraz książkę „Fight the Wild Island. A Solo Walk Across Iceland” Teda Edwardsa. Kasia, po powrocie, także udzieliła mi kilku szybkich wskazówek.

Aha. I koniecznie zajrzyjcie na bloga Bereniki i Piotra. To, jak potrafią pisać o dalekiej północy, jest absolutnie bezbłędne 🙂 .

Przed wyruszeniem w teren

  1. Islandia bywa bezlitosna i może zdarzyć się, że znajdziesz się w groźnej sytuacji. Bardzo ważne jest więc, by być na bieżąco z tym, co dzieje się w interiorze. Dlatego po przylocie koniecznie odwiedź biuro ICE-SAR, miejscowej służby ratowniczej. Pracownik tej organizacji udziela porad w głównym biurze informacji turystycznej w Rejkiawiku, ul. Aðalstræti 2. Porozmawiaj z tą osobą, podaj jej swoje plany i sprawdź czy tam, gdzie idziesz, nie ma aktualnie jakichś niebezpieczeństw. Ratownicy ostrzegą Cie przed wezbranymi rzekami, powodziami lodowcowymi, aktywnością wulkaniczną lub zamkniętą drogą.
  2. Drugą konieczną rzeczą jest zarejestrowanie Twojej wędrówki na stronie ICE-SAR http://safetravel.is/. Podając swój numer telefonu umożliwiasz ratownikom wysłanie Ci wiadomości o potencjalnych zagrożeniach w okolicy.
  3. Trzecią rzeczą jaką powinieneś wykonać jest zainstalowanie w telefonie aplikacji ratunkowej 112 Iceland App, która umożliwia wezwanie pomocy w razie zagrożenia naciśnięciem jednego klawisza

Te trzy czynności potraktuj poważnie. Każdego roku turyści pakują się w kłopoty z powodu zlekceważenia złych warunków lub niezasięgnięcia informacji u ratowników. Ci zaś, choć uratują Cię za darmo, są wolontariuszami, narażającymi swoją skórę za darmo.

Dobra opcją jest też zabranie na trawers Islandii lokalizatora satelitarnego. Jeśli nie masz własnego, możesz wypożyczyć go w ICE-SAR. Więcej o tym sprzęcie przeczytasz niżej.

Łączność

Najlepszy zasięg sieci komórkowej posiada lokalny operator Simmin. W wielu miejscach na obrzeżach interioru łapałem niezły zasięg internetu, połączenia głosowe można wykonywać w ponad 80% kraju. Są jednak obszary, gdzie sygnał nie dociera, głównie w centrum kraju, w rejonie największych lodowców. Tam polegałem na sygnalizatorze satelitarnym SPOT. Przed przyjazdem ICE-SAR ostrzegał mnie, że z racji położenia na dalekiej północy, na Islandii SPOT może działać słabo. Nie jest to prawda – na otwartym terenie urządzenie odbierało sygnał satelitów szybko i bezbłędnie. Kłopoty pojawiały się w bardzo głębokich dolinach i między budynkami w mieście. Alternatywą dla SPOT-a jest PLB (Personal Locator Beacon), który możesz wypożyczyć u lokalnych służb ratowniczych.

Pełna łączność zapewni na Islandii telefon satelitarny, jest to jednak spory wydatek. Biorąc pod uwagę dość powszechny zasięg telefonów – raczej niekonieczny.

Nawigacja i oznakowanie dróg/ścieżek

Trawersując wyspę będziesz się prawdopodobnie trzymać sieci dróg. Te poprowadzone przez interior posiadają zawsze numer poprzedzony literą F – oznacza ona drogi wyżynne, zazwyczaj kamieniste lub piaszczyste, dostępne wyłącznie dla samochodów terenowych. Nie oznacza to, że są zawsze łatwe do przejścia. Na długo zapamiętam piaszczystą pustynię na południe od wulkanu Askja, gdzie stopy grzęzły niemal po kostki w czarnym, bazaltowym pyle, nawianym poprzedniego dnia przez silny wiatr. Typowa islandzka terenówka, najczęściej Dacia Duster, przebrnie przez taką przeszkodę. Piechur namęczy się sporo, zanim pokona kilkanaście kilometrów piachu.

Na przedpolu Vatnajokull przecierałem oczy, oglądając to, co na mapie oznaczono jako drogę – samochody pokonywały tam gołą skałę i rozlewiska rzek, przeciskając się między głazami i jadąc przez kamienie i płaty starej lawy, jak na zdjęciu poniżej. To nie była droga, ale kompletny off-road, ekwilibrystyka. Islandzkie pojęcie „drogi” bywa więc cokolwiek płynne.

trawers_islandii_droga
Miejsce na zdjęciu to islandzka droga „dla dużych jeepów”, jak ją opisano. Byłem pod wrażeniem.

W większości droga przez interior to jednak wyraźna, choć kiepska, szutrówka. Nawet w najdalszych zakątkach wulkanicznego pustkowia oznaczona będzie regularnie żółtymi palikami, a na skrzyżowaniach i rozstajach, także drogowskazami w jaskrawym, żółtym kolorze. Zgubienie jej jest więc trudne, choć oczywiście możliwe. Więcej problemu przysporzy niekiedy przejście przez bród lub rozlewisko rzeki.

trawers_islandii_droga
Typowe oznakowanie drogi. Dolina Kreppy, wschodnia Islandia

Także wiele ścieżek w interiorze oznaczonych jest palikami, choć to już nie jest regułą. Kilka razy zdarzyło mi się wędrować pustym szlakiem. Stare ślady pojazdów i ludzi były wyraźne, ale należało zachować czujność, a we mgle lub ciemności możliwe było zgubienie się. Otwarty krajobraz islandzkich wyżyn pozwala na łatwą orientację, bądź jednak przygotowany/a na niespodzianki. Przykład: podczas marszu na północ od lodowca Langjokull nawigowałem, szukając widocznego na mapie jeziora. W końcu, tuż przed zmrokiem, dostrzegłem je. Droga powinna była dotykać brzegu, zamiast tego omijała je w odległości 2-3 kilometrów. Ruszyłem więc na przełaj, doliną wyschniętej rzeki i na miejscu zorientowałem się, że „moje” jezioro zmieniło kształt. Rzeka, wypływająca z lodowca wyschła, a zbiornik skurczył się tak, że tej nocy mogłem biwakować na jego wyschniętym dnie. Takich niespodzianek było więcej i wywoływała je zazwyczaj zmieniająca się natura lodowców. Pewne ich obszary topnieją intensywniej, inne mniej, rzeki i strumienie zmieniają swój bieg lub wysychają, jeziora zmieniają kształt, a drogi i ścieżki – swój przebieg. Nawigując na Islandii nie ufaj więc starym mapom i sprawdzaj regularnie swoje położenie.

Schronienia, chaty, schroniska

W interiorze namiot jest niezbędny – naturalnych schronień nie ma, a zbudowane przez człowieka są zbyt rzadko rozsiane, by móc w nich spędzić każdą noc. Część noclegów możesz jednak spędzić pod dachem.

Przy głównych drogach, w interiorze Islandii, spotkasz schroniska. Zazwyczaj przebywają w nich zmotoryzowane grupy, rezerwujące miejsca z dużym wyprzedzeniem i nie ma szans na nocleg „od ręki”. Możesz jednak rozbić się obok i skorzystać z jadalni i prysznica. Koszt noclegu w schronisku to najczęściej ok. 5-7 tysięcy koron, rozbicia namiotu – 1400-1800 koron. Najczęściej odwiedzanymi schroniskami, na trasach trawersujących Islandię, są: Dreki (przy wulkanie Askja), Herdubreidarlindir (przy drodze F88), Nyidalur (przy drodze F26), Landmannalaugar (na południu kraju), Laugafell (w rejonie lodowca Hofsjokull), Kjolur (przy drodze F35). W schronisku zawsze jest strażnik-opiekun, służący informacją. Warto z nim porozmawiać, gdyż będąc na miejscu przez całe lato zna okolicę jak własną kieszeń. W moim przypadku informacje, jakie przekazali mi strażnicy w Nyidalur i Laugafell, były kluczowe dla bezpiecznego ominięcia rzek lodowcowych w centrum kraju. W większych schroniskach stacjonują też zespoły ratowników ICE-SAR.

trawers_islandii_schronisko_dreki
Schronisko Dreki pod wulkanem Askja. Wśród dziesiątków turystów zmotoryzowanych byłem jedynym pieszym. Czerwony kontener to dyżurka ratowników ICE-SAR.

Oprócz schronisk z obsługą znajdziesz na Islandii schrony bez opiekuna – chatki ratunkowe. Czasem będzie to solidny i przytulny dom, zazwyczaj przy drodze na pustkowiu. Czasem znajdziesz obskurną i zaśmieconą budę. W obu przypadkach są one otwarte i niekiedy posiadają radiostację. Regułą jest, że śpi się w nich tylko w sytuacji awaryjnej. W praktyce turyści korzystają z nich niekiedy, będąc na odludziu. Zasada jest jednak prosta: zostawiasz chatkę w stanie takim, jak zastałeś i nie korzystasz z zapasów paliwa czy drewna, jeśli nie grozi Ci śmierć z wychłodzenia. Najbardziej przyjaznym miejscem tego typu była chata pod wulkanem Kistufell, pośrodku olbrzymiej pustki, na północ od lodowca Vatnajokull – idąc wariantem 1 lub 4 będziesz ją mijać po drodze.

Ostatnią kategorią są chatki ratunkowe zbudowane na wybrzeżach, z myślą o potencjalnych rozbitkach. To zazwyczaj solidne domy z przygotowanymi w środku miejscami do spania, piecem na drewno lub paliwo, czasem awaryjnym zapasem jedzenia i ubraniami. Zasada pozostaje ta sama – nie używasz niczego, jeśli właśnie nie uległeś wypadkowi.

W ciągu 4 tygodni wędrówki wiele razy zatrzymywałem się w chatkach i schronach na odpoczynek, ale tylko raz spędziłem noc.

trawers_islandii_chata
Przydrożny schron, Fiordy Zachodnie
trawers_islandii_chata
Znakomicie wyposażona i położona na odludziu chatka ratunkowa na przylądku Gerpir, wschodnia Islandia

Rzeki

Rzeki są tym elementem przyrody, który na Islandii najsilniej dyktuje Twoją trasę. Planuj więc elastycznie i na miejscu dopasowuj swój szlak do okoliczności.

Po przybyciu do Rejkiawiku odwiedziłem ratowników z ICE-SAR pytając o możliwość przejścia ścieżką, która okrąża od północy lodowiec Hofsjokull. Przekazali mi informację, że może to być problemem: na północnym zachodzie opuszcza lodowiec rzeka Blanda, której przejście jest bardzo ryzykowne z powodu wezbranych wód oraz ruchomych piasków otaczających brzegi. Mapa podpowiadała, że mam szansę przejść Blandę starym traktem pasterskim, ale zanim się na niego skierowałem, poprosiłem o radę strażników stacjonujących w schroniskach Nyidalur i Laudafell. Ci zgasili mój zapał. Owszem, mogłem próbować przejścia Blandy, ale od niedawna to nie ona stanowi największy problem. Bliżej na wschód opuszcza lodowiec rzeka Vestari-Jokulsa, która przez minione lata wezbrała potężnie i nawet największe samochody terenowe nie są w stanie jej przekroczyć. Głębokość brodu wynosi 150 cm. To pogrzebało mój plan.

Mając te informacje mogłem tylko udać się około 40 km na północ i znaleźć pierwszy most, który pozwolił mi na bezpieczne przekroczenie takiej rzeki. Kosztowało mnie to półtora dnia, ale było jedynym wyjściem.

Dla wyjaśnienia: w rwącej islandzkiej rzece woda do kolan wystarczy czasem, by przewrócić silnego człowieka. Woda sięgająca po pas jest już w zasadzie nie do przebycia. Sięgająca 150 cm porwie Cię w ułamku sekundy i zafunduje śmierć z wychłodzenia (w końcu niedawno wypłynęła z lodowca) lub w najlepszym wypadku poniesie setki metrów lub kilometry dalej. Każdego roku przekraczanie rzek powoduje wypadki wśród turystów, także zmotoryzowanych.

Jeśli idziesz samotnie, ryzyko automatycznie staje się większe. W razie porwania przez nurt nikt nie przyjdzie Ci z pomocą ani nie wezwie ratowników.

Przekraczając rzekę na Islandii nie szarżuj. Jeśli masz wątpliwości – poczekaj na przejeżdżający samochód. Gdy nie znasz stanu wód – zapytaj lokalnych strażników, opiekunów schronisk, ratowników. To najlepsi informatorzy.

trawers_islandii_rzeka
Rwący nurt, lodowata woda i nieznana głębokość – takiej rzeki nawet nie warto próbować forsować. Zużyłem ponad pół dnia i nadłożyłem ok. 15 km, zanim dotarłem do jedynego mostu w okolicy. Jokulsa-a-Fjollum, wschodnia Islandia

Jedzenie i zaopatrzenie

Najlepszym źródłem zaopatrzenia są supermarkety w dużych miastach. Ceny na Islandii obrosły legendami, ale niesłusznie. Podstawowe produkty kupisz w przyzwoitych cenach, podobnych do tych w Europie Zachodniej. Poza Rejkiawikiem dobrze zaopatrzone sklepy znajdziesz w większych miastach: Akureyri, Borgarnes, Stykkisholmur, Egilsstadir, Hofn, Budardalur i kilku innych. Poza nimi zaczyna być ubogo.

Czy trzeba więc mieć ze sobą zapas jedzenia na cała drogę? Na szczęście nie. Z pomocą przychodzą tu mijane po drodze schroniska. Oferują one turystom, robiącym trawers Islandii, możliwość wysłania zapasu jedzenia i odebrania go po przyjściu. Jak to zrobić – o tym szczegółowo napiszę już za kilka dni, w artykule dotyczącym organizowania sobie depozytów.

Woda

Woda na Islandii jest doskonałej jakości. Wielokrotnie piłem ją wprost ze strumieni, źródeł, rzek, a nawet stojących jezior bez żadnych konsekwencji. Oczywiście lepiej nie opijać się wodą płynąca przez pastwisko pełne owiec lub mijającą duże osiedle. Na szlaku w głębi wyspy jest za to częsta i nie wymaga filtrowania.

Są jednak miejsca, w których wody nie znajdziesz.

Najważniejsze z nich, przed którym prawdopodobnie ostrzeże Cię strażnik, to rejon bazaltowej pustyni na północnych przedpolach lodowca Vatnajokull. Bezwodny odcinek zaczyna się za wulkanem Askja i ciągnie do wulkanu Kistufell. To łącznie 2 doby wędrówki bez wody. Po drodze miniesz co prawda rozlewiska Jokulsa-a-Fjollum, woda w tej rzece jest jednak pełna piasku i pyłu, i nie nadaje się do picia, o ile nie przefiltrujesz jej w jakiś sposób. Nawet gdy to się uda, suchy odcinek to półtorej doby marszu. Po drodze mijać Cie będą samochody terenowe, w razie kłopotów możesz więc poprosić o pomoc, warto mieć jednak własny zapas.

Inny incydent z wodą przydarzył mi się na drodze F-35 w rejonie lodowca Langjokull. Planowałem tam nocny biwak nad strumieniem zaznaczonym na mapie. Po dotarciu na miejsce okazało się, że dolina jest kompletnie sucha. Wystarczyła jakaś zmiana reżimu wodnego lodowca i okolica stała się bezwodna. Kolejny strumień znalazłem dopiero nazajutrz około południa.

Podsumowując: wody na Islandii częściej jest za dużo niż za mało, bądź jednak gotowy/a na niespodzianki i noś niewielką rezerwę w plecaku.

Kasa

Przejazd autobusem ze stolicy na wschód kraju kosztuje tyle, co bilet Warszawa – Rejkiawik. To sporo mówi o tym kraju, ale żeby utrzymać się przy zdrowych zmysłach, warto czasem odpuścić myślenie o kasie. Jeśli masz jej niewiele, warto próbować autostopu i spania w namiocie. Warto też jednak, choćby częściowo, przyjąć ten kraj jakim jest i nie walczyć o każdą koronę. Niech podróż będzie przyjemnością, a nie tylko szukaniem oszczędności.

Jak przeżyć tanio na Islandii? W czasie samego trawersu wyspy nie będziesz mieć okazji do wydawania kasy. W interiorze po prostu nie ma jej gdzie wydawać. Wchodząc w głąb kraju miej ze sobą 20 tysięcy koron na nieprzewidziane wydatki i tyle.

Jedzenie kupuj w tanich sieciach: Bonus, Netto, Kronan. Unikaj małych sklepów, gdzie ceny będą wyższe.

Moja osobista rada po pobycie na wyspie to: postaraj się nawiązać przed przyjazdem kontakt z miejscową Polonią. Może ktoś z Twoich znajomych właśnie tam pracuje? Jeśli tak, to dobrze jest mieć takiego „insidera”, osobę już znającą lokalne układy. Dzięki pomocy ze strony kilku Polaków poznałem Rejkiawik od nieco innej strony, przez kilka dni jadłem niemal za darmo (to możliwe, trzeba tylko wiedzieć gdzie) i znalazłem gościnny kąt, kiedy mój kręgosłup odmówił posłuszeństwa.

Budżet mojej wyprawy zamknąłem, razem z kosztami transportu, w kwocie około 4 000 zł. 1/4 z tego stanowiły bilety lotnicze, 1/4 przejazdy na miejscu, resztę – jedzenie, 2 noce w hostelu, biwaki przy schroniskach i różne drobne wydatki. Przy prawie 6 tygodniach na Islandii nie jest to bardzo duża kwota.

Język

Każdy, bez wyjątku, mówi po angielsku. Czasem kiepsko, ale najczęściej bardzo poprawnie. W dodatku liczba turystów przybywająca co roku na Islandię sprawia, że duża część osób, z którymi będziesz rozmawiać, okaże się przyjezdnymi. Przez kilka tygodni pobytu na wyspie ani razu nie miałem potrzeby używania islandzkiego.

Bezpieczeństwo. Samotnie czy z kimś?

Wielu wędrowców trawersujących Islandię to samotnicy, co nie wzbudza entuzjazmu u strażników i ratowników. Niestety, im więcej gości przybywa do ich kraju, tym częściej spotykają się z przypadkami głupoty ze strony przybyszów. W ostatnich latach głośna była historia trzech Brytyjczyków, robiących zimowy trawers wyspy. W jego trakcie trzykrotnie byli wyciągani z kłopotów przez ratowników, którzy na koniec mieli ochotę wypruć flaki tym bohaterom.

Turystów przekraczających strumienie porywa nurt, samochody zakopują się w zaspach lub są znoszone przez rzeki, pogoda zmusza do wzywania pomocy. Bycie samemu w sercu Islandii może zwiększyć ryzyko wypadku, nieufność Islandczyków była więc dla mnie zrozumiała. Tym bardziej, że trasa, jaką wybrałem, była właściwie nieuczęszczana przez piechurów. W ciągu 28 dni marszu minęły mnie setki samochodów, ale tylko 3 pieszych, w dodatku idących z północy na południe. Nikt nie szedł pieszo drogami u podnóży wielkich lodowców, moja obecność w tym miejscu budziła więc pytania. Starałem się ich uspokoić, pokazując, że jestem ostrożny, dysponuję łącznością satelitarną i niezbędnym sprzętem. Najważniejszym jednak było regularne konsultowanie mojej drogi z napotkanymi strażnikami i ratownikami.

W schronisku Nyidalur, gdzie ustalałem z pracownikami parku dalszą trasę, strażniczka poprosiła mnie o pozostawienie numeru telefonu, w zamian dając mi swój. Namawiam Cię do robienia tego samego i zapisywania w ten sposób kontaktów do miejscowych rangerów: w razie potrzeby to oni najszybciej przyjdą Ci z pomocą. A gdy po kilku dniach opuściłem interior i zszedłem na wybrzeże, mogłem wysłać jej SMS-a z wiadomością „wszystko OK, dzięki za pomoc”.

Iść samotnie czy w zespole? Jak zwykle nie ma jedynej dobrej odpowiedzi na to pytanie. Osobiście uważam, że dobrze przygotowana, samotna przygoda nie musi być bardziej niebezpieczna niż zespołowa. Bycie samemu na szlaku mobilizuje mnie i zmusza do ostrożności. Jeśli czujesz, że pociąga Cię samotna przygoda na Islandii i że odpowiada Ci taki marsz, po prostu zrób to. Jeśli się wahasz, przeczytaj artykuł na temat samotności na szlaku.

Od kilku osób słyszałem, że samotna wędrówka przez Islandię wycisnęła na nich mocne piętno. Po kilkunastu samotnych dniach czuli się nieswojo, obco, mieli dość. Rzeczywiście, Islandia bywa pusta i ta pustka potrafi być wszechobecna. Mimo to cieszyłem się nią i do końca czułem bardzo dobrze sam ze sobą. To kwestia osobowości. Przejście Islandii oznacza ryzyko, ale doświadczona osoba powinna sobie z nim poradzić.

Jeśli idąc samotnie ulegniesz wypadkowi, zachowaj spokój i wezwij pomoc przez telefon lub SPOT-a. Jeśli nie możesz – czekaj cierpliwie. Drogi i ścieżki Islandii są uczęszczane i nawet w rzadko odwiedzanych miejscach w końcu kogoś spotkasz.

trawers_islandii_pustka
Pustkowie u podnóży Vatnajokull. W takich miejscach samotność staje się niemal namacalna i warto być na nią gotowym.

Ubezpieczenie

Tegoroczna kontuzja kręgosłupa na Islandii była moim pierwszym wypadkiem na wyprawie. Niespodziewanym i wymagającym wizyty lekarskiej. Jej koszt jest niezależny od rodzaju dolegliwości: samo zarejestrowanie w szpitalu, a potem konsultacja lekarska oraz zastrzyk i dwie tabletki na koniec kosztowały mnie prawie 60 000 koron (w tej chwili – około 2000 PLN). Do tego doszedł koszt transportu do szpitala (około 500 PLN) i leki (kilkadziesiąt złotych). Za wszystko to musiałbym zapłacić z własnej kieszeni, gdyby nie ubezpieczenie.

Jeśli jesteś ubezpieczony/a zabierz na Islandię kartę EKUZ (otrzymasz ją w Narodowym Funduszu Zdrowia). Posiadając ją, jesteś objęty/a opieką zdrowotną tak, jak Islandczyk. Pamiętaj jednak, że ubezpieczenie państwowe może nie pokrywać wszystkich usług medycznych, nie pokrywa tez transportu medycznego do Polski. Dodatkowo w tym kraju obowiązuje udział własny pacjenta w leczeniu. W takim przypadku warto mieć dodatkowo wykupione ubezpieczenie.

Jeśli Twoja wędrówka wiąże się z ryzykiem wypadku, rozważ ubezpieczenie. Sprawdź też czy nie musi to być polisa rozszerzona o sporty wysokiego ryzyka oraz czy obejmuje ona koszty akcji ratunkowej. Co do zasady ratownicy ICE-SAR na Islandii pracują za darmo, ale np. ewakuacja helikopterem z niedostępnego miejsca może już nie być darmowa.

Trawers Islandii staje się popularnym wyzwaniem i na szlaku przez ten kraj nie będziesz pierwszą i ostatnią osobą. Masz szansę spotkać innych wędrowców, mierzących się z podobnym wyzwaniem. Nie umniejsza to jednak trudności. Idąc między skrajnymi punktami północ-południe masz przed sobą 600 km pustkowi i kiepskich dróg. Czekają Cię też 3 tygodnie marszu w bardzo zmiennej pogodzie. Nawet w środku lata możesz napotkać ulewy, śnieg, mgły, silne wiatry i burze piaskowe. Przejście Wyspy Żywiołów nie jest więc łatwe i nie podchodź do tego wyzwania lekko.

Jeśli obierasz kierunek inny, niż popularna trasa północ-południe, dodatkowo licz się z samotnością i faktem, że w razie kłopotów może być zdany/a tylko na siebie.

Podstawowe zasady:

  • być przygotowanym na trudne warunki, mieć ubranie na złą pogodę, namiot i śpiwór,
  • rozpoznać trasę, jej niebezpieczeństwa, kluczowe miejsca i możliwe schronienia,
  • być w kontakcie ze służbami ratunkowymi, przesyłając im plan wędrówki przed wyruszeniem,
  • regularnie konsultować się z miejscowymi strażnikami i ratownikami znającymi teren,
  • nie zgrywać twardziela, gdy warunki Cię przerastają i nie bać się zmienić trasy, gdy to konieczne,
  • podwójnie nie zgrywać twardziela w kontakcie z islandzką rzeką lodowcową.

Powodzenia! I jak powiedział kiedyś mój kolega: „pamiętaj, nic na siłę, wszystko dla przyjemności”.

Zobacz również

24 odpowiedzi

  1. Gratulacje Łukasz raz jeszcze przejścia. Świetna robotę robisz tutaj po powrocie, dużo przydatnych informacji nie tylko dla chodzących, ale i dla jeżdżących. Myślę, że wrócę do lektury za rok, jak się w końcu wybierzemy pojeździć po Islandii 🙂

  2. Hm, z tego co kojarzę to wizz air ma uruchomić (zdaje się od marca) bezpośrednie połączenie z Reykjavik’iem 🙂

    1. Bezpośrednie istnieje już od dawna, z Warszawy i Gdańska. Ja startowałem z i lądowałem na tym drugim, warto porównywać ceny uwzględniając także dojazd do któregoś z tych miast przez Polskę.

  3. Na Islandii byłem dwa razy, planuję trzeci wypad w 2017.
    W 2012 rowerem kółko jak najbliżej brzegu – blisko 3000 km w 42 dzionki i w 2014 pieszo z północy na południe, później wschód –zachód. Następnie trochę autobusem i wreszcie szaleńcza kilkunastogodzinna rajza samochodem po osławionej jedynce dookoła wyspy(to był koszmar).
    Moim zdaniem Islandia to pieszo, konno rowerem, motorem, samochodem i samolotem. W tej, według mnie kolejności. Ale to w zależności od upodobań.
    Pierwszy NORMALNY(nasz polski) opis wędrówki przez Islandię to Kasia Nizinkiewicz, teraz Łukasz. Choć może, a właściwie na pewno, nie znam wszystkich. Bez bicia rekordów, bufonady. A, że to pierwszy (g-prawda), a to że najszybszy(po jaką cholerę odpuszczać sobie te widoki). Jest jeszcze parę fragmentarycznych wzmianek. Na rowerku fajną trasę zrobili, Monika z Bartkiem. No i jeszcze parę osób, które spotkałem na Islandii lub poznałem później. Którzy podobnie jak ja nie widzą potrzeby, sensu pisania jakichś niezwyczajnych historii o tej niezwyczajnej wyspie.
    Dla mnie i pewnie jeszcze paru osób to normalna, choć może trudniejsza wyprawa. Tam jest się sam, dosłownie, bez żadnych przenośni sam. Ewentualna pomoc to tak jak Łukasz napisał jak zadbasz o swoje bezpieczeństwo, to ci szybko pomogą. Nasze podejście pod lodowiec obserwowała strażniczka parku i wprost, grzecznie lecz stanowczo powiedziała, że jak co dwa dni nie będziemy się meldować to na głowy nam ześle helikopter z ratownikami i coś tam jeszcze pod nosem dodała.
    Opis Łukasza jest bardzo fajny ale postaram się go uzupełnić po swojemu.

    Trawers Islandii – jaką trasę wybrać?
    Moim zdaniem każdą i do tego dobrać sposób przygotowania i sprzętu.
    Nie ma tu miejsca, moim zdaniem na wyczerpanie jakichkolwiek kombinacji. Islandia jest i będzie w tym zakresie nieograniczona. Michael z Austrii, był tam siódmy raz jak go spotkałem i w rozmowie z nim wiedziałem, że to nie koniec. Ja na razie dwa razy, jadę trzeci raz i wiem, że to nie koniec. Nie zgadzam się z tym, że przez Islandię biegną jakieś szlaki. Owszem w górach jest kilka wytyczonych. W okolicy lodowców też i na tym koniec. Trochę dróg off-road – owych, trochę szlaków turystycznych i na tym koniec. Czasem można trafić na konny szlak.
    Czas przejścia – na to nie wypowiadam się, bo zależne to od tak wielu rzeczy, że nie widzę szans na jakieś sensowne określenie. Jedno wiem, nie szybko. Ten kraj pochłania się po kawałku, w różnych porach dnia i nocy. Te same miejsca są inne.

    Przygotowanie.
    Dla mnie to temat nie do wyczerpania.
    Moim ideałem jest ponton, pulka, narty, raki i rakiety – te gadżety, oprócz wielu innych zapewniają nam przemieszczanie się po Islandii, łażenie po lodowcach, górach i przekraczanie bezpieczne rzek(cholernie zimnych i zdradliwych).
    Do tego ja na kilka miesięcy przed robię sobie trzy-cztery razy w tygodniu przechadzki 8-10 kilometrowe z plecakiem zbliżonym do wagi plecaka na wyprawie. Do tego dochodzą biegi, pływanie, rolki i rower. Każda chwila spędzona na świeżym powietrzu zaprocentuje na Islandii.
    Transport
    Właściwie poza tym co Łukasz napisał nie ma co dodać. Ja leciałem raz z Polski i raz z Berlina (promocje wylukane w styczniu, wyprawa w czerwcu).
    Mapy i przewodniki
    Tylko te na miejscu są bliskie stanowi faktycznemu. Są drogie, ale na tym bym nie oszczędzał. Ja oprócz map które mam na swoim GPS-ie zawsze targam papierowe. Jak nie w trasie to w namiocie pomagają w planowaniu dnia następnego. Ja dodatkowo korzystam z map historycznych, bardzo dokładnych(stąd http://islandskort.is/en/) i choć są z przełomu lat 50-tych. To w planowaniu trasy pomagają niesamowicie.
    Przed wyruszeniem w teren – To co napisał Łukasz traktujcie poważnie, bardzo poważnie, żeby nie napisać śmiertelnie poważnie.
    Łączność – odmiennie od Łukasza. Miałem zasięg na całej Islandii, raz lepszy raz gorszy – a w chatce pod Kistufell na zewnątrz działał internet, nie na Skyp-a ale działał. Korzystałem z telefonu komórkowego i karty kupionej na Islandii – są tam, dwie sieci – jedna na północy druga na południu ale to mało istotne. Do zabezpieczenia tej łączności miałem dobry powerbank i solarną ładowarkę. Nie musiałem korzystać nigdzie ze źródeł zewnętrznych.

    Nawigacja – może to nierozsądne ale nie trzymam się dróg i ścieżek. Jest tam w pewnych rejonach pełno turystów samochodziarzy, co widać na odległość. Jadą jak szaleni nie patrząc na pieszych. W przeciwieństwie do Islandczyków. Może jestem niesprawiedliwy ale w dziewięciu na dziesięć przypadkach mam rację.

    Schronienia, chaty, schroniska – W tych, poza polami namiotowymi w których byłem, można było nocować. Choć ceny to duża rozpiętość od 1200 do 4000 tyś ISK (oczywiście w w roku 2012 i 2014). Choć nie znalazłem się nigdy w takiej sytuacji, gdzie nie znalazłbym miejsca na tzw. Glebie w budynku. Choć to tu wygląda inaczej. Nawet gleba to mniej lub bardziej porządny materac i zaplecze kuchenne. A w chatach to już luksus. Dla mnie.
    Co do schronów to znalazłem jeden zupełnie bez niczego, kilka zdewastowanych i tu mnie cholera bierze. Chciałbym, choć z zasady dobrze życzę ludziom. By taki jeden z drugim lub jedna z drugą, którym przeszkadza chata ratunkowa. Żeby znaleźli się w takiej sytuacji, że muszą z niej skorzystać a znaleźli ją zdewastowaną. To co napisał Łukasz to prawda, te schrony nie służą do bytowania. No może za wyjątkiem tej chaty na lodowcu Kverkfjőll – niesamowita chatka.

    Rzeki – tu można napisać książkę, o tych rwących strumieniach. Z racji tego, że szedłem sam. Nieraz godzinami szedłem w górę rzeki, zanim znalazłem miejsce odpowiednie do jej przekroczenia. Rzeki, szczególnie te w okolicy lodowca są bardzo uzależnione od pory dnia i pogody( nie mówię o deszczu ale Słońcu0 czasami też od tego co dzieje się głęboko pod lodem. Ale to wyczujemy, charakterystyczny siarkowodorowy zapaszek. Choć i są rzeczki gdzie się można zabawić w Bary Gerlasa (czy jakoś tak) i przy pomocy paru kamorków zrobić sobie wannę z ciepłą wodą. W wielu miejscach już nas wyręczono, łazienki tylko na nas czekają. Cudownie tak zwalić ciężki plecak i wejść do cieplutkiej wody.
    Nie zmienia to faktu, że większość rzek w Islandii jest szalenie niebezpieczna i trzeba uważać i to bardzo uważać. Ja po przejściu kilku jednego dnia. Miałem dość. To naprawdę temperatura wody bliska zeru i pomimo swojej odporności na zimno miałem nogi sztywne a klejnoty głęboko schowane.
    Jedzenie i zaopatrzenia – tu się nie wypowiadam targam jedzonko przywiezione z Polski. Moim zdaniem LyoFood, Amino i San to firmy, które mnie smakowo odpowiadają. Kilka razy kupowałem coś w sklepach i na stacjach, szczególnie w Isafiőrður. Tam jest sklep polski z polską wędliną. Śląska na ciepło z musztardą Sarepską nie da się zapomnieć.
    Woda – nie miałem takich problemów. Codziennie przed planowaniem trasy wiedziałem czy spotkam wodę. No z małym wyjątkiem idąc u podnóża lodowca,prze Kistufell. Przez teren, który oznaczony na mapie jest jako zalewowy szedłem przez cholerną piaszczystą pustynię. Na szczęście w nocy spadł deszcz i mogłem sobie zrobić zapas napitku. Niesamowite uczucie iść u podnóża największego lodowc w Europie i nie mieć wody. Ale to incydent. Posiadanie ze sobą przenośnej stacji filtrującej lub zestawu chusteczek i lejka załatwia sprawę.
    Kasa – to bardzo drażliwy temat. Planowałem przelot samolotem z lotniska krajowego na wschodnie wybrzeże (można sobie zarezerwować przelot w Polsce. Zostałem namówiony na przejazd autobusem. Koszty te same a trzy dni w plecy.
    Język – nie za dobrze mówię po angielsku. Ale Islandczycy nie robią problemów zawsze i wszędzie można się z nimi dogadać.

    Bezpieczeństwo – tu każdy musi trzeźwo ocenić sytuację. Te wszystkie kroki, jakie podał Łukasz są niezbędne do wykonania jak idzie się samotnie, ale także jak idzie grupa. Ja sam ze sobą sobie dobrze radzę. Ale spotykałem ludzi na szlaku, którzy jak po kilku zdaniach się rozstawali ze mną to mieli w oczach pretensję, że tak szybko.

    Ubezpieczenie – podobnie jak Łukasz. Nie opłaca się w tej kwestii wycieranie tyłka szkłem. I trzeba się cieszyć, że jak się wróci to nie było to potrzebne.

    1. Wiesiek, wielkie dzięki za ten komentarz! Bardzo dużo daje i uzupełnia moje spostrzeżenia. Co do map – są znakomite i dziękuję za linka do nich, bo faktycznie mogą być bardzo przydatne.
      Stan kilku chat i schronów, które mijałem, rzeczywiście kazał zwątpić czasem w ludzkość. Niestety, gdy brakuje choćby sporadycznej opieki nad takimi miejscami, szybko stają się śmietniskami.
      Powodzenia w przyszłym roku!

  4. Hej, ja też z przyjemnością przeczytałam ( z opóźnieniem, jakoś się zgapiłam:)). Zwłaszcza cieszę się, że nie weszłam do Blandy i nie nadziałam się na tę kolejną rzekę! Do tej pory czułam żal, że może się tam zbyt łatwo poddałam. Jedyne co mogę dodać to, że przed sezonem jest trochę inaczej. Do połowy lipca nie da się skorzystać ze schronisk (i też nic do nich wysłać). Za to nie ma samochodów. Ja tak jak Wiesiek tylko sporadycznie korzystałam z dróg, znalazłam sporo znakowanych pieszych szlaków na początku trasy i w Zachodnich fiordach gdzie poszłam później (tego Łukasz nie dorysował, ale to piękne miejsca, bardzo dzikie, warto pójść dalej niż wariant nr 8)). Z wodą w interiorze było podobnie, z tym, że co jakiś czas trafiałam jeszcze na śnieg więc najdłuższy suchy odcinek to niecałe 40 km, czyli z tym w czerwcu jest lepiej. Dodatkowy bonus z czerwca to też niekończący się dzień, i kompletny brak ludzi. Wady- zimno i sporo pada. Islandia jest niezwykła, na pewno tam wrócę, także czekam na dalszą część 🙂

    1. Dzięki Kasiu! Dodam tylko informację od strażniczki w schronisku Nyidalur: powiedziała, że również zima schronisko ma otwartą przestrzeń zimową i można się w niej schronić.

  5. doskonały artykuł, świetnie skompletowane informacje
    mimo, że na taką wędrówkę po Islandii się nie wybieram (na razie) to z przyjemnością przeczytałam całość ;-))

  6. Świetna wyprawa! Gratulacje! Chętnie posłuchałbym relacji na żywo – pewnie będziesz z prezentacją na Kolosach? Choć na Islandii mieszkam już kilkanaście miesięcy, a piesze wędrówki uwielbiam, to na taki trawers nie jestem jeszcze gotowy. Robiłem już trasy 150-200 km, ale to jednak nie 600 przez islandzkie pustkowia. Pozdrowienia z Islandii! 🙂

  7. Super wpis i szacun za wyprawę! Mam pytanie odnośnie prowiantu a właściwie jego przygotowywania… Widziałem wpis odnośnie lekkich kuchenek i sam podobnej używam ale… nie wolno przewozić kartuszy w samolocie… szukanie kartuszy po wyspie to też pewnie słaba opcja… Czytałem gdzieś na forach że na kampingach ludzie zostawiają nie zużyte kartusze czy można na to liczyć? Wybieram się w tym roku na półtora miesiąca na Islandię z dziewczyną na rowery i zastanawiamy się jaką opcję podgrzewania wybrać (rozważamy kuchenkę wielopaliwową ale to spory wydatek i balast) …Czy możesz powiedzieć jak Ty sobie radziłeś?
    Z góry dzięki za odpowiedz

    1. Kupienie gazu na Islandii nie jest żadnym problemem. Regularnie znajdziesz kartusze na stacjach benzynowych, a największy wybór ma sklep turystyczny Fjallakofinn, przy głównym deptaku stolicy (ulica Laugavegur 11, ścisłe centrum). Poza tym gaz można czasem znaleźć na kempingu w Rejkiawiku, gdzie zostawiają go ci, którzy właśnie wylatują. Tam akurat nie byłem, więc nie ręczę. Zdecydowanie polecam lekką kuchenkę gazową. Powodzenia!

  8. Dawid, kiedy będziecie? Ja z żoną kręcę w drugiej połowie lipca. Trasa 26, 910, i 35. Do pewnej modyfikacji . W zależności od warunków. Czas dwa tygodnie. To mój drugi raz i pewnie nie będzie to ostatni.

    PS
    Łukasz , świetnie opisane. Gratuluję wyczynu.

    1. Artur jadę 12 czerwiec -20 lipiec. Trasa jeszcze nie obmyślona ale chętnie bym się spotkał w czasie wyjazdy… Byłbym wdzięczny za wszelkie info odnośnie Twojej poprzedniej podróży odezwij się do mnie na FB Dawid Kamiński Białystok 1988

  9. Jakie były dominujące kierunki wiatru na Islandii? Szedłeś ze wschodu na zachód. Czy nie oznaczało to pokonywania w większości czołowego wiatru? Czy są istotne przeciwskazania żeby zrobić tę trasę z zachodu na wschód?

    1. Nie, nie ma żadnych. Podczas mojego przejścia miałem wiatr z każdego kierunku, więc jest kwestia przypadku czy będzie nam sprzyjał, czy nie. Mówi się też, że południowy wiatr w interiorze przynosi pogodę, a północny deszcz i także nie zaobserwowałem w tym względzie żadnej prawidłowości.

  10. Gratki. Zainspirowany opisem Twoim i Kasi Nizinkiewicz pojechałem na Islandię i zrobiłem trawers w podobnym wariancie. Z Blonduos poszedłem na południe do Akranes, nieopodal Rejkiawiku:
    300km, 10 dni.
    Miałem jednak doskonałą pogodę, dwa dni na dziesięć padało – ludzie powiadają, że 2019 to lato stulecia.

    Jeśli chodzi o przemyślenia – oprócz standardowego wyposażenia campingowego warto mieć:
    – buty na rzekę (ja miałem sznurowane lekkie biegówki)
    – …i kijki trekkingowe (pomagają w utrzymaniu równowagi w potoku),
    – do tego nieprzemakalna podłoga pod namiot (nawet na wulkanicznym piasku wilgoć jest 2 cm pod powierzchnią pustyni)
    – czołówka może się nie przydać w czerwcu – ale do jaskini i wnętrz można coś ze sobą mieć
    – jeśli ktoś chce spać przy chatkach – warto mieć rozmienione pieniądze, bo wrzuca się je do skarbonki (najlepiej w banknotach 1000ISK: namiot przy chatce to 2000, nocleg 5-6000 ISK)

    Gdyby ktoś był zainteresowany, podsumowanie tutaj:
    radhadi.blogspot.com/2019/07/islandia-rzecz-o-trawersie.html
    Galeria tutaj:
    totem.gallery

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *